Hodowla na dzierżawie i głód ziemi
Wojciech Mrówczyński, odkąd przejął gospodarstwo od rodziców, rozwija je, przede wszystkim zwiększając areał. Pięć lat temu rozpoczął chów trzody chlewnej, a jego wyniki docenił minister Jan Krzysztof Ardanowski, przyznając mu tytuł Zasłużony dla Rolnictwa.
Gospodarstwo Wojciecha i Małgorzaty Mrówczyńskich jest nietypowe. Mieszkają oni w Sarbinowie (Pałuki), gdzie mieści się cały park maszynowy, a hodowlę zwierząt mają w oddalonym o kilka kilometrów od domu Kaczkówku. Ich pola ciągną się od Damasławka aż do Dobrylewa i są to gleby III i IV klasy. Na glebie V klasy o powierzchni około 2 hektarów zamontowana została instalacja fotowoltaiczna.
Wojciech Mrówczyński urodził się w Sarbinowie. W 1989 roku przejął gospodarstwo od rodziców. Wówczas były to 24 hektary i hodowla mieszana. Budynki zostały przerobione na magazyny, a hodowla szybko zlikwidowana. Problemem okazała się lokalizacja. Gospodarstwo mieści się w środku osiedla domków jednorodzinnych, nie ma szans na powiększenie go w tym miejscu. Poza tym to okolice Żnina. Hodowla w tym miejscu byłaby problemowa. Gospodarstwo rozwijane jest głównie pod kątem zwiększania areału.
- Od lat dziewięćdziesiątych co rusz zwiększałem gospodarstwo - mówi Wojciech Mrówczyński. - Padały gospodarstwa popegeerowskie, więc udawało się kupić trochę ziemi. Kupowaliśmy też ziemię prywatnych osób, od sąsiadów. Kupujemy , jak tylko nadarzy się okazja i finanse pozwalają.
Obecnie rolnik gospodaruje wraz z synem Pawłem na 140 hektarach i przyznaje, że gdyby miał możliwość zwiększenia areału, to dokupiłby jeszcze ziemi. Pięć lat temu pojawiła się natomiast inna możliwość rozwoju gospodarstwa. To wtedy wydzierżawił ziemię i budynki w Kaczkówku. Jest to pozostałość popegeerowska. Budynki trzeba było wyremontować. W tej chwili jest to sześć budynków inwentarskich i siedem silosów, a każdy silos uzbrojony jest w paszociągi. Każdy budynek ma wentylację. Na jeden rzut można podać 760 ton paszy. Pasza podawana jest automatycznie, a zwierzęta w mają dostęp do niej przez cały czas. Doprowadzenie budynków do takiego stanu kosztowało ponad 600.000 zł. Dzięki dużemu stopniowi automatyzacji do pracy przy 3.600 sztukach trzody wystarczą dwie osoby.
- Praca przy świniach polega na tym, że trzeba ich po prostu dojrzeć - mówi Wojciech Mrówczyński. - Trzeba sprawdzić, czy poidło nie cieknie, czy karmidło się nie zapchało. Pozostaje też kwestia zastrzyków. Więcej osób potrzeba przy załadunku i przy myciu budynków. Po każdym rzucie budynek musi być umyty, zdezynfekowany, a to najgorsza robota, nikt nie chce tego robić. Ogólnie jest problem z pracownikami do pracy w gospodarstwie.
Rolnik z Sarbinowa kupuje warchlaki z Danii lub z Polski. Odchowuje je do 126 kilogramów, karmi pełnoporcjową paszą, którą kupuje. Odchowanie trwa około 2,5-3 miesiące. Po około 100 dniach można sztuki sprzedać. Ma umowę kontraktową, więc nie musi martwić się o zbyt. Część sprzedaje na wolnym rynku. Największą bolączką jest niestabilna cena trzody chlewnej. W ostatnich dniach znów drastycznie ona spadła.
Oprócz trzody chlewnej Wojciech Mrówczyński utrzymuje także bydło opasowe w ilości około 40 byczków. Ta produkcja także mieści się na dzierżawionym gruncie w Kaczkówku, a byczki wypasają się na nieużytkach o powierzchni około 4-5 hektarów. Do 200 kg chodzą luzem, potem zamykane są w kwaterach. Praca przy nich nie jest szczególnie wymagająca. Chodzi głównie o to, żeby bydło wykaszało nieużytki.
Wojciech Mrówczyński nie zamierza zwiększać hodowli. Wolałby dokupić ziemi.
- Jeśli chodzi o areał, to teraz 100 hektarów na jednego rolnika jest za mało, na zachodzie już 15-20 lat temu tak było - podkreśla rolnik. - Wszystko, co teraz wyprodukujemy idzie na sprzedaż. Uprawiamy głównie rzepak, pszenicę i kukurydzę. Wszystko robimy sami. Teoretycznie moglibyśmy uprawić 1.000 hektarów.
W gospodarstwie jest świetnie wyposażony park maszynowy. Wiele maszyn i ciągników udało się kupić dzięki dofinansowaniu w ramach PROW. Stare maszyny sukcesywnie wymieniane były na nowe. W tej chwili Wojciech Mrówczyński złożył wniosek o dofinansowanie do zakupu nowego siewnika. Podkreśla, że wszystkie decyzje podejmuje wraz z 30-letnim synem Pawłem, który od dziecka jest bardzo zaangażowany w pracę w gospodarstwie. Z kolei Małgorzata Mrówczyńska zajmuje się dokumentacją. Wnuki Hubert i Szymon chodzą do przedszkola, ale też chętnie pomagają w pracach w gospodarstwie. Trzeci wnuk - Tymon dopiero przyjdzie na świat.
Wojciech Mrówczyński przyznaje, że wykształcenie jest potrzebne do prowadzenia gospodarstwa, ale jego poziom nie nadąża za zmianami, jakie w szybkim tempie następują w rolnictwie.
- Dwa lata to jest przepaść - mówi rolnik. - Zmienia się technologia, system żywienia czy nawet produkcja roślinna. Wchodzą nowe środki ochrony roślin. Trzeba to wszystko brać pod uwagę i się do tego dostosowywać.
Wojciech Mrówczyński otrzymał w tym roku na XII Forum Rolników Kujaw i Pomorza, które odbyło się w Ciechocinku odznaczenie Zasłużony dla Rolnictwa. Wręczył mu je Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jan Krzysztof Ardanowski. Choć jego działalność została doceniona, to przyznaje, że raczej nie myśli o zwiększaniu hodowli.
- Gdyby była taka możliwość, to dokupiłbym więcej ziemi - podkreśla Wojciech Mrówczyński.
Czytaj także: