Szkoła w Marszewie z nowoczesnym budynkiem warsztatów [ZDJĘCIA]
- Idzie pani na otwarcie tego pawilonu za grube miliony? - zaczepia mnie grupka rozbawionych młodzieńców. - To tam na prawo! - pokazują i uciekają. Pawilon stoi przy drodze i jest tak okazały, że trudno go przeoczyć. Przed budynkiem przejmuje mnie już oficjalna eskorta - dwójka uczniów w odświętnych strojach. Wewnątrz zbierają się goście. Imponująca liczba oficjeli: posłowie, przedstawiciele rządu, samorządowcy, dyrektorzy zaprzyjaźnionych szkół, no i duchowni. Mszę świętą w połączeniu z poświęceniem budynku odprawia ksiądz biskup o. Łukasz Mirosław Buzun. Witanie gości, przemowy, podziękowania i życzenia zajmują ponad godzinę. Dyrektor Grażyna Borkowska wyraźnie przejęta i wzruszona opowiada o inwestycji. Jej koszt to ponad 3 miliony złotych, powierznia - 698 metrów kwadratowych, a kubatura - 5353 metry sześcienne. Szkoła podlega ministerstwu rolnictwa i to dzięki jego finansowaniu budowa była możliwa. Na uroczystości jest obecna Anna Radecka - dyrektor Departamentu Oświaty i Polityki Społecznej MRiRW - i to głównie do niej kierowane są podziękiwania oraz prośby o dalszą opiekę i wsparcie. Także od innych dyrektorów szkół rolniczych, którzy licznie przybyli na otwarcie.
Część artystyczna to widowisko patriotyczne oparte na motywach "Wesela" Wyspiańskiego. A po nim - już w zacznie lżejszej stylistyce - występ szkolnej orkiestry "Marszewski Band". W orkiestrze grają także absolwenci. Widzę niegdysiejszego współpacownika "Wieści Rolniczych" Pawła Nowickiego z wielkim suzafonem.
Po występach poczęstunek i zwiedzanie. Moim przewodnikiem jest Zenon Owieśny, były wicedyrektor marszewskiej placówki, nadal zaangażowany w jej rozwój. Zaczynamy od pawilonu. Na razie stoją tu tylko dwa ciągniki - najnowsze nabytki: Zetor i New Holland. Wicedyrektor Sebastian Trawiński tłumaczy, że wkrótce powstaną tu między innymi trzy stanowiska do naprawy maszyn, wykorzystywane zarówno do dydaktyki, jak i egzaminów zawodowych. Na wyposażenie budynku szkoła ma na razie 150 tys. złotych. Część sprzętów będzie przeniesiona ze starego budynku. Obiecuję wicedyrektorowi, że przyjedziemy tu z kamerą, gdy już warsztaty będą pracować pełną parą.
Przenosimy się do jednego z budynków szkoły. W drzwiach mijamy Tadeusza Raka - prezesa "Spomaszu" i honorowego przewodnczącego Rady Rodziców. - Koniecznie zobaczcie FarmBota! - zachęca. FarmBot to amerykański robot przeznaczony do uprawy roślin, na razie w fazie testów - ale ma być w przyszłości wykorzystywany w kosmosie. Udało się go szkole pozyskać właśnie dzięki zaangażowaniu Tadeusza Raka. Przy robocie zbyt długo nie postaliśmy, bo nie miał nic do roboty. W uprawie ani jednego chwasta, rośliny świeżo podlane, gleba wzruszona. Zwiedzamy więc kolejne sale. Największe wrażenie robi na mnie nowo oddany do użytku dział weterynarii. Lśniący, przeszklony korytarz, bogato wyposażone klasy... Wspinamy się jeszcze na drugie i trzecie piętro do internatu. Robi wrażenie. Pokój gier, sala telewizyjna, miękkie meble, świetnie wyposażona kuchnia - jest nawet ekspres do kawy. Rozmawiamy z mieszkankami. Sympatyczne, miłe dziewczyny. Jedna z nich - Monika zostaje naszą przewodniczką na dalszą cześć zwiedzania. Jest w I klasie o profilu technolog żywienia, więc prowadzi nas do kuchni, w której odbywają się zajęcia praktyczne. Opowiada o ciekawych lekcjach i o tym, że szkoła opłaca uczniom przydatne kursy i konkursy, na przykład kurs baristy. Monika powinna występować w reklamówkach szkoły - taka jest otwarta i przekonywająca.
Nie wiem, czy to przypadek, że wszyscy młodzi ludzie, których spotykam tego dnia w Marszewie, są niesamowicie zaangażowani, dumni ze swojej szkoły, mili i grzeczni. To może być większym kapitałem tej placówki niż inwestycja za miliony. A może to jedno z drugim się łączy, jedno z drugiego wynika?