Solange Olszewska – założycielka firmy Solaris teraz jest rolniczką [VIDEO]
Zagroda szczęśliwych zwierząt. I nie tylko
„Zagroda Szczęśliwych Zwierząt” położona jest w wielkopolskich Białęgach pod Poznaniem i obejmuje 36 hektarów. Na uboczu, z dala od zgiełku wiją się ścieżynki między drzewami i oczkami wodnymi. To kawałek raju na ziemi, zarówno dla żyjących tu zwierząt, jak i dla zatrudnionych ludzi. Gdy przyjeżdżam na rozmowę z panią Solange, jest początek sierpnia. Słońce kończy swoją codzienną wędrówkę po niebie, a powietrze pachnie dojrzale, jak na okres żniw przystało. Jeszcze tylko pobiegnę do krów, kóz, owiec, psów, kotów, gęsi, kaczek, perliczek, łabędzia, kur, alpak, oślicy, koni i bawołów, a potem, po królewsko-ekologicznej kolacji, zasnę błogosławionym snem w szerokim łożu przy odgłosach zasypiającego gospodarstwa. Czuję się bezpiecznie, a źródłem tego przyjemnego poczucia jest świadomość obecności tuż obok tak wielu i zwierząt.
Gdy budzę się następnego poranka bez budzika, nie ma jeszcze godziny szóstej. Czuję się tak wypoczęta, że mogłabym wyrywać drzewa… No tak, ale po co? Wychodzę zatem w piżamie na taras i otwieram szeroko oczy nie tylko ze zdziwienia, ale i z zachwytu: w porannym słońcu, ok. 20 metrów ode mnie przechadzają się bawoły. Tym majestatycznie poruszającym się zwierzętom moja obecność jest absolutnie obojętna. One po prostu zaczynają swój dzień. Kolejny dzień rajskiego życia na ziemi.
Solange - imię po córce kochanki Chopina
Na rozmowę umówione jesteśmy w głębokim cieniu rozłożystej surmii. W tle słychać powiew wiatru i pianie koguta. Czuję się, jak na włoskich wakacjach, a biały kapelusz mojej rozmówczyni podkreśla ten nastrój. Solange Olszewska tryska energią, mówi zdecydowanie, z przekonaniem i czuje się, jak przysłowiowa ryba w wodzie, gdy opowiada o swoich doświadczeniach życiowych, o problemach i o marzeniach.
Solange. Skąd wzięło się właśnie to imię przed jej nazwiskiem?
- Dzięki dziadkom, którzy mieszkali jakiś czas we Francji. Dziadek tam studiował i był chemikiem z tytułem doktora, a babcia grała na fortepianie i uwielbiała Chopina. Solange była córką George Sand – kochanki Chopina. Tak to dziadkowie wymarzyli sobie, wracając do Polski, aby ich pierwsza wnuczka miała imię francuskie i nawiązujące do Chopina – wyjaśnia Solange Olszewska z domu Skarżyńska.
Za krótkie ręce, żeby zostać weterynarzem
Jej wymarzonym zawodem był lekarz weterynarii ale jeszcze zanim zaczęła studiować powiedziano jej, że ma za krótkie ręce do krów. Po prostu. Dzisiejszym życiem wśród zwierząt jakby zatoczyła krąg. Nie mogła ich leczyć, więc leczyła dzieci jako stomatolog, bo takie studia i taką specjalność skończyła. Potem było życie związane z fabrykami autobusów: najpierw w Neoplan w Berlinie a potem własna fabryka ekologicznych autobusów Solaris. Mąż Krzysztof to nie tylko utalentowany inżynier i konstruktor, ale również wizjoner. Później była jego choroba, przeprowadzka do Szwajcarii i życie na dwa domy.
Pytam, skąd wzięła się miłość do rolnictwa. Krótka chwila zastanowienia i odpowiedź gotowa:
Może w genach. Moja mama wychowała się na gospodarstwie. (…) Ten trzeci etap mojego życia, czyli Zagroda Szczęśliwych Zwierząt, daje mi największe spełnienie. Na powstanie tego gospodarstwa złożył się i Solaris, i każdy etap mojego życia. (…) I wszędzie ważni byli ludzie, bo samemu nie zrobisz nic. Zawsze z kimś! – mówi w takt wskazującego palca gospodyni zagrody.
Filozofia bioróżnorodności jest fascynująca
Gospodarstwo jest ekologiczne i na etapie kontroli do certyfikatu biodynamicznego. Grunty rolne obsiewane są zbożem na paszę dla zwierząt, a z łąk zbierane siano. Miejsce to odwiedzają dzieci i młodzież, gdyż edukacyjny charakter zagrody ma pokazać najmłodszym, jakie warunki życia są dla zwierząt zbliżone do naturalnych. Wymienione na początku zwierzęta nie są do głaskania:
- Mamy 3 alpaki, które w zasadzie nie są nam do niczego potrzebne, ale ponieważ dzieci chcą koniecznie jakieś zwierzęta pogłaskać, to alpaki nadają się do tego idealnie. Dzieci są szczęśliwe a my zadowoleni, że nie gonią nam po gospodarstwie kaczek i nie straszą krów - wyjaśnia moja rozmówczyni.
Dlaczego gospodarstwo prowadzone jest w kierunku biodynamiki? Solange Olszewska przyznaje, że nawet jeżeli prace Rudolfa Steinera, antropozofa i ojca biodynamiki, są trudne do zrozumienia, gdy się je czyta, to jego filozofia o bioróżnorodności jest fascynująca. Bezpośrednie sąsiedztwo zwierząt, roślin, wody, tworzące zamknięty cykl samodzielnego gospodarstwa ma głęboki sens i przyszłość.
A2A2 i mozzarella di bufala
Co to jest A2A2? To mleko o cechach jakie występowały u zarania mlecznej historii. W zagrodzie hodowanych jest ponad 20 krów mlecznych, a wśród nich rasy jersey, białogrzbieta i brown swiss.
- To właśnie one a zwłaszcza jerseyki dają mleko „stare” - mówiąc w cudzysłowie, o nazwie „A2A2”. To ze względu na nazwę kazeiny, którą zawiera. Taką kazeinę dawały kiedyś wszystkie krowy ale w procesie industrializacji doszło do zmian genetycznych, które pozbawiły mleko kazeiny A2A2. To nie było zamierzone, ale nagle okazało się, że mleko ludziom szkodzi i dla nich się nie nadaje. Mleko może być dla ludzi! Na mleku wychowały się nie miliony a miliardy ludzi, jak chociażby w Indiach – wyjaśnia moja rozmówczyni i dodaje, że ludzie robiący zakupy w ich przygospodarskim sklepie kupują to mleko litrami i chwalą nie tylko jego smak, ale i przyswajalność.
W planach zagrody jest powiększenie stada krów ale będzie to możliwe dopiero w następnym etapie rozwoju gospodarstwa, które nastąpi już niebawem. Jego sercem będzie nowa, o absolutnie niespotykanej architekturze obora.
Gdy przechodzę z Solange obok wodnych bawolic, te biorą właśnie kąpiel w swoim stawie. Najstarszy w stadzie jest samiec Vincent. Jego powolne ruchy i głębokie spojrzenie nie budzą wątpliwości: to on jest tutaj szefem.
- No niestety dotychczas nie dały się wydoić a marzy mi się mozzarella di bufala. Nie poddaję się i nie tracę nadziei, bo samice niedługo będą miały młode. Może uda nam się wyprodukować ten cudowny ser, nawet jeśli tylko w niewielkich ilościach – zwierza się szefowa zagrody
Biegus indyjski zje wszystkie ślimaki
Po raz drugi słyszę w naszej rozmowie o Indiach. Tym razem o biegusie indyjskim, czyli gatunku kaczki. Kaczki, która nie nadaje się do piekarnika, bo ma za mało mięsa, ale za to daje sobie radę ze ślimakami jak żadne inne zwierzę.
- Biegus indyjski. Przywozi się go setkami np. do winnic. Biegus indyjski nie ruszy liści, nie ruszy winogrona, ale za to ślimaki – rekomenduje wyjątkową kaczkę gospodyni.
Solange Olszewska ma również podpowiedź w kwestii trudności uprawowych. Nie zawsze wszystko jest po myśli rolnika: a to coś zaleje, a to coś wyschnie, a to coś nie wzejdzie. Pomocną jest tutaj bioróżnorodność i poszanowanie zwierząt, roślin, powietrza i całej naszej przyrody.
- Jak nie obrodzą warzywa, to może owoce, jak nie owoce, to może zboże. (…) A poza tym jestem przekonana, że każdy rolnik mógłby mieć dla gości choć jeden pokój z łazienką. Jeśli przyjeżdżający ludzie będą się w gospodarstwie dobrze czuć, jeśli zobaczą, że rolnik traktuje przyrodę dobrze, że to co u niego jedzą, jest dla nich zdrowe, to przyjadą do niego ponownie. My mamy tutaj małą agroturystykę, która trzyma nas przez całą zimę. Mamy również sklepik, a w nim słoiki z naszymi przetworami z warzyw, produkty mleczne, miód. Ludzie przyjeżdżają na zakupy, wypiją kawę, zjedzą obiad i tak to się wszystko kręci - mówi z przekonaniem pani Solange.
Przeciwniczka dopłat, ale zwolenniczka kobiet
Solange Olszewska jest przeciwniczką dopłat. Kiedy mówię jej, że łatwo jej mówić, bo przecież nie musi martwić się o finanse, odpowiada:
- To prawda, ale dopłaty powodują, że nie szanujemy przyrody. Jeśli zaczniemy robić wszystko na dopłaty, to nie będziemy dbali o przyrodę, bo po co? Jak jest za sucho – dostaniemy dopłatę za suszę, jak jest za mokro – dostaniemy dopłaty za zalanie. Po co mamy szanować rośliny, przyrodę, jeżeli w każdej sytuacji dostaniemy dopłaty? (...) Martwa ziemia nie urodzi nic.
Moją rozmówczynię fascynuje rola kobiety we współczesnym świecie i uważa, że czas kobiet dopiero się zaczął. Również na jej gospodarstwie:
- Mamy tutaj więcej kobiet, ale przydałoby się jeszcze paru chłopaków. Młodzi mężczyźni nie za bardzo chcą pracować przy zwierzętach. Na traktorze pięknym, nowoczesnym, drogim owszem, ale tak przy zwierzętach, to już tak niekoniecznie. Rola kobiety w gospodarstwie jest po prostu niedoceniana, ale są też kobiety, i to jest cudowna rzecz - same są rolniczkami. Wcale niekoniecznie z mężem czy przy mężu, ale potrafią to wszystko wspaniale robić. Znam wiele kobiet w Polsce i nie tylko (…) które są piękne, zadbane, wesołe i wykształcone… I tak będziemy trzymać! - brzmi manifest mojej rozmówczyni.
O co chodzi w życiu według Solange Olszewskiej?
W rozmowie z panią Solange słyszałam, że w życiu potrzebny jest nam strach. Strach? Ale dlaczego? Pytam, a odpowiedź przychodzi szybko:
- Żeby przeżyć! Zwierzęta też się boją, gdy walczą o swoje dzieci. Gdybyśmy się nie bali, to nie rozwijalibyśmy się. Trudno. Strach potrafi też napędzać i dawać energię.
A o co chodzi w życiu? Przed odpowiedzią Solage Olszewska chwyta głęboki oddech:
- Na pewno o to, aby się nie wstydzić tego, co się w życiu robi. To na pewno. W życiu robi się różne głupoty, ale chodzi też o to, aby nikogo nie krzywdzić… i mówiąc „nikogo” nie myślę tylko o ludziach.
Na koniec proszę moją rozmówczynię o dokończenie trzech zdań:
1. Gdybym jeszcze raz miała wybór to… to chciałabym to życie przeżyć tak, jak przeżyłam teraz, ze wszystkimi dobrymi ale też trudniejszymi momentami.
2. Moim największym marzeniem jest… żeby to, co sobie wymarzyłam i zaplanowałam udało mi się zrealizować i pozostawić następnym pokoleniom.
3. Gdy ktoś mi mówi, że jestem dzielną kobietą to… to się cieszę!
Kilka dni temu zadzwoniła pani Solange z informacją, że w międzyczasie bawolice urodziły 3 cielęta: - Przyszłość mojej wymarzonej mozzarelli di bufala jest świetlista!