Zrób to i nie narzekaj, a będzie plon. 4 sposoby, by na polu nie zabrakło wody

Brak lub zły stan techniczny urządzeń piętrzących - przy tak dobrze rozwiniętej sieci rowów w Polsce - to przepis na przyspieszony odpływ wody z krajobrazu i prosta recepta na kolejną suszę rolniczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Racjonalne gospodarowanie wodą w rolnictwie przyczynia się do ochrony jej zasobów i zapobiegania degradacji środowiska. W kontekście zmian klimatycznych i coraz częstszych ekstremalnych zjawisk pogodowych, efektywne zarządzanie wodą staje się kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego i stabilności sektora rolniczego. Wg. danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego nawet 6,5 mld zł może wynosić wartość plonów, które tracimy przeciętnie co roku w wyniku susz. Czym jednak jest to efektywne zarządzanie w XXI wieku? Czy my, rolnicy, posiadamy narzędzia, by się do niego przyczynić? Tu z odpowiedzią przychodzi rolnictwo regeneratywne oraz podstawowa zasada zarządzania wodą - retencja jest tym bardziej efektywna, im bliżej miejsca opadu jest wdrażana.
Po pierwsze gleba
Słowo retencja wciąż większości z nas kojarzy się z dużymi zbiornikami retencyjnymi na rzekach, mającymi przeciwdziałać powodzi. Niestety nadal dużo łatwiej uwierzyć nam, że to właśnie ogromne inwestycje, warte niekiedy setki milionów, a nie proste narzędzia z „własnego podwórka” pozwolą nam rozwiązać problemy z dostępnością wody. Tymczasem to właśnie gleba jest uważana za największy naturalny magazyn wody. Dzieje się tak, ponieważ gleba, w zależności od swojego składu i struktury, może zatrzymywać znaczną ilość wody w porach między cząstkami glebowymi. A ile tej wody będzie w stanie zatrzymać, w dużej mierze zależy od nas samych. Rolnictwo regeneratywne wspiera retencję wody w glebie poprzez poprawę jej żyzności, ograniczenie erozji i zwiększenie bioróżnorodności.
Kiedy woda z pola odpłynie
Dbałość o wodę nie powinna się jednak kończyć na polu. Szacuje się, że łączna długość rowów melioracyjnych w Polsce wynosi około 320 tysięcy kilometrów. To ogromna sieć, która ma istotny wpływ na gospodarkę wodną kraju, szczególnie na terenach rolniczych i zurbanizowanych.
Melioracja to ogół zabiegów mających na celu trwałe polepszenie rolniczych zdolności produkcyjnych gruntów, a także regulację stosunków wodnych w celu ułatwienia uprawy. Melioracje wg. pierwotnych złożeń miały obejmować działania takie jak osuszanie w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z nadmiarem wód lub nawadnianie, w razie ryzyka wystąpienia suszy. Wszak słowo melioracja pochodzi od łacińskiego meliorare co znaczy „polepszać”.
Niestety ta dwoista natura melioracji w ostatnich dekadach została wypaczona. Brak lub zły stan techniczny urządzeń piętrzących przy tak dobrze rozwiniętej sieci rowów to przepis na przyspieszony odpływ wody z krajobrazu i prosta recepta na kolejną suszę rolniczą.
Rodzi się jednak pytanie, czy rolnicy mogą samodzielnie hamować odpływ wody w rowach i czy takie lokalne rozwiązania mogą zmniejszyć skutki suszy?
Odpowiedź brzmi: tak! Wdrożenie prostych metod retencji na poziomie lokalnym może znacząco poprawić dostępność wody, szczególnie w okresach niskich opadów. Dzięki spowolnieniu odpływu gleba lepiej magazynuje wilgoć, co pozwala na stabilniejsze i bardziej przewidywalne plony. To jedno z prostszych i bardziej ekonomicznych narzędzi w walce z suszą, które może przynieść korzyści zarówno dla przyrody, jak i dla rolnictwa.
W ostatnich latach wprowadzono zmiany w Prawie wodnym, które ułatwiają rolnikom i właścicielom gruntów zatrzymywanie wody na swoich terenach. Obecnie nie trzeba już uzyskiwać pozwolenia wodnoprawnego na zatrzymanie wody w rowach melioracyjnych, pod warunkiem, że nie powoduje to zmiany stosunków wodnych na sąsiednich działkach.
Zgodnie z art. 395 ustawy Prawo wodne, pozwolenia wodnoprawnego albo zgłoszenia wodnoprawnego nie wymaga:
Niedoceniane łąki
Łąki zajmują ok 12% powierzchni Polski, mniej więcej 3 miliony hektarów. Wydają się być nieodłącznym elementem krajobrazu, ale musimy mieć świadomość, że łąk zarówno w kraju, jak i w całej Unii Europejskiej szybko ubywa. Między 1993 a 2022 rokiem zniknęło ich z mapy Europy ok. 17 %, czyli ponad 10 milionów hektarów.
Dlaczego to takie ważne, a raczej alarmujące? Łąki odgrywają kluczową rolę w retencji wody, działając jak naturalne gąbki, które zatrzymują wodę w glebie i zapobiegają szybkiemu spływowi powierzchniowemu. Dzięki rozbudowanemu systemowi korzeniowemu, łąki stabilizują glebę, poprawiają jej strukturę i zwiększają zdolność do magazynowania wody, co ma istotne znaczenie w kontekście łagodzenia skutków suszy i powodzi.
Gleby łąkowe zawierają wielokrotnie więcej materii organicznej (MO) niż gleby gruntów ornych. W naszym gospodarstwie średnia zawartość materii organicznej na TUZach (trwałych użytkach zielonych) to około 20%, zaś w gruntach ornych ok. 3%. Pamiętajmy, że 1% MO to aż 160 metrów sześciennych wody zretencjonowanej na każdym hektarze!
Co dla nas, rolników, powinno być najistotniejsze - w warunkach braku pokrywy śnieżnej to właśnie łąki zostały jedynym miejscem, w którym wczesną wiosną możemy zmagazynować rezerwy wody na początek sezonu wegetacyjnego. Co więcej, nie tylko o przeciwdziałanie suszy chodzi. Gleby łąkowe genialnie wręcz absorbują duże ilości wody, co zwiększa bezpieczeństwo obszarów rolniczych w sytuacji opadów wielkoskalowych czy deszczy nawalnych, jak miało to miejsce podczas nadejścia nad Polskę ostatniego Niżu Genueńskiego.
Krajobraz retencyjny
Magazynowanie wody w krajobrazie w oparciu o potencjał ekosystemu jest podstawą zapobiegania suszom i powodziom. Jako użytkownicy krajobrazu rolniczego musimy mieć świadomość, że składa się on nie tylko z obszarów użytkowanych rolniczo. Jest jeszcze zielona infrastruktura, czyli tzw. obszary nieprodukcyjne, ale co warto podkreślić – retencyjnie i biologicznie czynne.
Zielona infrastruktura w terenach rolniczych to elementy krajobrazu, które wykorzystują naturalne procesy i cechy przyrodnicze do poprawy środowiska, gospodarki i jakości życia. Obejmuje ona różnorodne formy, takie jak miedze, żywopłoty, zadrzewienia śródpolne, stawy, rowy, łąki kwietne oraz inne obszary nieużytkowane rolniczo, które pełnią funkcje ekologiczne i krajobrazowe.
Istotną rolę w przeciwdziałaniu skutkom suszy odgrywają zadrzewienia śródpolne. Zwiększają retencję wody w krajobrazie, ograniczają parowanie i chronią glebę przed erozją. Tworzą naturalne bariery wiatrochronne, zmniejszając prędkość wiatru i parowanie wody z gleby, a także spowalniają spływ powierzchniowy, pozwalając wodzie wsiąknąć w glebę. Podobny, hamujący wpływ na wodę w krajobrazie rolniczym mają również pobocza dróg, oraz obszary stref buforowych wzdłuż cieków wodnych. Gminnych dróg i rowów mamy łącznie w Polsce niemal 600 tysięcy kilometrów. Gdyby tak zrezygnować z uprawy do samej krawędzi, pozostawić retencyjnie czynne pasy naturalnej roślinności wokół pól okazałoby się, że zyskalibyśmy największy zbiornik retencyjny w kraju. I nie gdzieś na odległej rzece, nie za miliony złotych. Za darmo, tuż przy naszych polach, czyli tam gdzie wody potrzebujemy najbardziej.
Dbanie o stan zielonej infrastruktury w krajobrazie rolniczym jest naszym wspólnym interesem w obliczu zmieniających się warunków klimatycznych. W innym razie pozostanie nam już tylko być zdanymi na łaskę lub niełaskę pogody. A ta, jak wiemy, w ostatnich latach coraz częściej testuje naszą cierpliwość. Biorąc pod uwagę szeroki wachlarz praktyk, mogących przeciwdziałać wstąpieniu suszy na terenach rolniczych musimy mieć świadomość, że nie jesteśmy w jej obliczu bezbronni. To kwestia czasu, kiedy okresowe deficyty wody przestaną być traktowane jako zjawisko ekstremalne, a staną się naszą nową codziennością. Tylko od nas zależy, jak na te nowe realia będziemy przygotowani.