Czwarte pokolenie na 13 hektarach sadu (WIDEO)
MODERNIZACJA GOSPODARSTWA, ODMIANY JABŁEK
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po przejęciu gospodarstwa rozpoczął jego gruntowną modernizację. Głównym powodem zmian była ekonomia. Nowoczesne, gęste sady są w stanie dać wysokie plony i wysokiej jakości owoc. - Stare, dawniejsze sady były głównie przemysłowymi - wyjaśnia właściciel. Rynek miał tak małe wymagania, że stare odmiany tzw. deserowe można było praktycznie wszystkie sprzedać na zieleniakach. Przyszedł czas zmian - konsument wymaga dziś jabłek odpowiedniej jakości. To wymusiło modernizację sadów.
Obecnie sadownik z Kozietuł Nowych skupia się na trzech, czterech głównych odmianach rynkowych - przede wszystkim pod odbiorców sieciowych. - W ostatnich latach eksport wschodni praktycznie zamarł. Najważniejszym kierunkiem zbytu naszych owoców są markety. U tych odbiorców wymagania co do odmian są porównywalne z tymi zachodnimi, właściwie - takie same. Handel w zasadzie w tej chwili nie uznaje granic. Sieciówki są w kilku krajach i w kilku krajach te same odmiany są sprzedawane - mówi Dariusz Cieślak.
OPŁACALNOŚĆ PRODUKCJI
W latach 80-tych ubiegłego stulecia 2-hektarowy sad dawał dobre utrzymanie rodzinie. Komercjalizacja i specjalizacja zmusiła sadownika - podobnie jak innych w rejonie - do zwiększenia produkcji, żeby utrzymać ten sam poziom dochodowości. To był niezbędny czynnik, żeby gospodarstwo w dobrej formie funkcjonowało dalej, tak jak jest teraz.
- W czasie tych ostatnich 26-27 lat samodzielnego zarządzania tym gospodarstwem przeszliśmy też pełną modernizację nasadzeń - praktycznie wszystkie nasadzenia są już poniżej 20 lat. Najwięcej jest tych liczących do 10 lat. Zmodernizowaliśmy bazę przechowalniczą, dysponujemy chłodniami z kontrolowaną atmosferą - mówi Dariusz Cieślak. Przeprowadzoną w ostatnim czasie inwestycją była fotowoltaika.
Opłacalność produkcji w sadownictwie jest zmienna. Głównym czynnikiem są urodzaje i tzw. klęski urodzaju. - Polska jest krajem o bardzo dużej produkcji. Jeżeli nie ma żadnych czynników klimatycznych i osiągamy poziom kilku milionów ton - nawet 5 mln ton - mamy problem z zagospodarowaniem owoców. Spożycie w Polsce wynosi poniżej 1 mln ton. Cała nadwyżka musi być sprzedana na zewnątrz lub trafić do przetwórstwa - tłumaczy Dariusz Cieślak.
Urodzaj uzależniony jest od warunków pogodowych. - Przez ostatnie dwa lata mieliśmy wiosenne przymrozki, które mocno zredukowały plony. W „normalne” lata to gospodarstwo produkuje ok. 500 ton owoców - dodaje właściciel. Całe gospodarstwo jest nawodniane. - Jesteśmy więc w stanie neutralizować skutki suszy. Przymrozki czy grady to jest, niestety, problem - przyznaje sadownik.