Jan Bereda uprawia 150 ha, hoduje bydło i produkuje prąd [VIDEO]
Jan Bereda prowadzi gospodarstwo rolne w miejscowości Mała Klonia położonej w woj. kujawsko-pomorskim. Z jakiej produkcji uzyskuje największe przychody? Co sądzi o podwyżkach cen nawozów? Jaki problem rozwiązała u niego fotowoltaika? Jak widzi przyszłość swojego gospodarstwa?
- Według mnie producenci nawozów wykorzystują obecną sytuację i sztucznie zawyżają ceny - mówi Jan Bereda. - Jako przykład manipulacji cenowej powiem, że przed samą Wigilią dostałem ofertę zakupu saletry amonowej od polskiego producenta za bardzo wysoką cenę. Po dwóch dniach została ona znacząco skorygowana… Widzę więc, że czasami te ceny są po prostu brane z kapelusza - dodaje rolnik, któremu część zapasów nawozowych na przyszły sezon udało się szczęśliwie nabyć jeszcze przed drastycznymi podwyżkami cen. - Część materiału zgromadziłem zaraz po żniwach, ale nie kupiłem wszystkiego, bo wiadomo, nie posiadałem w tamtym okresie aż tylu środków na ten cel - zaznacza. Jeżeli ceny pozostaną na tak wysokim poziomie, w dłuższej perspektywie może to być dla rolników potężny problem. - To drenuje nasze kieszenie. Jeśli dodamy do tego rosnące ceny innych środków potrzebnych do produkcji… przyszłość nie rysuje się przed nami w kolorowych barwach. Do tej pory udawało mi się utrzymywać rentowność, ale obecna sytuacja szokuje - podkreśla rolnik.
Produkcja roślinna głównym dochodem
- Uprawiam 150 ha ziemi oraz utrzymuję bydło mleczne i opasowe, w sumie jest to około 70 sztuk - mówi rolnik. Jak zaznacza, większy przychód udaje mu się uzyskiwać z produkcji roślinnej. - Uprawiam gleby przede wszystkim należące do III klasy bonitacyjnej. Jest też trochę IV klasy. Myślę, że są to bardzo dobre grunty, które pozwalają uprawiać praktycznie każdą roślinę - podkreśla Bereda. Obecnie na swoich gruntach wysiewa rzepak, kukurydzę, pszenicę oraz trawy i lucernę - przeznaczone na sianokiszonkę dla bydła. - Do hodowli wykorzystujemy tylko część areału. Zwierząt nie jest aż tak dużo. Większość zboża i kukurydzy sprzedajemy - przyznaje rolnik, który jest zadowolony z wyników, jakie udało się osiągnąć na polach w ubiegłym sezonie. - Średnio z hektara zebraliśmy 3,8 t rzepaku, 7,5 t pszenicy i 9,5 t kukurydzy - już po wysuszeniu. Oby każdy rok tak wyglądał, to będzie dobrze, a przynajmniej tak myślę, bo bywało gorzej… - zaznacza.
Jan Bereda część swoich pól uprawia tradycyjnie - z użyciem pługa, a na części stopniowo wprowadza uprawę bezorkową. - Widzę, że bezorka sprawdza się u mnie równie dobrze i nie jestem do niej sceptycznie nastawiony. Wykorzystywałem ją już od kilku lat, korzystając z usług, a w ostatnim czasie udało mi się nabyć własny agregat 3-belkowy i robię to sam - tłumaczy właściciel gospodarstwa. Jak podkreśla, bezorkowa uprawa gleby była bardzo pomocna w ostatnim przygotowaniu pól pod zasiewy rzepaku. - W naszej okolicy ten okres był w ubiegłym roku bardzo suchy i był problem z zaoraniem pól pod rzepak. Dlatego poszliśmy w uprawę bezorkową. Dzięki niej rzepak udało się zasiać szybciej, a rośliny bardzo ładnie powschodziły. Zaoszczędziliśmy więc na czasie, a ponadto plantacja jest na dzisiaj w bardzo dobrej kondycji - tłumaczy rolnik.
Pracochłonna hodowla. Gra warta świeczki?
- Typowy dzień w okresie zimowym wygląda tak, że zaczynamy pracę dojem o 6-tej rano. Razem z oprzętem krów i opasów zajmuje nam to dwie godziny. Podobnie po południu - tłumaczy Jan Bereda. Jak zaznacza rolnik, ze względu na ograniczone możliwości nieco przestarzałych już budynków inwentarskich, jakie posiada, utrzymywanie zwierząt niesie za sobą dużą ilość pracy ręcznej. - Na tyle na ile jest to możliwe staramy się ułatwić pracę. Paszę dostarczamy zwierzętom ładowarkami, a obornik usuwany jest mechanicznie. Ze względu na wysokość obory nie da się jednak wjechać do niej wozem paszowym. Swego czasu mieliśmy nawet jeden z najmniejszych modeli polskiej firmy na testach, ale mimo to były duże problemy z wjazdem i wyjazdem z budynku - podkreśla rolnik. Jeśli chodzi o system udojowy, obecnie jest w oborze zainstalowana dojarka przewodowa. - Pod tym względem jest już lżej niż było, bo gdy przejmowałem gospodarstwo po rodzicach, to pracowaliśmy na dojarce bańkowej - wspomina Bereda. Obecnie hodowca utrzymuje około 30 krów mlecznych. Uzyskują one średnią wydajność mleczną na poziomie 8 tys. kg od sztuki.
Mimo, że hodowla bydła wymaga dużego nakładu, Jan Bereda w najbliższym czasie nie zamierza z niej rezygnować. W dłuższej perspektywie, jeśli nie poprawi się sytuacja na rynku, rozważa jedynie odejście od produkcji mleka. - Wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądać sytuacja. Jeśli relacje cenowe za mleko się nie poprawią, to być może z bydła mlecznego zrezygnujemy, a w większym stopniu postawimy na opasy - przyznaje.
Fotowoltaika rozwiązała problem
Jednym z problemów, z jakimi Jan Bereda często borykał się w ostatnich latach, były spadki napięcia w sieci elektrycznej. - Gospodarstwo jest oddalone od transformatora o 400 metrów i efekt był taki, że nie mogłem uruchamiać suszarni do zboża łącznie np. z dojarką, bo niestety rozłączało mi bezpieczniki w przyłączu - wspomina rolnik, zaznaczając, że tego typu sytuacja w okresach suszenia zboża i kukurydzy była bardzo problematyczna. - Pomogła mi… fotowoltaika. W ubiegłym roku wspólnie z żoną zauważyliśmy, że prąd tańszy raczej już nie będzie i zdecydowaliśmy się zainwestować w instalację fotowoltaiczną - tłumaczy rolnik. Instalacja została posadowiona na gruncie. Ma moc 32 kW i wyniosła rolnika około 100 tys. zł. - Przed pójściem w PV płaciłem za prąd ponad 2 tys. zł. Teraz jest to 24 zł. Według wyliczeń, inwestycja powinna zwrócić się w ciągu 6-7 lat, a mając na uwadze nadchodzące podwyżki energii, ten okres może się tylko skrócić - zaznacza Jan Bereda. - Najważniejszym efektem jest chyba jednak to, że instalacja zakończyła moje problemy ze spadkami napięcia. Teraz mam stały prąd, nie muszę reglamentować energii, mogę suszyć zboże i doić krowy jednocześnie. Bardzo usprawnia to codzienną pracę - podkreśla. Mimo dużej połaci dachowej dostępnej na magazynach zbożowych, rolnik zdecydował się posadowić panele fotowoltaiczne na gruncie. Dlaczego? - Na dachach mam zamontowaną eurofalę. Wykonywanie prac związanych z montażem fotowoltaiki wiązałoby się z ryzykiem uszkodzeń, a jest to nieco problematyczny pod tym względem system dachowy. Nie chcę sobie robić szkód, żeby później ewentualnie narażać się na straty w przechowywanym ziarnie - tłumaczy Bereda. Jak podkreśla, to właśnie zamontowanie instalacji na gruncie przeważyło w wyborze ostatecznego wykonawcy inwestycji. - Wiele firm robiło w moim gospodarstwie audyty i wszyscy sugerowali, żeby położyć panele PV na dachu, ale ja nie byłem do tego przekonany. Firma Solar Project wyszła z propozycją zamontowania systemu na ziemi. To przeważyło. Mimo, że spowodowało to nieznaczny wzrost całej inwestycji, to nie miałem wątpliwości, że to dobre rozwiązanie - podkreśla rolnik.
Instalacja fotowoltaiczna rozpoczęła produkcję prądu na potrzeby gospodarstwa Jana Beredy w kwietniu 2021 roku. - Wszystko odbyło się sprawnie. Firma zainstalowała mi także aplikację w telefonie, także w każdej chwili mogę sprawdzić, czy wszystko jest ok, ile na bieżąco mam produkowanego prądu. Do tej pory nic się nie działo, nie musiałem w żaden sposób ingerować w pracę systemu ani wzywać serwisu - opowiada Bereda, zachęcając innych rolników do tego typu inwestycji. - Naprawdę polecam inwestować w fotowoltaikę, w OZE. Wielu rolników boi się jeszcze takich rozwiązań, jest to dla nich coś nowego, ale ja jestem przykładem na to, że naprawdę warto. Przed wzrostem cen nawozów nie jesteśmy w stanie się tak zabezpieczyć, ale przed wzrostem cen energii jak najbardziej. Myślę, że obecnie jestem pod tym względem bezpieczny na najbliższe 25-30 lat - zaznacza Jan Bereda, który na przyszłość nie wyklucza także zrobienia kroku dalej i zdecydowania się na farmę fotowoltaiczną. - Można je montować już na IV klasie bonitacyjnej gleb, więc jeśli kiedyś posiadałbym jakieś nieużytki, to jak najbardziej zastanowiłbym się na wydzierżawieniem gruntu na tą potrzebę, bo zawsze gwarantuje to jakiś przychód z tej ziemi. Przychód nierolniczy. Dzisiaj trzeba liczyć każdy grosz, a poza tym jest taki plus, że nie trzeba nic z tym robić. Nie musimy orać, siać, nawozić, tylko mamy z tego praktycznie czyste pieniądze - wyjaśnia.
Bulbulator - wynalazek rolnika
- Mam w swoim gospodarstwie mocno eksploatowane urządzenie, które wymyśliłem i skonstruowałem sam. Jest to chłodnica do ziarna. Urządzenie to współpracuje z suszarnią - mówi Jan Bereda. „Bulbulator” - bo tak swój wynalazek nazwał rolnik pozwolił przyspieszyć cykl suszenia ziarna. - Całe ciepło z chłodnicy przekazywane jest dalej na wentylator w suszarni. Jest dzięki temu mniejsze zużycie gazów i oczywiście prądu, bo suszarnia przy chłodzeniu używa całej swojej mocy silników, a przy chłodnicy są one dużo mniejsze. Oszczędzamy więc czas, energię i zużycie podzespołów suszarni - wyjaśnia rolnik. W budowie „bulbulatora” pomagał mu jego syn, który skonstruował sterownik obsługujący wentylator. - Wszystko załącza się automatycznie i do tej pory nie mieliśmy z tym żadnego problemu - mówi wyraźnie zadowolony z udanej współpracy z synem rolnik. - Mam trójkę dzieci. Dwóch synów i córkę, także myślę, że któreś z nich zostanie na gospodarstwie i będziemy dalej wspólnie tutaj pracować i się rozwijać - podkreśla z nadzieją.
Inwestycje były i będą
Jan Bereda posiada nowoczesny park maszyn, który sprawia, że jest praktycznie samowystarczalny. Rolnik jest właścicielem 4 ciągników rolniczych. Głównym koniem pociągowym w gospodarstwie jest New Holland T7.185, który wykonuje najcięższe prace polowe z orką i pracą z agregatem bezorkowym na czele. Poza tym w parku maszyn znajduje się jeszcze miejsce dla mniejszego ciągnika, który współpracuje z ładowaczem czołowym, oraz dla dwóch starszych Ursusów. - Posiadam również kombajn zbożowy marki New Holland. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że w 2017 roku, kiedy zmagaliśmy się z dużą ilością opadów utrudniających wjazd w pole, wyposażyłem go w oryginalne metalowe gąsienice produkowane przed kilkudziesięcioma laty. Znaleźć je na zagranicznej aukcji pomógł mi mój znajomy rolnik z Luksemburga - wspomina.
Kiedy tylko Bereda przejął gospodarstwo po swoich rodzicach, zaczął korzystać ze środków unijnych. - Wykorzystałem całą pulę z PROW-u 2007-2013 i 2014-2020. Środki przeznaczyłem na budowę magazynów zbożowych i zakup maszyn. W planach na kolejne rozdanie mam już zakup kolejnego ciągnika i nowego kombajnu. Oczywiście kluczem będzie uzyskanie dofinansowania, aby inwestycje nie przeciążyły finansów gospodarstwa - kończy Bereda.