Gospodarstwo Rosochackich - od kilkunastu do 300 ha. Pomógł John Deere
Ciężka praca całej rodziny, dobre planowanie i nowoczesne maszyny marki John Deere. Taki jest przepis na sukces w prowadzeniu gospodarstwa prowadzonego przez rodzinę Rosochackich.
Po rodzicach odziedziczyli kilkanaście hektarów. Od 1990 roku systematycznie powiększali areał i dzisiaj gospodarsują na niemal 300 ha - wraz z dzierżawami. Gospodarstwo Rosochackich położone na Dolnym Śląsku wyróżnia się dobrą współpracą całej rodziny.
- Całą pracę biurową wykonuje małżonka, dopilnowując wszystkich zobowiązań związanych z płatnościami i księgowością. Obie córki biorą czynny udział w prowadzeniu gospodarstwa. Starsza, Kinga pomaga przy składaniu wniosków o płatności bezpośrednie i w międzyczasie wykonała prawo jazdy na ciągnik. Gdy jest taka potrzeba wykonuje z powodzeniem parce polowe - mówi Daniel Rosochacki.
- Z kolei młodsza córka, Dorota częściej pomaga wykonując np. zakup części do maszyn lub materiałów budowalnych, czym znacznie nas odciąża. W pracach na gospodarstwie pomagamy solidarnie z bratem. W prace angażuje się również dziadek Zdzisław, który chętnie wspiera nas, prowadząc ciągniki przy pryskaniu, zwożeniu zboża i uprawach. Każdy ma więc swój obszar, za który jest odpowiedzialny i wszystko to dobrze działa - dodaje.
Gospodarstwo Rosochackich - przełom w rozwoju
Park maszyn w gospodarstwie Rosochackich przed laty należał do skromniejszych. Oparty był na używanych maszynach wyprodukowanych w Polsce lub za południową granicą. Przełomem w rozwoju gospodarstwa dla rodziny okazał się zakup ciągnika John Deere 8230 z pomocą dofinansowań unijnych. Miało to miejsce w 2006 roku. Od tego momentu, z roku na rok w zaplecze maszynowe było coraz szersze.
Rosochaccy zaufali jednej marce. Park maszyn w kolorze zielonym
Rodzina Rosochackich zadowolona z pracy ciągnika postanowiła pozostać przy marce John Deere. Zaufanie do tego producenta sprawiło, że większość nowo zakupowanych do gospodarstwa maszyn posiadało na masce logo z charakterystyczym skaczącym "jelonkiem".
Po traktorze przyszedł czas na opryskiwacz 740 w 2007 roku. W 2009 r. rodzina zdecydowała się na zakup kombajnu T660, a w 2016 r. prasy 960. Dwa lata później park maszyn został rozszerzony o ciągnik 7310R. Wszystkie te maszyny wyprodukowane zostały przez markę John Deere.
- Ciągnik John Deere 7310R wykonuje głównie talerzowanie, gruberowanie i rozsiewanie nawozów. Z kolei John Deere 8230, który jest z nami najdłużej wykonuje przeważnie siew zestawem uprawowo-siewnym i talerzowanie. Obydwa ciągniki podczas żniw zaprzęgnięte są do przyczep, co też pokazuje ich uniwersalność - precyzuje Daniel Rosochacki.
Rolnictwo precyzyjne - większe zyski Rosochackich
Obok współpracy rodziny równie ważnym czynnikiem efektywnego gospodarowania według Rosochackich jest maksymalnie wykorzystanie godzin roboczych, zwłaszcza, że w gospodarstwie nie są zatrudnieni dodatkowi pracownicy. Niewątpliwie ważną rolę odgrywa rolnictwo precyzyjne.
- Zakupiony w ostatnich latach ciągnik John Deere został wyposażony w system naprowadzania AutoTrac, jest on wykorzystywany praktycznie we wszystkich pracach polowych, począwszy od gruberowania i talerzowania po rozsiew wapna, pomiotu i nawozów granulowanych. Planujemy również zakup rozsiewacza z systemami rolnictwa precyzyjnego, które pozwoli sterować rozrzutem, rozważamy zastosowanie zmiennego dawkowania. Automatyczne naprowadzanie eliminuje nakładki, za czym jednocześnie idzie oszczędność paliwa, czasu, środków ochrony roślin i nasion. Manualne wyłączanie sekcji powoduje znaczne nakładki, ciężkie do wyeliminowania. Zautomatyzowane prowadzenie belki, czy zmienna prędkość pracy opryskiwacza sprawia ze wydajność jest nieporównywalnie większa. Nasze doświadczenia pokazują, że rolnictwo precyzyjne jest wręcz niezbędne do efektywnego prowadzenia gospodarstwa - kończy Daniel Rosochacki.
ZOBACZ TAKŻE: John Deere serii X9 w pracach polowych. Jak wypadły testy?
- Tagi:
- sylwetka
- John Deere