Ekspert Agrosimex: Nic nie zastąpi obornika i gnojowicy na polu

Agro Food Forum to wydarzenie, w którym uczestniczą liderzy branży rolno – spożywczej, eksperci, przedstawiciele administracji publicznej oraz organizacji branżowych. W tym roku miała miejsce IV edycja tego eventu. Spotkanie odbyło się w siedzibie resortu rolnictwa – przy współudziale ministra Stefana Krajewskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prof. Podstawka: Produkcja rolna ma takie samo znaczenie jak produkcja amunicji, czołgów czy rakiet
W trakcie kilkugodzinnej dyskusji poruszono takie tematy jak bezpieczeństwo żywnościowe i suwerenność produkcji, transformacja energetyczna w rolnictwie, innowacje i cyfryzacja w agrobiznesie, zrównoważone systemy żywnościowe, inwestycje w infrastrukturę wiejską oraz promocja polskich produktów na rynkach międzynarodowych.
Inicjując jedna z debat, jej moderator - prof. Marian Podstawka z SGGW wskazał, że „bez produkcji rolniczej nie będzie żadnej innej produkcji, […] nie będzie także zdolności państwa do samoobrony, do ewentualnych kontrataków wobec wroga. Produkcja żywności […] ma zatem takie samo znaczenie strategiczne, jak produkcja amunicji, czołgów, rakiet, samolotów czy bojowych dronów.”...
Ważny głos podczas debaty zabrał także Wojciech Pystiak ze Stowarzyszenia AgroBiznes Klub – organizatora wydarzenia. W swoim wystąpieniu przestrzegał przed skutkami likwidacji produkcji trzody chlewnej w Polsce.
Mniej nawozów naturalnych na polach to strata dla tych, którzy uprawiają
W nawiązaniu do tej tematyki Tomasz Piotrowski, manager produktu w Dziale Nawozym w firmie Agrosimex wskazał, jak ważną rolę w produkcji roślinnej odgrywają nawozy naturalne.
- Nawozy naturalne to podstawa. Współpracuję z różnymi gospodarstwami, które mają po kilkaset hektarów, czy nawet kilka tysięcy hektarów. Te gospodarstwa mają spadek urodzajności, żyzności gleby. Nie dlatego, że źle uprawiają, dlatego, że nie mają produkcji zwierzęcej, bo z tego zrezygnowali. Nad próchnicą można pracować w inny sposób, ale jeżeli chodzi o aktywność biologiczną gleby, to ona spada – zaznaczył Tomasz Piotrowski z firmy Agrosimex.
Ekspert zauważył, że środowisko glebowe się degraduje.
- Na Pomorzu pola są typowo piaszczyste, ale powinny być tak naprawdę pozalesiane. Mimo wszystko ludzie tam coś uprawiają. W przeszłości, gdy gospodarze mieli produkcję zwierzęcą, coś się udawało wyprodukować na tym polu. Teraz – bez zwierząt - jest im zdecydowanie trudniej uprawiać – mówił ekspert z Agrosimex.
Powód? Oczywisty. Likwidacja produkcji zwierzęcej oznacza likwidację obornika.
- Jeszcze się nie spotkałem w swoim życiu z nawozem, który by chociaż dotarł do tego poziomu, co obornik. Najlepsze wspomagacze, jeżeli chodzi o nawozy czy środki poprawiające stan gleby, powinny być tak naprawdę dopasowywane do nawożenia organicznego. Jeżeli tego nie ma, nie ma takiej opcji. Nawet nawóz zielony, czy nawet jeżeli będziemy zostawiać słomę, będziemy stosować preparaty próchniczne, będziemy jakieś azotobaktery dawać, nic nie zastąpi obornika. Jeśli spadnie pogłowie, rzeczywiście możemy sobie wtedy z Danii tę świnię czy półtuszę przyjąć, ale obornika nic nie zastąpi – skomentował Tomasz Piotrowski.
Określając wyzwania dla współczesnego i przyszłego rolnictwa, ekspert z Agrosimex wskazał, że stanowią one wypadkową między opłacalnością upraw, a zachowaniem środowiska naturalnego.
Kluczowa jest tu, jego zdaniem, różnica między korzystaniem ze środowiska, a jego wykorzystywaniem. Zgodnie z zaproponowaną definicją, wykorzystuje się coś niezgodnie z jego naturalnym przeznaczeniem. Natomiast korzystanie ze środowiska to czerpanie z tego, co nam ono oferuje, jednocześnie zachowując je dla następnych generacji.
Produkcja rolna – uprawa roślin czy hodowla zwierząt – zdaniem prelegenta zawsze będzie mieć wpływ na środowisko, gdyż jest jego integralną częścią. Możemy mówić jedynie o ograniczaniu jej negatywnego wpływu.
W miarę rozwoju rolnictwa, na przestrzeni wieków, wprowadzaliśmy pewne zmiany w środowisku, poprzez mechanizację, nawozy i pestycydy. Jest to oczywiście ingerencja w przyrodę, lecz także tu, według przedstawiciela Agrosimex, możemy zminimalizować negatywny wpływ tych technik poprzez optymalne nawożenie i uruchamianie rezerwuaru składników pokarmowych obecnych w glebie.
- Nawożenie, które nie jest zoptymalizowane, nie jest dostosowane do okresu wegetacji, będzie generować okresowe niedobory, albo okresowe nadmiary, poszczególnych składników pokarmowych – zauważył Tomasz Piotrowski.

Ceny pszenicy w ciągu 5 lat spadły o 0,4%, a nawozów - wzrosły o 74%. Co z opłacalnością?
Mikroorganizmy pomagają ograniczyć negatywny wpływ nawozów sztucznych na środowisko
W kontekście zrównoważonego nawożenia mówił o pojawieniu się nowego trendu - rozwiązaniach mikroorganicznych, pozwalających na asymilowanie azotu atmosferycznego. Umożliwiają one nie tylko ograniczenie negatywnego wpływu środowiskowego związanego ze sztucznym nawożeniem azotem, ale stanowią także rozsądną alternatywę wobec stale rosnących cen nawozów.
Brak możliwości nawożenia upraw w optymalnym czasie to w efekcie strata dla rolnika i środowiska
Nie bez znaczenia, w opinii prelegenta, są obostrzenia wprowadzane przez dyrektywę azotanową.
- Dyrektywa powinna być. Tylko w tej formie, która aktualnie jest, to jest przepis martwy. Tak naprawdę nie wiem, kto sprawdza rolników, jeżeli chodzi o ilość azotanów, środowisko glebowe? Jak to sprawdzać? Kto ma to sprawdzać? Ja wiem, że są pokazane kary. Z drugiej strony musi być zachęta, żeby rolnicy do tego stosowali się w jakikolwiek sposób – skomentował Tomasz Piotrowski.
Ekspert zanegował wyznaczone w dyrektywie azotanowej sztywne terminy stosowania nawozów.
- Ani pszenica, ani rzepak nie mają kalendarza. Jeżeli obserwujemy od jakiegoś czasu, tak jak w tym roku, co było podczas zimy, dodatnie temperatury, ta wegetacja pełzała. Ja wiem, że prawo nawozowe zakazuje stosowania na zmarzniętą glebę, ośnieżoną. Są jednak okresy, kiedy roślina tego wymagała, a nie można było wjechać z nawozem w pole. Czasami jest tak, że w lutym aż się prosi, żeby wjechać z nawozem w tę pszenicę czy rzepak. Tu widać po prostu niedobory. A my mamy ręce związane. A w tym momencie na starcie, pszenica od jednego stopnia Celsjusza – „jeśli złapie”, to już zaczyna wegetować. Rzepak – przy 4 stopniach, nawet pod śniegiem, potrafi rosnąć. Dobrze wiemy, że jeśli roślina nie dostanie „wzmocnienia”, zaczyna redukować. I nawet jeżeli będziemy mieli w pszenicy 3-4 źdźbła kłosonośne, w momencie głodu - roślina ten jeden odrzuci. I wtedy mamy następne koszty - bo jak jest odrzucony - to jest martwy, czyli podatny na infekcję. Czyli są patogeny. Wtedy wydajemy więcej na środki ochrony roślin. Na samym końcu tracą najbardziej na tym środowisko i rolnicy – podsumował Tomasz Piotrowski.
- Tagi:
- AgroFood Forum 2025
- nawozy