Rodzina Cichych stawia na wydajność i jakość
Tomasz Cichy z Jedlca zajmuje się głównie hodowlą krów mlecznych. W pracę zaangażowana jest cała rodzina. Pomaga żona Angelika, a także rodzice, po których pan Tomasz otrzymał gospodarstwo.
Rodzina Cichych ma 12 ha własnej ziemi, a 10 ha dzierżawi.
- Na 15 hektarach rośnie kukurydza, reszta to trawy, w tym hektar lucerny - mówi Tomasz Cichy. Wszystko to na własne potrzeby, czyli hodowli krów mlecznych.- Krów dojnych mamy 34, plus młodzież, to będzie w granicach 70 sztuk razem - dodaje.
Są to krowy rasy HF (holsztyńsko-fryzyjskiej), jak podkreśla pan Tomasz, typowo mlecznej. W pracy pomaga mu żona Angelika, a także rodzice: Marek i Jolanta, od których trzy lata temu przejął gospodarstwo.
Dobrej jakości, bez GMO
Mleko z Jedlca jest sprzedawane do jednej z największych mleczarni w kraju. Co drugi dzień przyjeżdża cysterna, które je zabiera. Umowę państwo Cichy mają podpisaną bezterminowo.
- Kiedy przejąłem gospodarstwo, musiałem się zdecydować na którąś mleczarnię, a cena mi odpowiadała. Z Jedlca w sumie odstawia tam mleko pięciu gospodarzy. Mleko mamy dobrej jakości, bez GMO. Dbamy o dobrą paszę dla naszych krów, radzimy się w tej kwestii specjalistów i wszystko, co podajemy, jest naturalne - podkreśla Tomasz Cichy.
Miesięcznie odstawiają 30.000 litrów mleka. Roczna wydajność stada to 11.700 litrów od sztuki.
Pomaga cała rodzina
Gospodarz korzysta z własnych sprzętów rolniczych: przyczepy samozbierającej do trawy, maszyn do zielonki i sprzętu do kiszonek. Podczas przepisywania gospodarstwa przez rodziców, pan Tomasz "załapał" się na dotację z programu Młody Rolnik. Z tej dotacji udało się zakupić: rozrzutnik obornika i zgrabiarkę do trawy. Potem już z funduszy unijnych nie korzystali.
- Krowami zajmujemy się bardzo długo. Od 18 lat krowy utrzymywane są w oborze wolnostanowiskowej. Jest na życie, jest na inwestycje, nie narzekam - mówi pan Tomasz. Jego żona Angelika zajmuje się udojem, on sam żywieniem, a ojciec - odchowem cielaków. Synowie: 8-letni Jasiu i 5-letni Kacper też już trochę pomagają.
Na wakacje trudno jest wyjechać
Dzień w gospodarstwie zaczyna się wcześnie, ok. 5.30. Kończy się koło 19.00.
- Rano doimy i oprzątamy. Potem jemy wspólne śniadanie. Jest więc czas usiąść. Potem załatwiamy różne sprawy. Nie jest na pewno tak, jak w hodowli roślinnej, przy warzywach, że praca na polu zajmuje większość czasu. Dwa, trzy dni zbieramy na kiszonkę, a potem już w polu tyle pracy nie ma - opowiada Tomasz Cichy. Na wakacje jednak trudno jest wyjechać, bo krowami trzeba się zajmować cały czas. - Dzieciom staramy się zapewniać atrakcje na miejscu. Jedziemy do kina, nad jezioro, do żubrów, na plac zabaw - mówi pani Angelika.
ZOBACZ TAKŻE: Jonasz Pospieszny - podkuwacz koni z ambicjami
Planują powiększyć stado
Tomasz Cichy ze swojej hodowli sprzedaje głównie byczki. - Takie tygodniowe już mogą być sprzedane - mówi. Jałówki zostawia na remont stada, ale czasami także sprzedaje. Obora dla krów jest sukcesywnie modernizowana. W ubiegłym roku po raz kolejny została powiększona i unowocześniona.
- Powiększyliśmy też halę udojową, z 4 na 10 krów. Mleko przechowujemy w zbiorniku - dodaje Angelika Cicha. Planują jeszcze powiększyć stado o 40 kilku sztuk. - Stawiamy na wydajność i jakość - zapewnia pan Tomasz.
Mleko - ulubionym daniem
Mleko jest w rodzinie najbardziej ulubionym produktem.
- Dzieci potrafią jeść płatki z naszym mlekiem na śniadanie, obiad i kolację. Mają takie dni. Mogą pić mleko na okrągło - śmieje się mama Jasia i Kacpra. Czasami dostają mleko w szkole, kartonikowe. Też je piją, bo lubią, ale zawsze mówią, że z domu lepsze. - Akurat w naszej miejscowości jest dużo hodowli krów. Ale to taka zdrowa rywalizacja - mówi pan Tomasz. Czy ma plany na przyszłość, jeśli chodzi o gospodarstwo? - Plany są, ale czasem nie warto o nich za dużo mówić, bo mogą się nie udać! - podsumowuje rolnik.
- Tagi:
- hodowla
- krowy mleczne
- sylwetka