Danuta Pilarska - ekolożka w czwartym pokoleniu
Danuta Pilarska zaprzedała dusze ekologii. To dla niej piastuje stanowiska, zakłada stowarzyszenia, związki, organizuje wiece i festyny, demonstruje i manifestuje od lat, tak w kraju, jak i za granicą.
Rolnik, rolnik, rolnik
O związku małżeńskim z młodszym mężem mówiło się kiedyś, że na pewno będzie szczęśliwy, a na dodatek będą się w nim dobrze chować świnie. 66-letnia pani Danka i młodszy od niej o 3 lata mąż Zbigniew związek mają spełniony. Właśnie w tym roku obchodzą 43 rocznicę ślubu. A świnie? Świnie hodują z powodzeniem od lat. Trójka dzieci wyfrunęła z rodzinnego gniazda: dwie córki wyszły za mąż w Niemczech, a syn nie dość, że został w Polsce, to jeszcze poszedł w ślady rodziców i prowadzi metodą ekologiczną 100-hektarowe gospodarstwo rolne
Danuta Pilarska jest technikiem rolnikiem. Jak sama o sobie mówi: z wykształcenia i praktyki rolnik, rolnik, rolnik. Zaczęła studia na Akademii Rolniczej, ale ze względu na założoną i poszerzającą się rodzinę, musiała je przerwać. Zrezygnowała z akademii, ale posiadła umiejętności księgowej, które przydawały się i przydają nadal. W 1978 roku przejęli z mężem 11-hektarowe gospodarstwo po teściach. W miarę upływu lat powiększyli je do 22 ha i pomimo wieku emerytalnego nadal na nim pracują, bo jak mówi pani Danusia: rozłączyć ją z rolą może tylko śmierć. Oprócz Produkcji Roślinnej mają również zwierzęta: 60 świń i 30 sztuk bydła, a wszystko w Retkowie w gminie Szubin.
Strażak od dziecka
Została dowódcą Młodzieżowej Drużyny Ochotniczej Straży Pożarnej w wieku 10 lat. Przepisy mówiły, że musiałaby mieć tych lat 12, ale w tamtych czasach jakoś nikt dokładnie nie sprawdzał dokumentów a jej spieszyło się, aby zostać prawdziwym strażakiem, bo od zawsze lubiła pomagać. Wiedziała, że jako dziecko nie mogła być bezpośrednio przy gaszeniu pożaru, zwłaszcza w nocy, ale mogła zająć się starszymi ludźmi lub sprowadzić pomoc, tym bardziej że telefonów wtedy nie było albo tyle co na lekarstwo. Miłość pani Danki do OSP jest nieustająca od 56 lat. 30 lat z nich piastuje funkcję prezesa i wiceprezesa w OSP Retkowo i OSP Szubin. Jesienią 2015 roku obchodzono wraz z prezydentem RP Andrzejem Dudą 180-lecie tej jednostki pożarniczej.
Pani Danuta urodziła się, jako jedno z jedenaściorga dzieci, co na pewno nie jest bez znaczenia, jeśli chodzi o potrzebę wzajemnego pomagania sobie. Wzajemnego pomagania, które wynika z dobrowolnej i nieprzymuszonej woli.
Ekologia o zapachu pora
Opowiada, że straż pożarną zdradziła przed 30-laty, zadając się z ekologią. A zaczęło się wszystko podczas pobytu na ekologicznym gospodarstwie u niemieckiego rolnika o imieniu Martin. Do dzisiaj pamięta, gdy w listopadzie w temperaturze 3 stopni czyściła na jego gospodarstwie, nierzadko po 10 godzin dziennie intensywnie pachnący por. Pani Danuta zastanawiała się wtedy, jak to jest możliwe, że pomimo niskiej temperatury mycia tego warzywa w zimnej wodzie pobliskiego strumyka i wielogodzinnego wysiłku, nigdy wtedy nie zachorowała. Podejrzenie padło właśnie na por i jego zdrowotne działanie. Po powrocie do Polski zajęła się więc intensywnie i z wewnętrznym przekonaniem uprawą warzyw.
Nie samym rolnictwem jednak żyje. Swoją pracę zawsze łączyła z działalnością społecznika, czy to jako sołtys, czy Przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich. Pobudowanie świetlicy wiejskiej, założenie telefonizacji czy wodociągu to zadania, które interesowały ją tak długo, dopóki były do zrobienia. Nastąpił czas działalności na rzec ekologii. Od 2007 roku zasiadała w Radzie Rolnictwa przy Ministerium Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a w 2009 roku wybrana została na Przewodniczącą Zarządu Głównego Stowarzyszenia Ekoland, które jest jednym z najstarszych stowarzyszeń tego typu w Polsce. Od ponad 27 lat Ekoland skupia producentów żywności metodami ekologicznymi, przyznając atesty gospodarstwom rolnym, które przy produkcji stosują wyłącznie metody ekologiczne. Funkcję tę sprawowała do poprzedniego roku, gdy to przyszedł czas na Związek Zawodowy Rolników Ekologicznych św. Franciszka z Asyżu, który powstał z jej inicjatywy w 2007 roku .
Z Franciszkiem w herbie
Kto wpisze w internetową wyszukiwarkę hasło „Pilarska”, zasypany zostanie informacjami o pani Dance i jej zdjęciami. Do tych najaktualniejszych należy wszystko związane ze Związkiem Zawodowym Rolników Ekologicznych Św. Franciszka z Asyżu. To jej najmłodszy projekt. Dla niego żyje, w niego się angażuje, podróżuje, dyskutuje i naraża. Zanim założyła związek zawodowy, pojechała na dwa tygodnie do Asyżu, aby wędrować śladami św. Franciszka. Wróciła oczarowana osobowością patrona i pełna sił oraz przekonania do działania w obranym kierunku.
Pani Danka ubolewa nad brakiem wsparcia ze strony rządu w dziedzinie edukacji, gdyż korzyści płynące z tego tytułu byłyby niepomierne. Oprócz zdrowego, świadomego odżywiania się, chodzilibyśmy rzadziej do lekarzy. Pani Danka wnioskuje od pięciu lat w ministerstwie o środki na edukację w przedszkolach, szkołach i na uniwersytetach. Jak do tego czasu bezskutecznie, ale nie traci nadziei, bo cel jest szlachetny. Jej zdaniem nieprawidłowe odżywianie się dzieci i młodzieży jest źródłem negatywnych emocji, w tym również agresji. - Powinniśmy zadbać o zdrowe odżywianie się dzieci, a zwłaszcza tych najmniejszych, gdyż one nie mają wyboru i są skazane na nas – konkluduje pani Danuta z troską i podaje przykłady zachodnich szkół, w których ekologiczne żywienie jest na porządku dziennym.
Bycie ekologiem przekłada się również na jej własną kuchnię. Rzadko jaki produkt żywnościowy pochodzi spoza gospodarstwa, łącznie z chlebem, który piecze sama, bo młyn mają swój, a orkisz na polu też. Owoce i warzywa przetwarza sama, mięso pekluje, szynki gotuje i wędzi również sama, bo wtedy wie, co je. Nawet teraz, gdy wyjechała na 4 dni na ekologiczne targi do Norymbergi, w zamrażarce czekają na męża gotowe porcje obiadowe. Jest wielkim fanem kapusty kiszonej i uważa, że zjadane przez nią rocznie 150 kilogramów z zawartym w nich kwasem mlekowym jest źródłem jej i jej męża zdrowia, odporności i dobrej kondycji.
Kawałek prawdy
Danuta Pilarska kocha ziemię. Jest świadoma jej bogactwa i potrzeby uczciwego postępowania z nią. - Człowiek zdradę może wybaczyć, ale ziemia nie – mówi z przekonaniem moja rozmówczyni. Tak, jak ziemia nie znosi kłamstwa, tak i ona sama najwyżej ceni w ludziach prawdę. Brak autentyczności, obłuda i fałsz bolą ją u innych najbardziej. - My ludzie okłamujemy często ziemię. Roślina w konwencji zagubiła okres wegetacji. Dlaczego? Bo jest pryskana, pryskana i jeszcze raz pryskana. Na końcu wegetacji nie może się dosuszyć, bo zakłóciliśmy w niej naturalny rytm dojrzewania. Co wtedy robimy? Pryskamy ją roundupem... Zabijamy ją. W ekologii roślina wie sama, kiedy ma zakończyć wegetację. Wie pani ile zebraliśmy ostatniego roku orkiszu który był bardzo suchy ,brak deszczu? 6 ton z hektara! To jest najpiękniejszy dowód na to, że uczciwe traktowanie ziemi popłaca – mówi z głębokim przekonaniem pani Danka.