Marcin Obałek - człowiek, który Ursusem przemierza świat
- 1/19
- następne zdjęcie
Traktorem zjeździł kawał świata. Pokonał nim już 20 tysięcy kilometrów. Przemierzył Amerykę Południową. Dotarł do Argentyny, Boliwii, Chile, Peru oraz Urugwaju. Udało mi się przejechać dżunglę amazońską, przełęcze andyjskie, pola gejzerów, bezkresną pamę, a także największą słoną pustynię świata (Salar de Uyuni). Teraz przygotowuje się do wyprawy ciągnikiem po Australii. Mowa o Marcinie Obałku, nietypowym podróżniku, pomysłodawcy słynnej Traktoriady.
Traktoriada to spektakularna podróż ciągnikiem rolniczym dokoła świata. Projekt rozpoczął się w 2002 r. Wówczas to Marcin Obałek z ekipą wyruszył Ursusem 6014 na podbój Ameryki Południowej.
Dlaczego traktor? Czemu Ursus?
- Taki pojazd daje możliwość dotarcia w miejsca, gdzie nawet najlepszy samochód terenowy nas nie zawiezie - tłumaczy Marcin Obałek. Zaznacza, że już wcześniej miał styczność z tego typu sprzętem. - Mam rodzinę na wsi. Mój Dziadek Kazimierz Urbaniak pochodzi z Południowej Wielkopolski, z Łęki Wielkiej, Michałowa w okolicach Gostynia, z rodziny o silnych korzeniach patriotycznych. Pradziadowie walczyli bowiem w Powstaniu Wielkopolskim czy w wojnie polsko- polszewickiej, oczywiście jako ochotnicy. Najmłodszy brat dziadka Józef, do dziś prowadzi gospodarstwo w podpoznańskich Krzesinach - i tu właśnie była nasza pierwsza baza przygotowawcza do wyprawy, a jako pierwszy mechanik na wyprawę ruszył o 1,5 roku starszy ode mnie Wojtek Urbaniak, mój kuzyn, a w zasadzie wuj (syn brata dziadka). Zatem kontakt z gospodarką miałem od zawsze, także to nie było dla mnie nic obcego. Sam zresztą przed wyjazdem studiowałem zootechnikę na Akadami Rolniczej w Poznaniu - mówi podróżnik. Czemu Ursus?
- Tutaj trzeba zwrócić uwagę na kilka wątków. Najważniejszy to ten patriotyczny. Jesteśmy Polakami, nie wyobrażam więc sobie, żebym miał niemiecką, amerykańską czy inną marką promować. Natomiast drugim powodem, który podyktował tę całą wyprawę, było moje spotkanie pierwszego stopnia - oko w oko - z Ursusem w Pakistanie. Doszło do tego podczas mojej pierwszej dalszej wyprawy. Na 7 miesięcy pojechałem do Azji. Podróżowałem tam drogą lądową, przecierając (dla siebie) szklak, który przetarto tysiące lat temu - Szlak Jedwabny. No i wówczas w Dolinie Indusu w Pakistanie spotkałem pracujące w polu nasze Ursusy C 330 - opowiada globtroter.
Przyznaje, że było to było bardzo pozytywne zaskoczenie. - Nam się wtedy popsuła niemiecka furgonetka. Do pomocy przyjechał mężczyzna, który obrabiał pole Ursusem. Był bardzo dumy. Kurcze, nie wiedzieliśmy, czy się przyznawać, że jesteśmy z Polski, no bo, co będzie, jak się okaże, że ten Ursus mu się ciągle psuje? Może nas podpalą? (śmieje się nasz rozmówca - przyp.red.). Było wręcz przeciwnie. Facet opowiadał, że już 30 lat tym sprzętem pracuje w polu i jest to jeden z najlepszych traktorów - wspomina podróżnik. Właśnie wtedy zaczęła kiełkować myśl o podróży ciągnikiem dokoła świata. Od pomysłu do realizacji minęło trochę czasu.
- Jeszcze za „starego Ursusa” z Zakładu Przemysłowego Ciągników Ursus w Warszawie, kiedy dyrektorem handlu zagranicznego był pan Tomasz Horbal, a prezesem pan dr Jeske, zaproponowałem, aby poprzez wyprawę dookoła świata promować naszą markę. Oczywiście, zaznaczyłem, że nie chodzi o sam przejazd ciągnikiem. W grę wchodziło również odwiedzanie punktów dealerskich i pozyskiwanie nowych kontaktów. Nasz pomysł spodobał się zarządowi Ursusa - mówi globtroter.
Teraz zaczyna to wszystko procentować. - W Brazylii, Boliwii, Urugwaju i Argentynie jest zainteresowanie polskimi maszynami i nie mówię tu tylko i wyłącznie o Ursusie, ale także o kilku innych polskich producentach - zwraca uwagę podróżnik.
Traktorem, którym Marcin Obałek wraz z „załogą” wyruszył w świat, był Ursus 6014. - Teraz wydaje się, że to jest stary sprzęt, ale gdy startowaliśmy, a było to kilkanaście lat temu, to ciągnik był prawie nowy. Ten model znajdował się wówczas na linii produkcyjnej. Można rzec o nim brat bliźniak, taki trochę mocniejszy, Ursusa 5314 z napędem na cztery koła, mający 83 KM i turbodoładowanie - opowiada globtroter. Zaznacza, że ich Ursus miał zrobionych raptem kilkaset godzin i zjechał właśnie z zakładów doświadczalnych. - Wartością dodaną tej naszej podróży miało być bowiem również to, że po przejechaniu trasy ciągnik trafia z powrotem do zakładów doświadczalnych i zostaje rozebrany na śrubki, żeby poddać go dokładnej analizie - wyjaśnia podróżnik.
Czytaj także: Jedzie ciągnikiem po Polsce
Ameryka Południowa zamiast Azji. Wojna pokrzyżowała plany
Wyprawa miała się rozpocząć od Azji, trasą już wcześniej przebytą przez globtrotera - Turcja, Iran, Pakistan. Wojna w Afganistanie pokrzyżowana jednak te plany. - Przejazd przez kraje Bliskiego Wschodu okazał się niemożliwy. Niepokoje społeczne, wizja zagrożenia zdrowia i życia sprawiły, że zrezygnowaliśmy z tej wyprawy, choć podróż mieliśmy ją bardzo dobrze zaplanowaną. Szybko musieliśmy to przemodelować i zdecydowaliśmy się na Amerykę Południową - opowiada Marcin Obałek.
Jak reagowano w Ameryce Południowej na podróżnika przemieszczającego się dość nietypowym środkiem lokomocji? - Wszystko zależało od miejsca. Tam, gdzie kultura rolna była dość wysoka i tych traktorów było dość dużo, to pojawienie się ciągnika nie był czymś nadzwyczajnym. W sumie dopiero, jak się zatrzymywaliśmy i ludzie widzieli osoby o białej skórze, niebieskich oczach, w dodatku blondynów, to się zastanawiali, o co chodzi, skąd się urwaliśmy. Największy szok był jednak w miejscach, w których na polu nadal pracuje się ręcznie, np. w Andach. Podejrzewam, że tam nasz Ursus dla niektórych mógł być pierwszą maszyną, jaką widzieli w ich wiosce - przypuszcza nasz rozmówca. A jakie miejsca najbardziej zaskoczyły podróżnika? - Pierwszym takim szokiem było wysiadka w Ameryce Południowej. Buenos Aires - wielkie miasto, 12 mln mieszkańców. My stamtąd chyba przez 3 dni nie mogliśmy wyjechać - wspomina Marcin Obałek. Opowiada również o Boliwii.
- To zupełnie inny kraj. Tam jest 60% rdzennej ludności indiańskiej. Ta kultura jest zupełnie odmienna od naszej. W pamięci utkwiła mi jedna z imprez, która się tam odbywała - mianowicie barburka. Święta Barbara była patronką jednej z boliwijskich wiosek, do której ksiądz przyjeżdża raz w roku. Kilka dni przed przybyciem duchownego odbyła się właśnie tam impreza w kościele, bo kościół jest najważniejszy. W świątyni celebrowano święte liście koki, które składano na ołtarzu i polewano je spirytusem, bo alkohol też miał swój rytuał. Indianie wzburzali także piwo i nim również lali po ołtarzu. W ten sposób składali dar Bogu. Przyznam, że byłem tym zszokowany - mówi globtroter.
Wprawa po Ameryce Południowej była podzielona na 9 etapów. Marcin Obałek spędził tam w sumie 3,5 roku. Ciągnikiem dotarł do Argentyny, Boliwii, Chile, Peru oraz Urugwaju. Udało mi się przejechać nim dżunglę amazońską, przełęcze andyjskie, pola gejzerów, bezkresną pampę, a także największe solnisko, czy słone jezioro świata. - Po Ameryce Południowej podróżowałem jednak nie tylko traktorem, ciągnik był tylko jednym z elementów wyprawy. W trakcie naszego pobytu w Ameryce prowadziliśmy bowiem również m.in. prace archeologiczne. Także, jakby to złożyć wszystko do kupy, to tych elementów jazdy zebrałoby się gdzieś około 4 miesięcy. W końcu te 20 tys. kilometrów gdzieś trzeba było zmieścić. Były przecież czasami odcinki, w których przejechało się tylko kilkanaście kilometrów dziennie, bo teren bywał bardzo nieprzyjazny - wyjaśnia podróżnik. Zwraca także uwagę na to, że z każdym etapem podróży zmieniała się ekipa współtowarzyszy. - W sumie przez całą wyprawę to się przewinęło kilkanaście osób - wylicza Marcin Obałek. - Dołączali się do nas również ludzie zapoznani podczas wyprawy, m.in. Argentyńczycy i Boliwijczycy. Mieliśmy też na pokładzie dwie Niemki, które nauczyły się prowadzić traktor - dodaje.
Czas na Australię i Afrykę
Aktualnie Marcin Obałek szykuje się na wyprawę do Australii. - Mamy wyremontowany traktor Ursus C328 z 1966 r. Chcemy pokazać, że damy radę. Poprzednio jechaliśmy nowym ciągnikiem, teraz zamierzamy udowodnić, że ten starty też się spisze. A jak dobrze pójdzie, to w kolejnym transporcie do Australii popłyną również inne polskie maszyny rolnicze, bo jednym z naszych celów przejazdu przez ten kontynent jest zainteresowanie naszym sprzętem odbiory australijskiego - zaznacza globtroter. W trakcie wyprawy podróżnicy, jak zwykle, będą bowiem odwiedzać punkty dealerskie sprzętu rolniczego i pozyskiwać nowe kontakty.
Z wyprawy traktorem po Australii ma powstać serial telewizyjny.
- Rok wcześniej jechaliśmy maluchem z Czechami i Słowakami. Poza maluchem jechały z nami dwa trabanty, jawa i cezetka. Po paru miesiącach z tego przejazdu mieliśmy ekranizację kinową w Czechach i na Słowacji. Teraz już chyba 4 odcinek tego serialu leci w czeskiej telewizji. Szlak mamy przetarty, także myślę, że serial w wyprawy Ursusem też będzie czymś ciekawym - uważa Marcin Obałek.
Marcin Obałek planuje również podróż po Afryce. Na tę wyprawę polskiego podróżnika zaprosiła ekipa ze Słowacji.
-
W ramach Akademii Traktoriady i Mobilnego Centrum Kultury im. Michała Drzymały ekipa podróżników - traktorzystów odwiedza domy kultury, szkoły oraz biblioteki w Polsce i poza jej granicami. Podczas spotkań autorski pokazywane są zdjęcia i filmy z wypraw. W ten sposób realizuje się gminne programy profilaktyki uzależnień. Jeśli sami macie ochotę, aby podróżnicy darli do was, zaproście ich do siebie. „Traktorzyści” na pewno chętnie się pojawią.
-
Ekipa Traktoriady wraz ze Starym Traktorem Bieszczady przygotowa wystawę zabytkowych ciągników na CTR w Nadarzynie w dniach 25-27 listopada 2016 r.
-
Wszystkie działania załogi Traktoriady bazują na silnych patriotycznych fundamentach. Dzięki temu ekipa podróżników utworzyła Klaster Wspierania Polskiej Gospodarki Jedność, który kojarzy potencjalnych kontrahentów tylko z naszymi rodzimymi podmiotami, produkującymi w Polsce, niezatrudniających ludzi i dający impuls do rozwoju całego kraju. - Naszą ideą jest jednocznie polskich producentów i wspólna reprezentacja naszych produktów. Moim zdaniem, ma to ogromny potencjał i jest jedyną drogą w wygraniu z konkurencją i obcym kapitałem. Ku chwale i sile Rzeczypospolitej! - podkreśla Marcin Obałek.
Czytaj także: Objechał ciągnikiem całą Polskę w 80 dni! [FILM i ZDJĘCIA]
- 1/19
- następne zdjęcie