Rolnikom są potrzebne nowe odmiany. Czy materiał siewny będzie droższy? [WYWIAD]

Jakie innowacyjne działania prowadzi jednostka, której pan szefuje?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani redaktor, generalnie innowacją w rolnictwie jest odmiana. To odmiana jest tym czynnikiem, który nie tylko powoduje wzrost produkcji, ale sprawia, że produkcja jest tańsza, bardziej opłacalna i uzyskane produkty bardziej zdrowea. Stąd też Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych zajmuje się właśnie badaniem nowych odmian, czyli tych, które ten postęp biologiczny związany z różnymi cechami wnoszą. Staramy się w naszych badaniach, żeby odmiany przebadać bardzo starannie i skrupulatnie, ażeby dać rolnikom odpowiedź, które z nich będą najbardziej wartościowe dla polskiego rolnictwa, zresztą nie tylko polskiego, ale europejskiego, czyli wszystkich krajów, które są w Unii Europejskiej. Odmiany, które przejdą pozytywnie cykl weryfikacji i zostaną wpisane przez Ośrodek do krajowego rejestru automatycznie są notyfikowane we wspólnotowym katalogu odmian i mogą być uprawiane nie tylko w naszym kraju, ale także w innych krajach Unii Europejskiej.
Ważnym elementem naszej działalności jest też Porejestrowe Doświadczalnictwo Odmianowe (PDO.
Co dają rolnikom badania proadzone przez COBORU
Na czym polegają badania prowadzone przez COBORU i co dają one rolnikowi?
COBORU oprócz badań rejestrowych prowadzi także Porejestrowe Doświadczalnictwo Odmianowe, które daje rolnikowi bezpośrednie informacje o przydatności poszczególnych odmian do uprawy w konkretnych warunkach gospodarowania. W testowaniu odmian nie ograniczamy się tylko do odmian, które zostały zgłoszone do badań rejestrowych i później są wpisywane do krajowego rejestru w Polsce, ale również odmian pochodzących ze wspólnotowego katalogu i wcześniej w naszym kraju nie badanych. One również mają prawo być testowane i są testowane w PDO. Jeżeli sprawdzi się ich wartość gospodarcza, to oczywiście polecamy je rolnikom do uprawy. Efektem tych działań to są tzw. Listy Odmian Zalecanych (LOZ) do uprawy, które dla każdego województwa opracowywane są oddzielnie. Wyniki badań zarówno rejestrowych, jak i porejestrowych stanowią bezsprzecznie kompendium wiedzy dla rolników o przydatności odmian do poszczególnych warunków glebowych i klimatycznych naszego kraju. Żeby odmiana znalazła się na liście (LOZ), musi przejść przynajmniej trzyletni cykl badań w danym rejonie. W prace nad rekomendacją odmian dla rolników angażuje się szereg ludzi, nie tylko pracowników COBORU, a ich praca ma charakter społeczny. W Wojewódzkich Zespołach PDO pracują także przedstawiciele izb rolniczych, lokalnych samorządów, ośrodków doradztwa rolniczego, uczelni i instytutów badawczy, co sprawia, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nasze badania są najlepszymi i zarazem najtańszym badaniami odmianowymi w Europie. Niezależność wyników sprawia, że rolnicy po nie sięgają i o nie dopytują. Uważam, że funkcjonujący obecnie system badania odmian to jeden z największych sukcesów COBORU.
Czy w kategorii sukces rozpatruje pan również inicjatywę białkową, z którą COBORU wystartowało w 2017 r. i którą prowadzi do tej pory?
Inicjatywa białkowa COBORU jest jednym z elementów doświadczeń porejestrowych, ale nie tylko porejestrowych, ponieważ dzięki tej inicjatywie udało się nam lepiej rozpropagować ideę uprawy roślin białkowych w Polsce, a przede wszystkim uprawy soi. W momencie rozpoczęcia inicjatywy białkowej w 2017 r., odmian soi w naszym krajowym rejestrze było kilka. Dosłownie kilka. W tej chwili mamy 44 odmiany, czyli w przeciągu tych kilku lat jest naprawdę postęp nie tylko w hodowli, ale i w testowaniu tych odmian, czy sprawdzeniu ich, które z nich nadają się do naszych warunków glebowo-klimatycznych.
Trzeba także powiedzieć o tym, że prowadzimy doświadczenia nie tylko z odmianami soi, choć te z soją najmocniej się u nas rozwinęły, ale również z naszymi tradycyjnymi roślinami bobowatymi: z łubinami, z bobikiem i z grochem. Liczba tych doświadczeń zwiększyła się dwukrotnie - w stosunku do tego, co było przed 2017 r., a to pozwoliło określić możliwości plonotwórcze odmian wszystkich gatunków roślin bobowatych grubonasiennych, w tym soi.
Czy soję można uprawiać na północy kraju?
Czy soja przyjmie się na północy kraju?
Myślę, że jest taka szansa w przypadku wcześniejszych odmian soi, o czym przekonaliśmy, prowadząc program inicjatywy białkowej. W jego trakcie stwierdziliśmy, że na północy nie ma sensu badać i uprawiać odmian późnych, bo one po prostu tam nie dojrzeją, a skupić się na wcześniejszych, o krótszym okresie wegetacji.
Chcę także zwrócić uwagę, że jak zaczęto pracować z soją w Polsce, to mówiono, że granicą uprawy tego gatunku na północy jest autostrada A2. Tymczasem teraz wiemy, że to nie do końca jest to prawdą, ponieważ są już odmiany przetestowane przez nas, które można uprawiać również na północy naszego kraju. Ponadto obecnie już we wszystkich województwach utworzone zostały listy odmian soi, które są rekomendowane do uprawy na ich terenie.
Jakie wyzwania stoją aktualnie przed ośrodkiem? Wyzwaniem było przecież propagowanie soi w Polsce.
Żeby nasze badania były jeszcze bardziej obiektywnie prowadzone, rzetelnie i sumiennie, potrzebujemy ludzi wykształconych, ludzi, którzy chcą pracować i będą chcieli pracować w rolnictwie i którym będziemy mogli za ich pracę godnie płacić. Zatrzymanie wysokiej klasy specjalistów, doświadczalników to dla nas ogromne wyzwanie.
Cały czas unowocześniamy nasz sprzęt doświadczany i kroczymy już w kierunku tego co nazywamy rolnictwem 4.0. To też kolejne wyzwania dla COBORU. Szukamy więc nowych rozwiązań inwestując w nowy sprzęt i przyglądając się możliwościom wykorzystania nowych rozwiązań, żeby powadzone oceny i obserwacje były jeszcze bardziej dokładne, miarodajne i obiektywne. Patrzymy w stronę dronów, czy wykorzystania systemów teledetekcji do naszych potrzeb i myślę, że niedługo te systemy będziemy mogli stosować, jeżeli uda się je przystosować do analiz i obserwacji na pojedynczych poletekach.
Co stanowi wyzwanie dla polskich hodowli roślin?
Zostańmy w temacie wyzwań. Jakie wyzwania stoją przed polską hodowlą? Współpracuje Pan z wieloma hodowlami, jest więc pan blisko tego tematu.
Wydaje mi się, że polska hodowla roślin, przynajmniej w przypadku gatunków roślin rolniczych, potrafi sobie skutecznie radzić z zagraniczną konkurencją. Widzimy to, doświadczamy tego na co dzień, ponieważ odmiany zgłaszane do badań rejestrowych pochodzą nie tylko z krajowej hodowli, ale również z hodowli zagranicznych. I mniej więcej współczynnik sukcesu, w postaci wpisu odmiany do Krajowego rejestru, jest taki sam. Wiem jednak, że polskie firmy hodowlane borykają się jednak z pewnymi trudnościami i poszukują wsparcia w postaci badań naukowych. Niestety nie mają aż tak dużych możliwości finansowych jak niektóre firmy zagraniczne, za którymi stoi duża baza naukowa.
I finansowa.
Wsparcie naukowe jest, bo jest odpowiednia baza finansowa. To działania są ze sobą powiązane, ponieważ nowoczesne badania generują duże koszty.
Mimo wszystko muszę jednak powiedzieć, że nasze hodowle swoje prowadzą prace hodowlane według tych standardów, które prowadzone są przez formy zagraniczne. Może nie mają aż takiego mocnego zaplecza naukowo-badawczego, dlatego często współpracują z instytutami badawczymi czy uczelniami, które pomagają im w badaniach i rozwiązywaniu istotnych problemów. Często w celu przyspieszenia hodowli wprowadzają do swoich programów techniki, które na wykorzystywane są także też funkcjonują w formach zagranicznych, jak chociażby techniki kultur in vitro czy selekcja z wykorzystaniem markerów molekularnych (MAS).
Jakie to ma przełożenie później na rynek nasienny?
Rzeczywiście nie jest sztuką zarejestrować dobrą odmianę. Sztuką jest sprzedać tą odmianę i odzyskać środki, które się zainwestowało, a jeszcze lepiej, żeby te środki, które się uzyskuje ze sprzedaży nasion danej odmiany, przewyższyły, i to wielokrotnie, to, co się zainwestowało w jej hodowlę. I tu przede wszystkim kłania się marketing, ale myślę, że polskie firmy hodowlane doskonale już sobie z tym radzą, w końcu podpatrywały przez wiele lat wzorce zachodnie.
NGT. Czy materiał siewny będzie droższy?
Czy polskie hodowle są przygotowane do wprowadzenia nowych technik genomowych, w skrócie NGT, bardzo kosztowych, które umożliwiają precyzyjną zmianę materiału genetycznego, dzięki którym jesteśmy w stanie skrócić proces hodowlany nawet o połowę i uzyskać zdrowsze rośliny, bardziej dostosowane do środowiska? Jak w tej kwestii wypadamy na tle hodowli zagranicznych?
To jest kolejna rzecz, której obawia się nasza hodowla. Myślę, że jeżeli nowe techniki genomowe (NGT) zostaną dopuszczone do stosowania w hodowli roślin, na razie jeszcze nie można ich używać do uzyskiwania nowych odmian, polskim hodowlom jeszcze trudniej będzie konkurować z firmami zagranicznymi, zwłaszcza tymi, za którymi stoi ogromy potencjał badawczo-rozwojowy i finansowy. W tym miejscu nadmienię jednak, że rozporządzenie na temat wprowadzenia nowych technik genomowych (NGT) do hodowli roślin i później do produkcji żywności i pasz ukazało się na początku lipca 2023 r. - czyli już ponad dwa lata temu, w okresie prezydencji hiszpańskiej. Początkowo prace nad tym rozporządzeniem postępowały szybko, jednak po zmianie prezydencji zostały one wstrzymane. Polska, w okresie swojej prezydencji, czyli w pierwszym półroczu bieżącego roku, chciała te prace doprowadzić do końca, ponieważ nie zgadzała się z pierwotną treścią kształt rozporządzenia, a przede wszystkim o kwestiami patentowania roślin NGT. Nasi hodowcy wspólnie z ministerstwem rolnictwa, specjalistami i prawnikami wypracowali więc pewne kompromisowe rozwiązania, które umożliwiałyby hodowcom dostęp do tych technologii, przez co nie byliby tak mocno ograniczeni w dostępie do tych roślin, przede wszystkim finansowo, jak przez patentowanie. Odbyło się wiele rozmów w grupach roboczych i zmiany zaproponowane przez naszą prezydencję zostały zaakceptowane przez wszystkie kraje Unii Europejskiej, a rozporządzenie w uzgodnionej wersji udało się przeprowadzić na drugi etap legislacji - czyli tak zwanych rozmów trójstronnych - trilogów. Niestety rozmów tych nie udało się zakończyć do końca polskiej prezydencji w UE i teraz prezydencja duńska będzie starała się kontynuować tę pracę i je zakończyć. Może się więc okazać, że nowe techniki genomowe będą mogły być stosowane w hodowli dopiero za kilka lat, a może się okazać, że nie uzyskają one akceptacji Parlamentu Europejskie i dalej rośliny uzyskiwane tymi technikami będą one traktowane jak rośliny GMO. Tego w tej chwili nie wiemy. Natomiast, musimy być gotowi na to, że te techniki będą się rozwijały, a to zarówno przed hodowlą roślin, jak i nauką stawia nowe wyzwania.
Polska domagała się zakazu patentowania roślin NGT. Dlaczego to takie ważne?
Patentowanie roślin NGT stanowi zagrożenie dla tzw. przywileju hodowcy, a więc możliwości wykorzystania zarejestrowanych odmian do tworzenia nowych. Aktualnie hodowca w procesie tworzenia nowych odmian ma nieograniczone prawo do wykorzystywania dowolnych odmian, oczywiście po ich wpisaniu do krajowego rejestru. Jeśli zatem możliwe byłoby patentowanie roślin uzyskanych w technikami NGT, to w przypadku użycia takiej odmiany, hodowca będzie zmuszony uzyskać zgodę na jej wykorzystanie od pierwotnego hodowcy. Nie można oczywiście zakładać, że zawsze taką zgodę uzyska, jeśli natomiast będzie, to pozostaje pytanie: Za ile? Więc tutaj kwestia patentowania i dostępu do zmienności genetycznej jest niezwykle istotna
Czyli te odmiany są potrzebne rolnikom?
Generalnie, jeżeli odmiany uzyskiwane dzięki zastosowaniu technik NGT będą posiadały udoskonalone cechy agronomiczne, które pomogą rolnikom uzyskiwać zdrową i bezpieczną żywność, a także wpłyną na zmniejszenie stosowania środków ochrony roślin, to, jak najbardziej, tak.
Czyli NGT może pomóc polskim rolnikom w produkowaniu zdrowszej żywności. Zmieni także oblicze naszego rolnictwa? Możemy już wysnuć takie wnioski?
Tak daleko w tej chwili nie możemy jeszcze patrzeć i nie możemy teraz mówić, czy to zmieni oblicze naszego rolnictwa, ponieważ jest to jeszcze trudne do przewidzenia. Pierwsze odmiany roślin uzyskanych z wykorzystaniem technik NGT będą zgłaszane do badań rejestrowych dopiero po uchwaleniu przez Parlament Europejski rozporządzenia w tej sprawie. Mamy zatem jeszcze kilka lat na to, żeby polskie hodowle przygotowały się na to, żeby móc skutecznie konkurować na rynku nasiennym z dużymi zagranicznymi firmami hodowlanymi.
Musimy mieć świadomość również tego, że jeśli rośliny NGT pojawią się w Polsce, to pojawią się także w innych krajach Unii Europejskiej, a być może już wcześniej w krajach nie będących członkami UE. Nie jesteśmy przecież samotną wyspą.
Czy te nowe techniki genomowe, jeżeli rozporządzenie w ich sprawie wejdzie w życie, spowodują to, że ten materiał siewny będzie lepszy, ale będzie jednocześnie droższy?
W chwili obecnej trudno jeszcze powiedzieć, jakie będą relacje cen materiału siewnego odmian uzyskanych technikami genomowymi w stosunku do odmian uzyskanych metodami tradycyjnym. Nie wiadomo też, które z cech użytkowych uda się polepszyć stosując te technik. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że to są w tej chwili jeszcze techniki dosyć drogie i na początku na pewno ci, którzy będą je stosowali, będą próbowali odzyskać zainwestowane środki w poprzez wyższe ceny materiału siewnego. Jednak to rolnik sam będzie decydował, czy kupi materiał siewny odmiany uzyskanej z zastosowanie technik genomowych, czy nie.
Jeśli jesteśmy już przy tym wątku dotyczącym materiału siewnego, to, tak na koniec chciałam już dopytać, czy na rynku są takie odmiany które nie znajdują się ani w krajowym rejestrze, ani w tym rejestrze wspólnotowym?
Oficjalnie?
Oficjalnie
Oficjalnie nie powinno być takiego, ponieważ byłoby to sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa. Nie mogę jednak powiedzieć, że takich odmian nie ma, bo nie mam takiej wiedzy.
- Tagi:
- odmiany
- materiał siewny