Jak jest z uprawą warzyw?
Maria i Jerzy Rzeźniczakowie postawili na uprawę warzyw. Mają w tej dziedzinie już prawie dwudziestoletnie doświadczenie. Najpierw zbierali cebulę, kapustę pekińską, pietruszkę i marchew. Do nich dołączył seler.
Kiedy Maria i Jerzy Rzeźniczakowie z Piątku Wielkiego (gmina Stawiszyn, powiat kaliski) odziedziczyli po rodzicach gospodarstwo, mieli bydło mleczne. Był to rok 1987. – Krów wtedy było 15 sztuk. To, jak na tamte czasy, było dużo. Osiągaliśmy zadowalające ilości mleka wysokiej jakości. Nasze zwierzęta były zarówno pod kontrolą weterynaryjną, jak i organizacji badającej mleko. Po 8-10 latach naszej pracy, kiedy ta opłacalność produkcji mleka bardzo spadła, podjęliśmy decyzję, że powoli będziemy wycofywać się z hodowli bydła mlecznego – wspomina pan Jerzy. Wtedy też rozpoczęli przygodę z uprawą warzyw. – Praca przy warzywach jest czasochłonna. Pogodzić pracę w polu z pracą ze zwierzętami jest trudno, ponieważ, kiedy jest praca w polu, to od rana do wieczora. Nie byłoby czasu wracać do zwierząt, żeby się nimi zająć. Dlatego uznaliśmy, że żadnych zwierząt w gospodarstwie nie będzie – mówi rolnik.
Postawili na warzywa
Państwo Rzeźniczakowie na początku zmodernizowali istniejące budynki pod warzywa. – Zrobiliśmy chłodnie i pomieszczenie do pakowania oraz przechowywania – tłumaczy pan Jerzy. Za środki unijne, głównie z SAPARD-u, kupili sprzęt: ciągniki i maszyny oraz siewnik do warzyw. Chłodnie pobudowali już z własnych środków. Podzieliliśmy ją na 4 komory. W każdej z nich są przechowywane inne warzywa. Warzyw kapustnych nie przechowuje się z warzywami korzeniowymi, bo podczas przechowywania wydają etylen, który niekorzystnie wpływa na warzywa korzeniowe. które przedwcześnie się starzeją i pogarsza się ich jakość – zaznacza rolnik.
Na początku uprawiali przede wszystkim cebulę. To warzywo zajmowało największy areał. Były też: pietruszka i kapusta pekińska. Z czasem poszerzyli asortyment. Na polu znalazły się także seler i marchew. Wówczas rolnicy gospodarowali na powierzchni 16 hektarów. Z czasem powiększali gospodarstwo. Teraz są właścicielami i dzierżawcami około 40 hektarów. Warzywa zajmują od 15 do 20 hektarów. – Areał warzyw zależy od roku, bo wiadomo, że płodozmian musi być realizowany, co zmniejsza występowanie chorób i szkodników - zapewnia pan Jerzy. Dodaje, że dbając o glebę zaczęli też stosować preparaty biologiczne, które mają zapobiegać rozprzestrzenianiu się patogenów grzybowych.
- Chodzi o to, że te bakterie zasiedlają glebę i system korzeniowy. Drugim takim dodatkowym efektem stosowania tych środków jest to, że ta gleba poprawia swoje właściwości fizyczne. Lepsze jest gromadzenie wody i rozkładanie resztek roślinnych, czyli tworzenie się próchnicy. Preparaty te stosujemy od dwóch lat. Wydaje mi się, że pierwsze efekty już są. Fachowcy od tych preparatów twierdzą, że rezultaty ich używania najbardziej widoczne są po 3-4 latach – opowiada rolnik.
Uważa, że dzięki temu również używa się mniej chemicznych środków ochrony roślin.
Drogie warzywa, ale w sklepach
Jerzy Rzeźniczak dba o to, aby mieć stałych odbiorców. Z ceną warzyw, podobnie jak z innymi płodami rolnymi, jest różnie. Czasami jest tak, że są bardzo drogie, a czasami bardzo tanie. Przypomnijmy, że w tamtym roku i na początku tego za kilogram np. pietruszki na targowiskach czy w sklepach trzeba było zapłacić ponad 20 zł.
– To efekt tego, że w minionych latach cena pietruszki nie była zbyt wysoką, co poskutkowało zmniejszeniem areału zasiewów przez rolników. Wpływ na cenę miał też niższy plon spowodowany suszą - i pietruszki po prostu za brakło. Ten, kto miał w zeszłym sezonie pietruszkę, można powiedzieć, że wygrał los na loterii, gdyż odkąd uprawiamy pietruszkę tak wysoka cena nigdy się nie zdarzyła. Jednakże rolnik nie dostaje tak dużo. Z warzywami jest tak, że rolnik dba o nie od wysiania do zbioru, pokrywa koszty produkcji oraz pakowania. Powiedzmy, że pietruszka kosztuje złotówkę za kilogram, a w sklepie jest 3 lub 4 zł, czyli o 300%-400% więcej. Uważam, że państwo powinno mieć wpływ na wysokość cen, żeby te marże nie były aż takie wysokie, bo to dla rolnika jest krzywdzące. No i dla konsumenta również, bo musi dużo zapłacić. Rolnik nie zarabia aż tyle, konsument wydaje dużo, a najwięcej zysku ma pośrednik. Ja nie mówię, żeby nie zarabiał, ale nie 300-400% więcej od producenta – mówi.
Warzywa na odbiorcę czekają w przechowalni. Rocznie jest to około 400 ton. – Cenę i opłacalność produkcji warzywnej jest trudna do przewidzenia. Raz ceny są wyższe, raz niższe. W ostatnich latach w miarę stabilna cenę miał seler. Zupełnie inaczej było z pietruszką i kapustami. Bywało tak, że wiosną, po przechowaniu w chłodni, dostawało się taką samą cenę, jak jesienią. A trzeba doliczyć koszty przechowania jak również straty w samych warzywach. Część towaru czasami trzeba wyrzucić – mówi.
Kosztowna i czasochłonna produkcja
Praca przy uprawie warzyw rozpoczyna się wiosną. Na polach pod marchew i pietruszkę dostarcza się nawozy i przygotowuje się redliny, na których wysiewa się nasiona. Dzięki nim marchew i pietruszka mają ładniejszy kształt. Przez cały czas obserwujemy plantacje. Kiedy jest sucho, to tam, gdzie mamy możliwość, nawadniamy, żeby rośliny równomiernie powschodziły. - Później stosujemy herbicydy na chwasty i ochronę przed chorobami i szkodnikami – opowiada. Pod koniec maja sadzony jest seler. – Rozsadę selera kupujemy z firmy specjalizującej się w produkcji rozsad warzyw. Sadzonki są bardzo drogie, bo koszt zakupu rozsady na jeden hektar wynosi około 13.000 zł. Po posadzeniu selera obserwujemy plantacje i w miarę potrzeb wykonujemy zabiegi herbicydowe przeciwko chwastom i realizujemy ochronę przed szkodnikami i chorobami. Pierwszy zbiór marchewki odbywa się pod koniec lipca. Później zbiera się marchew z przeznaczeniem do przemysłu. – We wrześniu przygotowujemy się do zbioru pietruszki i selera. Trzeba przygotować miejsce na nawracanie kombajnu i przejazdy, żeby nie niszczyć tych warzyw – wyjaśnia. Zbiór selera przypada na około 20 października. – W poprzednich latach pogoda była łaskawa podczas zbioru. Dlatego warzywa można było zbierać jeszcze w listopadzie, choć trzeba uważać, bo seler nie powinien przemarznąć. Nocne przymrozki poniżej -3 stopni C mogą spowodować, że znacznie pogarsza się wartość handlowa korzeni – mówi rolnik.
Wyższe plony
Producent warzyw cieszy się, że w tym roku nie doskwierała susza. – Było ciepło, ale te upały nie trwały tak długo, jak to było w 2019 roku. Jednak, jeśli chodzi o marchew, to deszczu zdecydowanie brakowało. W momencie, gdy korzenie zaczynają szybko przyrastać, gleba powinna być na tyle wilgotna, aby mogły swobodnie się rozrastać i nabierać odpowiedniego kształtu. Jeśli jest zbyt sucho to marchew jest niekształtna i nie nadaje się na świeży rynek, co znacznie obniża opłacalność produkcji, dlatego uprawy marchwi w momencie intensywnego przyrostu korzeni i braku opadów trzeb regularnie nawadniać. Pan Jerzy ma swoją studnię głębinową, która daje mu taką możliwość. Nawadnianie nie jest tanie, bo trzeba używać pomp elektrycznych o znacznej mocy oraz deszczowni szpulowych – tłumaczy. Podkreśla, że różnicę w plonie widać na polach.
- Plony marchwi w tym roku to 50 ton z hektara plonu handlowego na świeży rynek, a dla przemysłu – około 100 ton z hektara. W tym sezonie różnica cenowa miedzy marchwią na świeży rynek a dla przemysłu wynosi około 50 gr. Podsumowując, trzeba powiedzieć, że uprawa warzyw to trudna i kosztowna produkcja wymagająca odpowiednich maszyn. Samo przygotowanie pola, czyli tych redlin pod uprawę marchwi, jest kosztowne. Usługa za wykonanie jednego hektara redlin, to koszt rzędu 3-4 tyś. zł. Trzeba też pamiętać, że sama ochrona warzyw przed chorobami i szkodnikami to kilkanaście zabiegów w czasie okresu - mówi pan Jerzy.
Duże maszyny ułatwiają pracę
Problemem w gospodarstwie jest jego rozdrobnienie, składa się ono z kilkunastu działek o powierzchni od 0,5 do 4 ha, oddalonych od gospodarstwa do 3 kilometrów, co jest znacznym utrudnieniem podczas wykonywania prac polowych, ponieważ dojazdy do pól zajmują sporo czasu. Dlatego dobrze jest, aby gospodarstwo było wyposażone w wydajne maszyny do zbioru oraz transportu warzyw, co znacznie przyspiesza i ułatwia prace. - Ważne jest to, dlatego że zbiór warzyw odbywa się późną jesienią, a warunki atmosferyczne w tym okresie bywają bardzo trudne, więc liczy się każdy dzień - podkreśla.
W gospodarstwie uprawia się też kukurydzę. – Ziarno sprzedajemy, a te resztki pożniwne są przeznaczane na nawóz. Przed rozdrobnieniem tych resztek pola pryskamy preparatem biologicznym, zawierającym odpowiednie kultury bakterii, dzięki którym resztki roślin dużo lepiej i szybciej się rozkładają tworząc próchnicę i gleba dużo zyskuje – wyjaśnia rolnik.