O wirusie żółtaczki rzepy w rzepaku na Dniu Pola w Dąbrówce [ZDJĘCIA]
Dr Grzegorz Pruszyński z Instytutu Ochrony Roślin o wirus żółtaczki rzepy opowiadał w kontekście mszycy brzoskwiniowej. Już na wstępnie zaznaczał, że obecność tego agrofagu na plantacjach rzepaku może być groźna dla roślin w dwojaki sposób - bezpośredni i pośredni.
- Szkodliwość bezpośrednia związana jest z żerowaniem mszyc na rzepaku szczególnie w okresie kwitnienia i zawiązywania łuszczyn, szczególnie gdy wystąpią niedobory wody. Przy dostatecznie dużej liczebności tego szkodnika skutkiem może być zahamowanie wzrostu, żółknięciem kwiatów i łuszczyn, a nawet niewykształceniem nasion - podkreślił dr Pruszyński.
Ekspert zwrócił również uwagę na to, że w okresie jesiennym z kolei bardzo duże występowanie mszyc, zwłaszcza brzoskwiniowych, może doprowadzić do więdnięcia, a następnie zamierania całych roślin. Specjalista z IOR podkreślał jednak, że znacznie groźniejsza od szkodliwości bezpośredniej mszyc na polach rzepakowych jest szkodliwość pośrednia, wiąże się bowiem, jak już wcześniej wspomniano, z przenoszeniem chorób wirusowych.
- Przede wszystkim mszyca brzoskwiniowa (...) jest wektorem wirusa żółtaczki rzepy (TuYV), niebezpiecznej choroby rzepaku. Wirus ten może jednak infekować wiele gatunków roślin uprawnych, a także dziko rosnących - tłumaczył dr Pruszyński.
Z tego też względu, jak zaznaczył ekspert, planując uprawę rzepaku należy za każdym razem powinno się odpowiednio przygotować do ochrony plantacji przed mszycami.