Bartosz Czarniak z POLSUS: Polska może na nowo stać się dużym producentem świń
Jak pan ocenia ministerialne wsparcie związane z odbudową pogłowia, które stale spada?
Nie do końca jest dobre to, aby na każde zawołanie ministerstwo reagowało nerwowo, jeżeli chodzi o sytuację w jakiejkolwiek branży. Dobrze byłoby otrzymać taką pomoc. Jednak mam świadomość, że dla samego rynku mogłoby to działać niekoniecznie dobrze. Mam nadzieję, że jakiekolwiek działanie, którego podejmie się ministerstwo, będzie działaniem przemyślanym, żeby to nie było właśnie na zasadzie uspokojenia środowiska i zagłuszenia głosów niezadowolenia, tylko faktycznego działania wspierającego długofalowo rynek.
Wsparcie do loch - produkcji w cyklu zamkniętym
Jak w kontekście tego, o czym pan wspomniał, przedstawia się zapowiadany program dofinansowań dla producentów trzody w cyklu zamkniętym posiadającym od 150 do 250 loch?
Jest to pokłosie programu, który oferował poprzedni rząd zjednoczonej prawicy. Jest to kontynuacja programu i to miałoby polegać na dofinansowaniu oprocentowania kredytów na budowle, z tym że wcześniej nie było źródła finansowania tego programu, a teraz jest. Takie działania, owszem, są ważne, jednakże musi to iść w parze z ułatwieniami prawnobudowlanymi - z uzyskaniem pozwolenia na budowę, po to, by realnie mogli budować chlewnie hodowcy.
Tego rodzaju program, pana zdaniem, wpłynie pozytywnie na odbudowę pogłowia świń w Polsce?
Na pewno nie przyczyni się do spadku. W ten program wejdą gospodarstwa, które prawdopodobnie posiadają już cykle otwarte, gdzie mają do zakupu prosiaki, a będą chciały pozamykać cykle, by być bardziej odpornym na wahania na rynku. Może to więc nie spowodować zwiększenia pogłowia, ale przede wszystkim doprowadzić do stabilności, ponieważ zamiast bazować na prosiakach z zakupu, podstawą będzie prosiak własny.
POLSUS należy do Krajowej Rady Wieprzowiny. W jakim celu powołano tę organizację?
Przyczyną jest brak rozwiązań systemowych, które dotyczyłyby całej branży, zarówno strony rolniczej jak przemysłu, zakładów. W tym celu powinna powstać strategia dla całego sektora, która ujęłaby kierunek, w którym powinniśmy dążyć i co zmieniać w prawodawstwie, by zapewnić nam rozwój i dochód. W całym łańcuchu powstawania takiego dokumentu są strony rolnicze i przemysłowe, więc musimy się tu dogadywać. Nie będzie powstawał w ciągu tygodnia czy dwóch, ale trzeba na to liczyć około roku. W takim gremium nie ma sensu zajmować się wspólnie sprawami bieżącymi, ponieważ w tych kwestiach świetnie sobie radzą związki pojedynczo. To jest duża odpowiedzialność, by stworzyć dokument, który będzie rozwojowy dla całej branży, będzie podstawą do rozwoju, nawet jeżeli w danym momencie wydają się jego zapisy trochę na wyrost. Trzeba pamiętać, że strategia powinna być rozpisana przynajmniej na 10 lat. Musimy pokazać, czy chcemy dążyć do tego, żeby stać się czołowym producentem, zarówno pod względem ilości, ale też jakości i bezpieczeństwa biologicznego stad. Natomiast to, co może teraz zaproponować ministerstwo, to są działania doraźne.
Wierzy pan w to, że jest szansa, żeby Polska stała się czołowym producentem pod względem wielkości?
Mamy ku temu podstawy, a czy to się uda, to zależy od woli politycznej tego czy innego rządu, ponieważ, tak jak wspominałem, to jest 10 lat, nie wiadomo kto będzie za 10 lat u steru. Jeżeli rząd będzie sprzyjał, to jest szansa. Jeśli jednak rządzący będą temat olewać, to nawet najlepsza strategia nie będzie miała szansy powodzenia.
Szanse dla eksportu polskiej wieprzowiny
Przypominam, że mówimy o rzeczywistości zdominowanej przez dość nieudolną walkę z ASF...
Jednym z punktów tej strategii jest to, aby uskutecznić nie samą walkę, tylko zwalczenie ASF-u i znalezienie odpowiednich rynków, które by uznały regionalizację. Musimy, przede wszystkim, ustabilizować także kwestię roznoszenia wirusa, tak żeby ten wirus był faktycznie zamknięty tylko w enklawach. Chodzi o to, by ewentualni partnerzy handlowi wiedzieli, że wysyłane jest mięso z terenów wolnych od ASF. Jeśli uda nam się znaleźć takie duże rynki trzecie, jest na to szansa. W tej chwili regionalizacja jest uznawana m.in. przez kraje Unii Europejskiej oraz Wietnam, gdzie wysyłamy polską wieprzowinę.
Regionalizacji obecnie nie uznają Chiny.
Tak, są one coraz mniej liczącym się graczem dla europejskiej wieprzowiny. Natomiast inne kraje jak najbardziej są jeszcze dla nas atrakcyjne. Wiele tutaj zależy także od samej polityki Unii Europejskiej, tak by obniżyć koszty produkcji wieprzowiny ogólnie w Europie, ponieważ niestety Europa, ze względu na koszty, posiada jedną z najdroższych, jeżeli nie najdroższą, wieprzowinę na świecie. To powoduje, że jest nam trudniej, jako Europejczykom, znaleźć rynki chętne do importu tego mięsa.
Obniżenie kosztów produkcji trzody chlewnej w Polsce jest możliwe
Jakie kraje mogłyby być naszym potencjalnym odbiorcą?
Moim zdaniem są to inne państwa azjatyckie, niekoniecznie Chiny. Możemy spróbować zdobyć rynki w Afryce. Przy czym musimy pamiętać o uwarunkowaniach kulturowo-religijnych, o zasobności portfela, czyli po raz kolejny musimy mocno naciskać na rządzących, aby obniżyć koszty produkcji rolnej w Europie, w tym produkcji świń.
A czy taka obniżka kosztów produkcji jest w ogóle możliwa?
Czy jest to możliwe, czas pokaże. Prawda jest taka, że na wsi znowu wrze. Mówię tutaj ogólnie o sytuacji na wsi. Nie chodzi mi tylko o trzodziarzy. To, co obiecywali politycy przed eurowyborami, nie jest spójne z tym, co się dzieje w europarlamencie, Europejscy rolnicy, ale i przemysł, który zmaga się z coraz większymi wymaganiami ze strony Komisji Europejskiej, coraz bardziej dążą do zaprotestowania swojego sprzeciwu.
Sprawa, która z pewnością nie wpłynie na obniżenie kosztów produkcji to wejście w życie założeń Dialogu strategicznego, który miałby zastąpić Europejski Zielony Ład.
Chciałbym zauważyć, że dialog powstał pod kierownictwem człowieka, który jest z wykształcenia historykiem średniowiecza. Rolnicy ten projekt odbierają jako twór ubrany w inne słowa Zielonego Ładu. Jako branża obawiamy się, że będzie dążenie do tego, aby jeszcze bardziej ukrócić i ograniczyć produkcję rolną, zwłaszcza zwierzęcą.
Umowa Mercosur a produkcja świń
Tym samym jest dla was podpisanie umowy Mercosur?
Zawarcie tej umowy jest niebezpieczne z tego względu, że nie ma tam, przynajmniej z tego co ja wiem, zapisanych tak zwanych norm lustrzanych, aby produkty importowane do Europy miały takie same wymogi jak produkty, które są wytworzone w Europie. Jeśli Brazylia, która robi się tygrysem światowym, jeżeli chodzi o produkcję wieprzowiny, nie będzie miała wymagań co do ograniczenia chociażby antybiotyków, niektórych pasz czy też hormonów wzrostu, będzie ponosić dalej koszty produkcji niższe o 20 - 30% od europejskich producentów. Z takimi cenami wjedzie do Europy. My, jako Europejczycy, nie będziemy w stanie konkurować z tego typu mięsem. Wiadomo, że to nie będzie na takiej zasadzie, że producenci z krajów Mercosur zajmą 100% rynku Europy. Jeżeli jednak będą widzieli możliwość sprzedawania do nas produktów w dobrej cenie, będą rozwijać tę produkcję, żeby nas zadławić, by samemu zarobić.
Wszystko wskazuje na to, że niebawem umowa ta zostanie jednak zwarta...
I to jest jeden z powodów, dla których zaczyna wrzeć w europejskim rolnictwie, ponieważ jako rolnicy dostrzegamy, że to nie będzie tylko zagrożenie dla rolnictwa w Europie, ale także dla zdrowia publicznego.
Protesty rolnicze
To oznacza, że możemy spodziewać się protestów. Coś się wydarzy w najbliższym czasie?
Myślę, że tak. Wyczuwam takie nastroje. Coraz częściej się o tym słyszy. Widzimy, że idzie to w kierunku taki protestów, jakie były na początku tego roku. Warto podkreślić, że podczas takich protestów nie idziemy po pieniądze, a po równe możliwości konkurencji. Jako Unia Europejska dążymy do tzw. eksportu emisji poza Unię Europejską. Owszem Unia Europejska będzie zieloną wyspą, bo cała ta produkcja, która będzie najtrudniejsza, będzie gdzie indziej, czyli globalnie nic się nie zmieni na świecie, tylko Europa będzie się czuła niby lepsza, a przy tym, za przeproszeniem, zarżnie niektóre gałęzie gospodarki, w tym rolnictwo.
Czarniak ocenia rynek i prognozuje ceny świń
Jak będzie kształtował się rynek rolny w najbliższych dniach?
Na chwilę obecną, pomimo niskiego pogłowia, obserwujemy, że w tym momencie dużo podmiotów po prostu wysłało swoje zwierzęta na rynek. To spowodowało, że tych sztuk zrobiło się nagle trochę za dużo. To jest na rękę dla tych, którzy dążą do obniżenia cen, co dzieje się na naszych oczach. Na tyle są duże te zapasy, że nawet małe zakłady w Niemczech, które korzystają z giełdy ISW, nie były w ostatnim czasie zainteresowane zwierzętami.
Obserwujemy obniżki cen żywca. Czy jest szansa, że one wzrosną w związku z okresem przedświątecznym i zwiększonym popytem?
Zakłady zaczynają się mocno przygotowywać do okresu okołobożonarodzeniowego. To przyczyni się do zwiększenia popytu. Natomiast, jeżeli podaż będzie kształtowała się na wysokim poziomie, tak jak teraz, wielu hodowców mogło bowiem nastawić się właśnie na ten moment i zasiedlić chlewnie, to nie spodziewam się podwyżek. Natomiast jeżeli się okaże, że obecna podaż jest naprawdę chwilowa, to kto wie, może cena wróci. Trzeba jednak pamiętać cały czas o relacjach import-eksport. One też wpływają na ceny świń na naszych lokalnym podwórku. Przypominam, że Chiny zapowiadają cła na wieprzowinę w związku z cłami na chińskie elektryki. Jeżeli coś takiego wprowadzą, to praktycznie rynek chiński będzie zamknięty dla europejskiej wieprzowiny. A to spowoduje, że nadwyżka będzie musiała być zagospodarowana, jak nie w krajach trzecich, to w krajach wewnątrz Unii. A to już może wpłynąć bardzo negatywnie na rynek europejski.
Wtedy to już naprawdę będziemy konkurować między sobą wewnątrz Unii Europejskiej.
Dokładnie. Może być znów powtórka z roku 2021, kiedy to dosyć mocno ceny zaczęły spadać.
Prof. Sabina Nowak i jej wypowiedź o rolnikach, którzy hodują dziki
Chciałabym zapytać jeszcze o walkę z ASF. Sami hodujecie dziki - jak to określiła na jednym z posiedzeń sejmowej komisji rolnictwa prof. Sabina Nowak?
Jest to wypowiedź wielce niefortunna. Domyślam się, o co mogło chodzić pani profesor, ale dobór słów jest karygodny. Mogło jej chodzić o to, że skoro rolnicy uprawiają kukurydzę, to dlatego hodują dziki. Kukurydza należy do roślin ekonomicznie uzasadnionych do produkcji, stąd jest jej tyle i pani profesor, mimo że jest biologiem, powinna wiedzieć również, że w moim interesie nie jest to, żeby było dużo dzików, tylko w moim interesie jest to, żeby moje gospodarstwo było bezpieczne i żeby móc zarobić na chleb dla rodziny. Dziki ze względu na zmianę klimatu, również ze względu na kukurydzę, mocno wydłużyły sobie okres lęgowy, gdzie mogą nawet dwa razy w ciągu roku mieć młode. Musimy pamiętać o mocnej redukcji, ponieważ zbyt duża populacja dzika nie jest tylko niebezpieczna ze względu na ASF, ale ze względu też na inne choroby, które mogą tę populację zabić. Niestety konieczny jest tutaj odstrzał sanitarny, by nie doprowadzić do katastrofy ekologicznej.
W jaki sposób spór między ministerstwem środowiska i myśliwymi oddziałuje na branżę rolną?
W ministerstwie środowiska są ludzie, którzy uważają się za ekologów, nie będąc nimi. Nie rozumieją, że całkowity zakaz odstrzału, całkowita ochrona zwierząt, jest dla nich zagrożeniem. Bez jakiegokolwiek ograniczenia populacji zwierząt, może spowodować zwiększenie ilości chorób, które te populacje mogą zdziesiątkować. Przykładem jest przypadek w Australii, gdzie przybywało sporo myszy i nagle naturalnie populacja zmniejszyła się o ponad 90%. Wynikało to z nagłych chorób, które nie były do opanowania przez tę populację. Tak samo może być z dzikami czy też żubrami, gdzie ta pula genetyczna robi się coraz bardziej ograniczona. Jeżeli pozwolimy na to, żeby one się rozrastały bez barier, bez jakichkolwiek drapieżników, których brakuje, możemy doprowadzić do momentu, w którym choroby będą dziesiątkowały te stada i będzie katastrofa ekologiczna.
Ukraina buduje chlewnie i zwiększa pogłowie
Jakie jeszcze widzi pan zagrożenia dla branży produkcji wieprzowiny?
Jest nią Ukraina, która mocno rozwinęła produkcję wieprzowiny. Uniezależnia właściwie się od importu wieprzowiny z Europy i już myśli o eksporcie do Europy. A przypominam, że ten kraj de facto ze względu na swoją niewesołą sytuację polityczną, został dopuszczony bez kontroli do rynku europejskiego. Może więc produkować taniej, ma tańszą energię, tańsze środki produkcji, tańszą produkcję, tańszą siłą roboczą, więc może się mocno rozbudować pod względem wieprzowiny i zalewać UE, a szczególności nas Polskę, która jest jej najbliższym sąsiadem.
Czego już doświadczyliśmy w stosunku do innych produktów rolnych. Jednak obecnie obowiązują znaczące ograniczenia importu ukraińskiej wieprzowiny, prawda?
Tak, bo jeszcze to pogłowie się buduje. Jednak w dłuższej perspektywie jest wielkie zagrożenie z tego tytułu, Ukraińcy naciskają i mogą to wywalczyć, a że większość Unii stwierdzi: "dla nas to nie będzie stanowić większego problemu, a Polską się nie przejmujemy" to będą mogli się na to zgodzić.
Tym bardziej, że większość chlewni na Ukrainie zapewne należy do zachodniego kapitału.
Zgadza się.
Jest ciężko. Analizując dane Agencji, łatwo zauważyć, że liczba stad spada. Ta tendencja będzie się utrzymać?
Znów zależy to od polityki Unii Europejskiej. Jeżeli będzie dążenie do obniżenia kosztów produkcji, a przez to bycie konkurencyjnym na rynku światowym, to będziemy się odbudowywać jako Europa. Natomiast jeżeli UE dalej dążyć będzie do jakości, nie patrząc na koszty, to niestety, nie zrobimy się samowystarczalni pod względem produkcji.
Trudna sytuacja jest również w innych krajach UE. Słyszy się o tym, że na przykład w Belgii powstał program, w którym rząd płaci za likwidację produkcji. Czy z innych krajów, również docierają podobne sygnały?
O takich sygnałach słyszałem. Podobnie było w Holandii, w związku z bydłem. Chodzi o to, by zapewnić sobie spełnienie warunkowości klimatycznej. To jest właśnie pokazanie polityki europejskiej, która jest niekoniecznie zgodna z tym, co zdrowy rozsądek podpowiada.