120 ha i 210 szt. bydła w gospodarstwie nad Wartą [VIDEO]
Rodzinne gospodarstwo państwa Sarowskich położone, tak jak cała miejscowość Rychłocice (woj. łódzkie) tuż nad Wartą, koncentruje się na produkcji mleka. Praca przy krowach dzielona jest na wszystkich członków rodziny.
- Na dzień dzisiejszy pracujemy w gospodarstwie z bratem, żoną i ojcem. Nie zatrudniamy nikogo do pomocy na stałe. Czasami zdarza się, że przyjdzie ktoś dorywczo
- mówi Mateusz Sarowski, który podkreśla, że zajęć w gospodarstwie na co dzień nie brakuje.
- Chcielibyśmy utrzymać areał i stado bydła, tak aby nasze gospodarstwo pozostało rodzinnym, a przy tym cały czas iść z duchem czasu, żeby praca była łatwiejsza i efektywniejsza - dodaje rolnik.
Ponad 100 krów w oborze zrobionej z magazynu
Obecnie rodzina Sarowskich utrzymuje 210 sztuk bydła, w tym 120 krów mlecznych.
- Obora, w której utrzymywane są krowy, powstała w 2006 roku. Była budowana jako magazyn, ale w 2013 roku przerobiliśmy budynek. Krowy są utrzymywane w systemie wolnistanowiskowym z boksami legowiskowymi ścielonymi trociną. Młodzież dodatkowo ma zrobione wybiegi ze ściółką - opowiada hodowca.
Dodatkowym atutem dla zwierząt jest dostępność pastwiska położonego bezpośrednio nad rzeką.
- Mlecznice mają na nią bardzo dobry widok. Z wybiegu korzystają krowy zasuszone i jałówki wysokocielne. Bardzo dobrze wpływa to na ich kondycję przed wycieleniem - tłumaczy Mateusz Sarowski.
Sprawny dój, coraz lepsze wydajności
Do budynku przerobionego przed laty na oborę rodzina Sarowskich dobudowała część, w której zainstalowana została hala udojowa typu rybia ość marki GEA na 16 stanowisk - 2 x 8.
- Dój trwa około półtorej godziny, także idzie to naprawdę sprawnie
- mówi Sarowski, który dodaje, że krowy utrzymywane są w stadzie przez około 6-7 lat, czyli najczęściej 3-4 laktacje.
- Średnia wydajność mleczna stada waha się obecnie w przedziale 10,5 - 11 tys. kg. W ostatnim czasie się to poprawia. Przede wszystkim jest to spowodowane lepszą wykrywalnością rui - mówi rolnik. - Kilka miesięcy temu zainstalowaliśmy u siebie system do wykrywania rui. Na początek na okres próbny, u 30 sztuk, a obecnie na całym stadzie - tłumaczy.
Aplikacja podpowiada, kiedy inseminować krowy
Cow Monitor - tak nazywa się system, który usprawnia codzienną pracę Mateusza Sarowskiego.
- Nie mam żadnego byka rozpłodowego. Wszystkie inseminacje przeprowadzam sam. Dzięki aplikacji, wiem, kiedy zaczyna się ruja, więc bardzo łatwo jest mi uchwycić to złote okno, kiedy należy przystąpić do działania - wyjaśnia hodowca.
Według jego danych, podczas ostatniego badania, któremu zostało poddanych 25 krów mlecznych po wykonanej inseminacji - 21 z nich było cielnych, a wśród 20 sztuk przebadanych jałówek, tylko dwie z nich nie były cielne.
- Taka skuteczność jest według mnie rewelacyjna. Jestem z niej bardzo zadowolony, ale też muszę zaznaczyć, że wpływ na tak dobry wynik miał na pewno fakt, że krowy były inseminowane w okresie późnozimowym i wczesnowiosennym, więc nie było niekorzystnych temperatur, a ruje były intensywne i widoczne - mówi Sarowski.
Większość rui system wykrywał w nocy. Bez systemu rolnik zauważał je dopiero rankiem następnego dnia.
- Termin krycia dzięki temu można było znacznie lepiej uchwycić - dodaje.
Bydło świecące w ciemności
Mateusz Sarowski niejednokrotnie inseminację przeprowadzał już po zmroku. Bardzo pomocna w szybkim działaniu była dla niego w takich wypadkach kolejna opcja, jaką daje mu system do wykrywania rui. W nadajnikach znajdujących się na szyjach krów zamontowane zostały diody, które można zdalnie zapalić, tak aby łatwiej było zlokalizować daną sztukę.
- W wieczornych porach dioda jest widoczna już z daleka. Mogę ją włączyć za pomocą smartfona, ustawiam też czas jej świecenia -
zaznacza Sarowski, który przywołuje także sytuację, kiedy nie był poza gospodarstwem, a do krowy przyjechał weterynarz.
- Dzięki temu, że zdalnie zapaliłem na niej lampkę, doktor mógł zlokalizować sztukę i wykonać zabieg - wspomina.
Całe zbiory przeznaczone na paszę dla bydła
Areał 120 hektarów uprawiany przez rodzinę Sarowskich w pełni jest przeznaczany na uprawy, które ostatecznie trafiają na stół paszowy u krów i młodzieży w oborze.
- 70 ha jest naszą własnością, a reszta to dzierżawy. Jeśli chodzi o strukturę upraw to: 50 ha zajmuje kukurydza na kiszonkę, 45 trawy, a pozostała część areału jest obsiewana zbożem
- opowiada Sarowski, który zaznacza, że jeśli chodzi o jakość gleb, występuje duża mozaikowatość.
- Uprawiane przez nas pola należą do klas boniatyjnych od III - której jest najmniej, do V - uzupełnia.
Bogaty park maszyn i plany na kolejne inwestycje
- W tym momencie mamy 5 ciągników rolniczych. Najnowszy i najmocniejszy jest Case Puma 185. Posiadamy też Steyera, New Hollanda i Deutz-Fahra. Każdy ciągnik jest dedykowany do jakiejś pracy
- zdradza Mateusz Sarowski, który jako ważne elementy wymienia także: wóz paszowy marki Kongskilde, ładowarkę teleskopową Manitou oraz przyczepę zbierającą Strautmann.
Rolnik planuje już kolejne działania w gospodarstwie.
- Chcemy wybudować silosy na kiszonkę, które już od paru lat są naszym marzeniem. Drugą inwestycją będzie wiata na maszyny - kończy Sarowski.
ZOBACZ TAKŻE: Obory uwięziowej by już nie wybudował. Żal mu zwierząt [VIDEO]
- Tagi:
- TMR
- New Holland
- krowy mleczne
- Case