Zaczynał od Fortschritta z DDR. Dziś dwa nowoczesne kombajny koszą kilka tys. ha

- Pamiętam, że kiedyś moim marzeniem było to, by zebrać 100 ton pszenicy. Myślałem, przynajmniej na samym początku, że nie osiągnę tego nigdy. Dziś mogę powiedzieć z dumą: udało się. Udało się osiągnąć te 100 ton i wielokrotnie więcej zbiorów – mówi z uśmiechem Rafał Sieczkowski.
Historia jego gospodarstwa – w okolicach Gubina w woj. lubuskim, zaczęła się 32 lata temu.
Gospodarstwo w okolicach Gubina w woj. lubuskim. Kupował "po hektarze"
- Tu, gdzie teraz stoimy, kiedyś było pole, uprawiałem żyto. Moja mama pracowała w szkole przez wiele lat, ojciec w urzędzie gminy. Można powiedzieć, że tworzyłem je od początku sam – wspomina mężczyzna.
Zaczęło się od pierwszego hektara. Gospodarstwo rozwijało się bardzo powoli.
- Na początku było bardzo małe, uprawiałem warzywa pod potrzeby chłonnego rynku w Gubinie, bo stacjonowało tutaj bardzo dużo wojska. Uprawialiśmy marchewkę, pietruszkę, buraczki, jakieś tam ziemniaki młode – wylicza.
Jak dodaje, na początku nie było nawet za bardzo możliwości, by zdobyć więcej ziemi.
- Kupowałem po hektarze, dwa, czy pięć – gdzieś tam od okolicznych rolników. Nie było u nas dużo ziemi z Agencji, którą można by wydzierżawić, a przynajmniej ja nie miałem takiej możliwości – wspomina.
Na ile jednak pozwalały realia i finanse – konsekwentnie poszerzał areał.
- Od tego pierwszego hektara dziś mamy własnej ziemi powyżej 500 ha, gospodarujemy z kolei na ok. 1000 ha – wylicza.
Jak zmieniało się rolnictwo na przestrzeni lat?
Jak wyglądało rolnictwo w jego regionie na przestrzeni tych ponad już trzech dekad?
- Były różne okresy. Pamiętam m.in. czas, kiedy trzeba było mieć zaświadczenie z urzędu gminy, żeby można było żyto sprzedać do skupu. Były też jednak czasy dobre – przez lata wyglądało to naprawdę zróżnicowanie – wspomina.
Powiększanie gospodarstwa wiązało się też z czasem ze zmianą struktur zasiewów, z czasem zrezygnowano m.in. z warzyw.
Pierwszy kombajn rodem z DDR
Jak z kolei rozwijało się jego gospodarstwo – w kontekście maszyn rolniczych?
- Pierwszym kombajnem w gospodarstwie był kombajn Fortschritt z DDR-u. Był to mój pierwszy kombajn - kupiony z zatartym silnikiem. Własnoręcznie gdzieś go tutaj naprawiliśmy - i tak ta moja historia z kombajnami zaczęła się – wspomina z uśmiechem.
Później – już w roku 2000 – do gospodarstwa trafił drugi kombajn - Claas Mega 218.
- Wtedy gospodarstwo miało około 70 hektarów, ale tak naprawdę był to też taki moment, w którym nie było za bardzo nas stać na to, żeby tą Megą kosić tylko we własnym gospodarstwie. Trzeba było wyjść na zewnątrz i kosić gdzieś indziej, żeby można było ten kombajn utrzymać – opowiada mężczyzna.
Start usług i zakup kombajnów
Stąd u niego podczas żniw dalej działał Fortschritt, a nowszy Claas trafił na wspomniane usługi, które przez lata bardzo się rozwinęły.
- Zaczęliśmy wtedy swoją przygodę z usługami - i kontynuujemy to do dzisiaj. Wtedy ta Mega wykosiła grubo ponad 1000 hektarów. Pamiętam jak Paweł (syn pana Rafała, dop. red.) był malutki, jeździł ze mną doprowadzając ten kombajn. Kiedyś, jak prowadziliśmy kombajn w okolice Szczecina, jechaliśmy całą noc. Paweł spał przed szybą i chyba tam zaciągnął tego „pierwszego kurzu” i dzisiaj jest świetnym operatorem i również moją dumą, pracując już na tych najnowszych kombajnach z dobrymi wynikami – opowiada rolnik.
Paweł Sieczkowski, syn pana Rafała, jest m.in. operatorem kombajnów w firmie.
Park maszynowy ewoluował przez lata, jednak, jak wylicza pan Rafał, w przypadku kombajnów stawiał już tylko na Claasa.
- Po 218, był Dominator 108, później kupiliśmy pierwszego Lexiona 440, później dokupiliśmy do tego kolejne dwa. To wszystko gdzieś tam na usługach jeździło, no i oczywiście u nas w gospodarstwie – opowiada.
Dlaczego w przypadku kombajnów pozostał wierny tej jednej marce?
- Jak porównywaliśmy to z innymi markami to zawsze zużycie paliwa było na najlepszym poziomie – zaznacza wprost.
Dziś w ciągu roku jego kombajny obrabiają w sumie kilka tysięcy hektarów (licząc ze zbiorami kukurydzy).
- Kiedyś promień, w którym pracowały był dużo większy, na samym początku często zaczynaliśmy od Szczecina a kończyliśmy gdzieś na Dolnym Śląsku. Natomiast w tej chwili skupiamy się na naszym regionie – opowiada pan Rafał.
Obecnie w firmie pracują dwa kombajny, które pracują mniej więcej w promieniu do 100 km.
Transport i usługi rolnicze
Firma pana Rafała przez lata rozwijała się, z czasem mężczyzna postanowił także zdywersyfikować źródła dochodów, stawiając także na transport.
- W rolnictwie były różne czasy, potrzebna była więc nam „druga noga”, która pozwoliła w jakiś sposób utrzymać równowagę w tych niekorzystnych latach. Kupiliśmy pierwszy samochód ciężarowy, którym na początku jeździłem sam, później przyszli kierowcy i zaczęliśmy to rozwijać równolegle z usługami dla okolicznych rolników. W niektórych momentach jeździliśmy nawet po całej Polsce – wspomina pan Rafał.
Jak wspomina w pewnym momencie nawiązał większą współpracę - z firmą Poland Plants, która z czasem stała się największym odbiorcą usług.
- Współpracujemy już ok. 20 lat, kosiliśmy na początku kukurydzę, później ich wymagania rosły. To klient duży, i taki z którym współpracuje się bardzo dobrze – opowiada.
Jak mówi nam z kolei przedstawiciel Poland Plants – korzystanie z usług jest po prostu bardziej opłacalne.
- Mając firmę z profesjonalnym sprzętem, żniwa możemy zakończyć w około trzy tygodnie. Ważna jest ponadto jakość - zebranego ziarna, chodzi o małe straty, dobrze pociętą i rozrzuconą słomę – wylicza Mariusz Jurczyk z Poland Plants, która na co dzień skupia się głównie na produkcji odmian sadzonek truskawek.
Od lewej: Mariusz Jurczyk, Paweł Sieczkowski, Rafał Sieczkowski.
Jakie wydajności może osiągnąć kombajn podczas żniw?
Co z wydajnościami?
- Zakładam, że jeden kombajn jest w stanie wymłócić dziennie średnio około 50 hektarów natomiast są dni zdecydowanie lepsze są też również i gorsze. Wszystko zależy od tego jaki jest rok, jakie zbiory, jakie pola itd. - wylicza właściciel Dor-Agro.
Jeśli chodzi o rekordy – nowy Claas u pana Rafała jest w stanie osiągnąć chwilową wydajność na poziomie 120-130 ton na godzinę. - Nie ma sensu składać rury – śmieją się w gospodarstwie.
Praca operatora kombajnu. Coraz nowsze systemy
Paweł Sieczkowski, syn pana Rafała, który jest już doświadczonym kombajnistą i od lat wykonuje wspomniane usługi, zaznacza wprost: postęp technologiczny w przypadku tych maszyn jest naprawdę ogromny.
ZOBACZ WIDEO:
- Dzisiejszy sprzęt to swoista przepaść w porównaniu z poprzednimi. To m.in. ogromna wygoda dla operatora, kombajn jest na podwoziu gąsienicowym, amortyzowana jest tylna oś - jakość pracy jest bardzo dobra. Czasami nie chce się z niego wysiadać, jak żniwa się kończą – żartuje pan Paweł.
Jeden z kombajnów, którym operuje, posiada ponadto system Cemos. Pozwala na poniekąd automatyczną pracę – to system, który sam dostosowuje pracę kombajnu do panujących warunków, zapewniając optymalne ustawienia młocarni, separacji i czyszczenia. Jak pracuje się na takich rozwiązania a jak bez nich?
- Można powiedzieć, że Cemos wykonuje za nas najcięższą robotę. Na naszym terenie mamy bardzo dużo mozaik - gruntów słabych z klasami dobrej jakości ziemi. W tych momentach system Cemos najlepiej się sprawdza. Jest elastyczny, zmienia swoje parametry wjeżdżając i wyjeżdżając z jakościowej pszenicy – opowiada nam na koniec pan Paweł.
- Tagi:
- kombajn
- Dor-Agro
- Fortschritt
- Claas