Mirosław Mergalski: Od gospodarki nie ma urlopu [ZDJĘCIA]
- 1/3
- następne zdjęcie
- Rolnictwo trzeba pokochać, inaczej można się do niego bardzo szybko zrazić. Zbyt wiele czynników niezależnych od człowieka ma tu wpływ na powodzenie i to ludzi zniechęca - podkreśla Mirosław Mergalski, rolnik z gm. Pawłów (pow. starachowicki), który nie wyobraża sobie, by miał robić w życiu coś innego.
Serce do rolnictwa i ręce chętne do pracy - to z pewnością cechuje rolnika z Nieczulic w gm. Pawłów. Mirosław Mergalski ma 59 lat i odkąd pamięta, pracował w polu. Od dziecka. Gospodarstwo przejął po rodzicach, początkowo do obrobienia był niewielki skrawek ziemi...
- Gospodarstwo obejmowało 4 hektary i była to typowa działka rolnicza, jakich wiele w tej okolicy. Oprócz upraw dominowała przede wszystkim hodowla zwierząt: krowy, świnie, owce, gęsi. Wynikało to z zaszłości i tradycji. Nie było co kupić w sklepie, to lepiej było wyhodować na swoje potrzeby. Było mięso, mleko na sprzedaż. Z typowych upraw - zboża, w latach 80. nastąpiła reorganizacja, zaczęliśmy uprawiać buraki cukrowe (nasienne). Po 1990 roku polikwidowano małe cukrownie, ludzie przestali kupować nasiona, to i przestało się opłacać. Kiedy skończyłem Technikum Ogrodnicze w Mokoszynie w latach 80. przejąłem gospodarstwo po rodzicach i zacząłem dokupywać ziemi. Dziś jest to areał o powierzchni ponad 20 ha, z czego połowa to własność, reszta to dzierżawa - mówi pan Mirosław.
Oprócz tradycyjnych upraw zbóż, takich jak pszenica, którą sprzedaje i zostawia na potrzeby zwierząt, w zagrodzie naszego rolnika jest sad, gdzie rosną jabłonie, wiśnie i śliwki. Nie brakuje też upraw naszych warzyw, takich jak kapusta (ok. 1 ha), ogórki (70-80 arów) czy czosnek (20 arów). Są też niewielkie ilości marchewki, buraków oraz cebuli cukrowej. 2,5 ha stanowią ziemniaki, a 4-5 ha rośliny motylkowe (groch i łubin ze względu na pasze).
Pogoda płata figle
- Uprawiamy to w takiej ilości, w jakiej możemy sprzedać. Odbiorców mamy głównie detalicznych na targowiskach w Starachowicach i Rudkach. Nie patrzymy tak naprawdę na cenę. Bo łatwo coś jest wyhodować w dużej ilości, tylko trudniej to potem zbyć. A szkoda byłoby wyrzucić - nie ukrywa rolnik, który ma wiele szacunku do ziemi i jej owoców.
ZOBACZ TAKŻE: Rolnik z powołania. Łączy pracę z pasją [ZDJĘCIA]
- 1/3
- następne zdjęcie