Miasto jej nie bawi - co cieszy radną?
Beata Bura mieszka w Gościejewicach w powiecie rawickim. Jest radną rady miejskiej, należy do stowarzyszenia „Bojanówka”. Uśmiechnięta, energiczna i otwarta na nowe wyzwania. Zajmuje się różnego rodzaju rękodziełem, ale w okolicy słynie zwłaszcza z mistrzowskich wypieków.
BEATA BURA - RADNA UWIELBIA ŻYCIE NA WSI
Pochodzi z Żychlewa (powiat gostyński). - Większość swojego życia mieszkałam na terenie tego powiatu, ale w 2011 roku podjęłam decyzję o przeprowadzce do Gościejewic. I to była dobra decyzja. Uwielbiam spędzać czas na wsi. Chociaż lubię ludzi i spotkania z nimi, to cenię sobie ciszę i chwile samotności. Zdecydowanie wolę małe miejscowości i środowiska – miasto zdecydowanie mnie nie bawi - twierdzi Beata Bura. Przez 28 lat pracowała w słynnym zakładzie przetwórstwa pomidorów w Pudliszkach, a od kilku lat jest na rencie. - I choć nie jestem już aktywna zawodowo - na nadmiar czasu wolnego nie narzekam - uważa.
KOBIETA SPOŁECZNIK, ANGAŻUJE SIĘ W DZIAŁALNOŚĆ SPOŁECZNĄ
Beata Bura od 2018 roku jest radną rady miejskiej. Chętnie angażuje się w różne lokalne przedsięwzięcia. - Jeszcze przed pandemią z innymi paniami radnymi zorganizowałyśmy cykl zajęć dla osób niepełnosprawnych, a przygotowany przez nas projekt dotyczący lokalnych kulinariów, uzyskał największą liczbę głosów i dofinansowanie w ramach Budżetu Obywatelskiego. Zaczęłyśmy zbierać regionalne przepisy, aby wydać książkę kucharską „Smaki i smaczki Ziemi Bojanowskiej”, ale koronawirus przerwał nasze działania - wspomina.
Mieszkanka Gościejewic ubolewa, że w jej wiosce swoją działalność zawiesiło Koło Gospodyń Wiejskich. - Jest mi bardzo przykro, że nie udało się utrzymać tej organizacji „przy życiu”, ale może jeszcze nic straconego. Jest jeszcze grono członkiń, które systematycznie się spotyka, więc może kiedyś... - liczy Beata Bura, której marzeniem jest powołanie... fundacji. - Brakuje w naszej wiosce organizacji, która byłaby motorem licznych przedsięwzięć. Więc jeśli nie KGW, to może fundacja, ewentualnie stowarzyszenie. Najważniejsze, żeby na wiosce coś się działo! - podkreśla.
PRZYGOTOWUJE ŚWIĄTECZNE DEKORACJE, PIECZE PIERNIKI
- Zawsze uważałam, że jestem beztalenciem, a to moja siostra jest uzdolniona. Ale przyszedł chyba czas, kiedy to wszystko się uruchomiło i u mnie. Chyba musiałam zostać babcią, żeby odkryć w sobie artystyczną pasję - opowiada Beata Bura, która wiecznie coś tworzy. Świąteczne dekoracje bożonarodzeniowe przygotowuje już od października. Jeszcze kilka lat temu były to głównie choineczki, koszyki, bałwanki, dzwonki, skrzaty czy wianki - wszystko z elementów drewnianych, materiału i tzw. papierowej wikliny. Dziś są to... pierniki. Ale nie zwykłe pierniki, jakie znajdziemy na sklepowych półkach. Pierniki z Gościejewic to istne... arcydzieła. - Chociaż od lat je pieczemy i dekorujemy, to dopiero w ubiegłym roku „przyłożyłam się” do ich misternego ozdabiania. I chyba mi to wyszło – śmieje się Beata Bura.
Do kawy i na prezenty
Te pachnące przyprawami słodkości Beata Bura przygotowuje według przepisu odziedziczonego po babci. W ubiegłym roku przeszła samą siebie i upiekła pierniki w sumie z trzech porcji ciasta, czyli m.in. z aż 9 kg mąki, ponad 2 kg miodu i 30 jajek. - Oczywiście robiłam to partiami, nie wszystko od razu - śmieje się mieszkanka Gościejewic. Jak będzie w tym roku? - Jeszcze nie wiem - produkcja trwa - dopowiada. Przyznaje, że jej pierniki mają różne kształty, ale dominują serca. Część zostanie zjedzona przez najbliższych, ale większość będzie prezentami dla przyjaciół i znajomych oraz klientek jej córki. Jej piernikowe arcydzieła będzie można kupić również na bojanowskim kiermaszu świątecznym.
PIERNIKI RADNEJ - PIĘKNE BOŻONARODZENIOWE CIASTECZKA
To, co rzuca się w oczy, gdy patrzy się na pierniki z Gościejewic, to piękne dekoracje. To jest coś więcej niż zwykłe rysowanie wzorów na tych bożonarodzeniowych ciasteczkach. Tu szczególną rolę gra lukier... królewski. - To nie taki zwykły lukier z wody i cukru pudru. Królewski składa się z cukru pudru i białka z kurzego jaja oraz kilku kropel soku z cytryny. Pierniki dekorowane takim lukrem są śnieżnobiałe i... piękne - przyznaje Beata Bura.
Na piernikowych cudach co prawda dominuje biel, ale zdarza się również niebieski i różowy. - Pierniki można łatwo pokolorować, dodając do lukru barwniki. Ja najczęściej używam spożywczych, ale zdarza się, że aby uzyskać różowy kolor dodaję trochę soku z wiśni. Osobiście uważam, że śnieżnobiałe pierniki to klasyka - uwielbiam je. Są klasą samą w sobie. A najbardziej podobają mi się białe wzory na piernikach przypominające koronkę. Koronkowe wzory raz maluję na cały pierniku, a innym razem tylko na jego części. Możliwości jest wiele i czasem warto dać ponieść się wyobraźni - tłumaczy Beata Bura, dodając przy okazji, że do dekoracji pierników nie używa żadnych specjalnych narzędzi. Wlewa przygotowany lukier do rękawa cukierniczego, robi maleńką dziurkę na czubku rożka i... dekoruje. Bez pomocy jakiegokolwiek szablonu.
BEATA BURA - GOTUJE, PIECZE, WĘDZI, SPACERUJE
Beata Bura dużo czasu spędza w kuchni, bo... kocha gotowanie. - Wiele o gotowaniu nauczyłam się od obu moich babć oraz mamy, które były w tym mistrzyniami. Sama myślę o przygotowaniu zbioru rodzinnych przepisów kulinarnych, by w przyszłości mogły z nich skorzystać córka i wnuczka Matylda - podkreśla.
Wraz z mężem Beata Bura robi naturalne wędliny i domowe wina, wędzi złowione przez niego ryby, wytwarza też białe i żółte sery oraz masło. W tym roku jesienią codziennie na swoim profilu w mediach społecznościowych zadziwiła znajomych ilością zebranych przez siebie i „przerobionych” leśnych grzybów. - Uwielbiamy z mężem spacerować po lesie, jak to mówimy dla zdrowotności, a jesienią łączymy to z pożytkiem i zbieramy grzyby. Mistrzem w tym jest mój małżonek, który jak sarna biega po lesie i wraca z pełnymi koszami, ale nie ma się co dziwić, skoro las miał od dzieciństwa w zasięgu ręki. Teraz z chęcią jeździmy z jego rodzinne strony - kaliskie i zbieramy tzw. zielonki. Jeszcze jakiś czas temu nie miałam pojęcia co to opieńki, a teraz bez problemu zbieram takie i takie grzyby - podkreśla Beata Bura.
W sezonie letnio-jesiennym Burowie wspólnie robią mnóstwo zapraw. - Ostatnio stwierdziliśmy z mężem, że chyba zaczniemy z naszymi przetworami jeździć na targ - tyle tego mamy, że półki w spiżarni aż się uginają - śmieje się mieszkanka Gościejewic.
Popisowym wypiekiem Beaty Bury jest zawijany makowiec z kruszonką. Ale nie tylko. Goście do ostatniego okruszka zjadają też jej przepyszny tort malinowy. Jej słodkości nieraz były nagradzane w kulinarnych konkursach, m.in. wyróżniono jej wielkanocny mazurek z herbem Bojanowa, upieczony na konkurs ogłoszony przez gminne centrum kultury.
RADNA MA TEŻ ZDOLNOŚCI PISARSKIE
Beata Bura, oprócz talentów manualnych, ma także zdolności pisarskie. Nie ukrywa, że przelewanie słów na papier przychodzi jej łatwo. Kiedyś pisała wiersze i opowiadania - głównie do szuflady, choć dwa jej teksty zostały opublikowane w tzw. babskiej prasie. Przyznaje, że w przeszłości pisanie też było sposobem na uporanie się z różnymi kłopotami. Nie wyklucza jednak, że może kiedyś wszystko to, co w życiu przeszła (m.in. śmierć pierwszego męża, samobójstwo 16-letniego syna, poważna choroba starszego) spisze w jedną opowieść. - Póki co brakuje mi jeszcze na to odwagi – dodaje.