Przybyłowie uprawiają 160 ha i utrzymują 140 krów [VIDEO]
Gospodarstwo rodziny Przybyłów położone jest w miejscowości Brzezie, w okolicach Gostynia, w Wielkopolsce. Jak duże zmiany przyniosły nowe technologie w ich codziennej pracy z bydłem mlecznym? Jakie mają plany na przyszłość?
- Krowy są w gospodarstwie z naszego punktu widzenia praktycznie od zawsze, od co najmniej trzech pokoleń, ale tak naprawdę kluczowe zmiany w podejściu do hodowli i technologii zaszły w ostatnich 25-30 latach
- mówi Walenty Przybył, który prowadzi gospodarstwo rolne wraz z żoną Mariolą oraz synem Mikołajem.
- Pamiętam doskonale, jak jeszcze w latach 90-tych mieliśmy kilka krów utrzymywanych w oborze uwięziowej. Zwierzęta dojone były dojarką bańkową - wspomina Przybył.
Zmiany zaczęły się w 1997 roku, kiedy rodzina zdecydowała się zrezygnować całkowicie z hodowli trzody chlewnej i postawiła na modernizację obory.
- Zwiększyliśmy stado najpierw do 40 krów, które utrzymywane były w dalszym ciągu na uwięzi i dojone dojarką przewodową. Następnie po kilku latach przyszedł czas na kolejną rozbudowę. Postawiliśmy nową oborę, w której krowy były utrzymywane już w systemie wolnostanowiskowym, a dój był przeprowadzany na hali udojowej typu rybia ość 2 x 5. Stado wzrosło wtedy do 80 sztuk - mówi Walenty Przybył.
Wraz z upływem czasu i lepszymi efektami pracy na nowej oborze, rodzina zdecydowała się jeszcze powiększyć obiekt i stado.
- Zmieniliśmy też system doju. Stado liczy sobie obecnie 140 mlecznic, które są dojone przez 2 roboty udojowe firmy GEA - informuje Walenty Przybył, podkreślając, że nieustanny rozwój jest dla gospodarstwa bardzo ważny.
- Jedna rozbudowa i zmiana technologii na bardziej nowoczesną w naszym gospodarstwie jest przeprowadzana mniej więcej co 10 lat. Zobaczymy, jak będzie wyglądać koniunktura na rynku, ale jeśli chodzi o technologię, to na pewno będziemy jeszcze naszą oborę i wszystko, co związane z hodowlą, unowocześniać, a myślę, że może się także powiększyć ilość krów w stadzie - mówi rolnik, któremu wtóruje syn: - Docelowo chciałbym mieć taką hodowlę, która będzie w dużej części zautomatyzowana, a ilość krów w stadzie zakręci się w okolicach 180 sztuk. Tak, żeby też dać radę zrobić wszystko rodzinnie i nie musieć zatrudniać dodatkowych pracowników do pracy - tłumaczy młodszy z Przybyłów
- Mikołaj zaznacza jednak, że zależy mu przede wszystkim na podnoszeniu efektywności produkcji, a nie windowaniu ilości krów w stadzie.
- Twierdzimy wspólnie, że lepiej jest podnosić wydajność. Na pewno w przyszłości chciałbym zainwestować w jeszcze jednego robota, ale to już jest górna granica w przypadku gospodarstwa rodzinnego - uzupełnia młody rolnik.