Skażone sianokiszonki trafiły do gospodarzy
Sprzedali rolnikom sianokiszonkę z łąki, na którą wylewano ścieki.
W ubiegłym tygodniu w programie telewizyjnym TVN Uwaga wyemitowano materiał o sprzedaży sianokiszonek.
Problem polega na tym, że pasza, którą rolnicy podawali zwierzętom, była skażona. Trawa, z której zrobiono sianokiszonki, pochodzi z Wrocławia. Na te użytki zielone wylewano ścieki. Sprzedażą paszy zajmowała się osoba, która mieszka pod Ostrowem Wlkp.
Do „Wieści Rolniczych” dotarły informacje, że sianokiszonkę ze skażonej trawy kupili również rolnicy z gminy Gołuchów (powiat pleszewski). Mieszkaniec Czechla (powiat pleszewski) wyjaśnia, że taką paszę chciano mu sprzedać, jednak on jej nie nabył. – Pytałem się, skąd to jest. Od razu wiedziałem, że to jest barachło. Później z rolnikami rozmawialiśmy o tym na giełdach w Poznaniu, Kaliszu, Wrocławiu czy Katowicach – opowiada producent mleka. Również rolnik z Jedlca (powiat pleszewski) zapewnia, że nie ma sianokiszonki z Wrocławia. – Słyszałem o tej aferze. (…) Ja kupuję sianokiszonkę od znanych osób. Ostatnio kupiłem od rolnika z Bronowa. (powiat pleszewski) (…) A jak się kupuje od nieznajomych, to najpierw trzeba nabyć kilka, żeby sprawdzić, co to jest – podkreśla. Uważa też, że zwierzęta nie zjedzą niedobrej paszy. – Z głodu, to zeżrą. Ale krowa jak jest normalnie żywiona, to zostawi. (…) Jak to będzie śmierdzące, to krowy nie zjedzą. Nieraz obserwuję, jak ziemniak wypadnie z pyska i trochę się ubrudzi gnojem, to już nie zeżre tego – podkreśla mieszkaniec Jedlca (powiat pleszewski).
- Od razu wiedziałem, że to barachło. Później z rolnikami o tym rozmawiałem na giełdach w Poznaniu, Kaliszu, Wrocławiu czy Katowicach - mówi rolnik z powiatu pleszewskiego.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Pleszewie zapewnia, że do niego nie dotarły zgłoszenia o podawaniu zwierzętom sianokiszonek, które rozprowadza mieszkaniec powiatu ostrowskiego.