120 ha i 210 szt. bydła w gospodarstwie nad Wartą [VIDEO]
![120 ha i 210 szt. bydła w gospodarstwie nad Wartą [VIDEO]](/media/cache/72/46/7246f7bf8d009f18e2144e29522246d4.jpg)
Rodzinne gospodarstwo państwa Sarowskich położone, tak jak cała miejscowość Rychłocice (woj. łódzkie) tuż nad Wartą, koncentruje się na produkcji mleka. Praca przy krowach dzielona jest na wszystkich członków rodziny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Na dzień dzisiejszy pracujemy w gospodarstwie z bratem, żoną i ojcem. Nie zatrudniamy nikogo do pomocy na stałe. Czasami zdarza się, że przyjdzie ktoś dorywczo
- mówi Mateusz Sarowski, który podkreśla, że zajęć w gospodarstwie na co dzień nie brakuje.
- Chcielibyśmy utrzymać areał i stado bydła, tak aby nasze gospodarstwo pozostało rodzinnym, a przy tym cały czas iść z duchem czasu, żeby praca była łatwiejsza i efektywniejsza - dodaje rolnik.
Ponad 100 krów w oborze zrobionej z magazynu
Obecnie rodzina Sarowskich utrzymuje 210 sztuk bydła, w tym 120 krów mlecznych.
- Obora, w której utrzymywane są krowy, powstała w 2006 roku. Była budowana jako magazyn, ale w 2013 roku przerobiliśmy budynek. Krowy są utrzymywane w systemie wolnistanowiskowym z boksami legowiskowymi ścielonymi trociną. Młodzież dodatkowo ma zrobione wybiegi ze ściółką - opowiada hodowca.
Dodatkowym atutem dla zwierząt jest dostępność pastwiska położonego bezpośrednio nad rzeką.
- Mlecznice mają na nią bardzo dobry widok. Z wybiegu korzystają krowy zasuszone i jałówki wysokocielne. Bardzo dobrze wpływa to na ich kondycję przed wycieleniem - tłumaczy Mateusz Sarowski.
Sprawny dój, coraz lepsze wydajności
Do budynku przerobionego przed laty na oborę rodzina Sarowskich dobudowała część, w której zainstalowana została hala udojowa typu rybia ość marki GEA na 16 stanowisk - 2 x 8.
- Dój trwa około półtorej godziny, także idzie to naprawdę sprawnie
- mówi Sarowski, który dodaje, że krowy utrzymywane są w stadzie przez około 6-7 lat, czyli najczęściej 3-4 laktacje.
- Średnia wydajność mleczna stada waha się obecnie w przedziale 10,5 - 11 tys. kg. W ostatnim czasie się to poprawia. Przede wszystkim jest to spowodowane lepszą wykrywalnością rui - mówi rolnik. - Kilka miesięcy temu zainstalowaliśmy u siebie system do wykrywania rui. Na początek na okres próbny, u 30 sztuk, a obecnie na całym stadzie - tłumaczy.
Aplikacja podpowiada, kiedy inseminować krowy
Cow Monitor - tak nazywa się system, który usprawnia codzienną pracę Mateusza Sarowskiego.
- Nie mam żadnego byka rozpłodowego. Wszystkie inseminacje przeprowadzam sam. Dzięki aplikacji, wiem, kiedy zaczyna się ruja, więc bardzo łatwo jest mi uchwycić to złote okno, kiedy należy przystąpić do działania - wyjaśnia hodowca.
Według jego danych, podczas ostatniego badania, któremu zostało poddanych 25 krów mlecznych po wykonanej inseminacji - 21 z nich było cielnych, a wśród 20 sztuk przebadanych jałówek, tylko dwie z nich nie były cielne.
- Taka skuteczność jest według mnie rewelacyjna. Jestem z niej bardzo zadowolony, ale też muszę zaznaczyć, że wpływ na tak dobry wynik miał na pewno fakt, że krowy były inseminowane w okresie późnozimowym i wczesnowiosennym, więc nie było niekorzystnych temperatur, a ruje były intensywne i widoczne - mówi Sarowski.
Większość rui system wykrywał w nocy. Bez systemu rolnik zauważał je dopiero rankiem następnego dnia.
- Termin krycia dzięki temu można było znacznie lepiej uchwycić - dodaje.
Bydło świecące w ciemności
Mateusz Sarowski niejednokrotnie inseminację przeprowadzał już po zmroku. Bardzo pomocna w szybkim działaniu była dla niego w takich wypadkach kolejna opcja, jaką daje mu system do wykrywania rui. W nadajnikach znajdujących się na szyjach krów zamontowane zostały diody, które można zdalnie zapalić, tak aby łatwiej było zlokalizować daną sztukę.
- W wieczornych porach dioda jest widoczna już z daleka. Mogę ją włączyć za pomocą smartfona, ustawiam też czas jej świecenia -
zaznacza Sarowski, który przywołuje także sytuację, kiedy nie był poza gospodarstwem, a do krowy przyjechał weterynarz.
- Dzięki temu, że zdalnie zapaliłem na niej lampkę, doktor mógł zlokalizować sztukę i wykonać zabieg - wspomina.
Całe zbiory przeznaczone na paszę dla bydła
Areał 120 hektarów uprawiany przez rodzinę Sarowskich w pełni jest przeznaczany na uprawy, które ostatecznie trafiają na stół paszowy u krów i młodzieży w oborze.
- 70 ha jest naszą własnością, a reszta to dzierżawy. Jeśli chodzi o strukturę upraw to: 50 ha zajmuje kukurydza na kiszonkę, 45 trawy, a pozostała część areału jest obsiewana zbożem
- opowiada Sarowski, który zaznacza, że jeśli chodzi o jakość gleb, występuje duża mozaikowatość.
- Uprawiane przez nas pola należą do klas boniatyjnych od III - której jest najmniej, do V - uzupełnia.
Bogaty park maszyn i plany na kolejne inwestycje
- W tym momencie mamy 5 ciągników rolniczych. Najnowszy i najmocniejszy jest Case Puma 185. Posiadamy też Steyera, New Hollanda i Deutz-Fahra. Każdy ciągnik jest dedykowany do jakiejś pracy
- zdradza Mateusz Sarowski, który jako ważne elementy wymienia także: wóz paszowy marki Kongskilde, ładowarkę teleskopową Manitou oraz przyczepę zbierającą Strautmann.
Rolnik planuje już kolejne działania w gospodarstwie.
- Chcemy wybudować silosy na kiszonkę, które już od paru lat są naszym marzeniem. Drugą inwestycją będzie wiata na maszyny - kończy Sarowski.
ZOBACZ TAKŻE: Obory uwięziowej by już nie wybudował. Żal mu zwierząt [VIDEO]
- Tagi:
- TMR
- New Holland
- krowy mleczne
- Case