Problem z plantacjami warzyw w Łódzkiem
Okolice miejscowości Tum i Piątek znane są w Polsce nie tylko z romańskiej kolegiaty czy geograficznego środka Polski, ale także z szeroko rozpowszechnionych upraw wczesnych warzyw, takich jak kapusty, brokuły czy kalafiory.
Gospodarstwo Karola Walczaka z Boguszyc należy do najnowocześniejszych i najbardziej wydajnych w rejonie Łęczycy. Walczak, jak większość plantatorów z tego regionu, uprawia warzywa kapustne oraz selery, pory i marchew. Gospodarstwo prowadzi od 2000 roku, gdy przejął je po rodzicach. Dostał 16 ha ziemi uprawnej, a obecnie gospodaruje na 30 ha.
Rodzice hodowali bydło opasowe, ale on postanowił zająć się wyłącznie uprawą warzyw. Obok kapustnych takich jak: kapusta biała, czerwona i pekińska, Walczak uprawia także warzywa korzeniowe - oprócz marchwi i selera, pietruszkę, pasternak, buraka ćwikłowego oraz cebulowe: cebulę perłową i pora. Uprawia także ziemniaki na 5 ha.
- Sytuacja w tym roku jest bardzo trudna dla takich rolników jak ja, ponieważ obok utrudnień związanych ze sprzedażą płodów rolnych na rynkach, gdzie rolnicy coraz częściej są ograniczani przez pośredników mamy jeszcze niskie ceny warzyw spowodowane przez duży urodzaj. Oczywiście największym problemem jest embargo nałożone przez Rosję na import warzyw z krajów unijnych, co bardzo mocno uderza naszych plantatorów. Poprzednio była afera z bakterią EHEC, która rykoszetem odbiła się na polskich rolnikach, dzisiaj jesteśmy dołowani przez embargo - narzeka Karol Walczak.
W latach poprzednich plantator sprzedawał warzywa do przetwórni położonych w okolicach Łowicza i Skierniewic. Dzisiaj odstawia warzywa tylko do punktów skupu warzyw w Tumie, Górze św. Małgorzaty i w Różycach. Czasami stoi też na rynkach hurtowych w Broniszach pod Warszawą, na Zjazdowej w Łodzi oraz we Wrocławiu.
- Bardzo ważna jest baza przechowalnicza, którą dysponuję. Trzy chłodnie mogące pomieścić po 250 ton oraz pomieszczenie magazynowe mogące pomieścić dodatkowo 300 ton warzyw bardzo ułatwiają mi sprzedaż towaru, który z upływem czasu staje się deficytowy na rynkach w większych i mniejszych miastach. Jak na razie muszę przyznać, że zarówno kapustne, jak i warzywa korzeniowe przechowują się bardzo dobrze. Straty spowodowane ewentualnym gniciem czy chorobami atakującymi warzywa są niewielkie w porównaniu z embargiem, jakie na nas nałożyła Rosja - uważa Walczak.
W sąsiedniej miejscowości Podgórzyce, Dariusz i Jerzy Witczakowie uprawiają warzywa na areale 30 ha ziemi I i II klasy bonitacyjnej. W ubiegłym roku plony były bardzo dobre. - Szczególnie w uprawie cebuli, której uzyskaliśmy plon w wysokości aż o 50% wyższy w stosunku do tego, co udało się zebrać w 2013 roku. Na 10 ha ziemi zebraliśmy cebulę o pięknej skórce i jędrną, tak że właściwie całość nadaje się do sprzedaży na rynek, jednak ilość towaru oraz ceny zniechęcają - mówi Dariusz Witczak.
Na areale 30 ha ziemi Witczakowie uprawiają także kapusty wczesne, kalafior, seler, por, marchew oraz ziemniaki. - Ogółem zebraliśmy 350 ton selera, 80 ton pora i 70 ton kapusty pekińskiej. Cały plon świetnej jakości, tylko nie można go sprzedać. Por i kapusta pekińska przetrzymały nawet niekorzystne zmiany pogody w lecie w miarę dobrze. Teraz mamy poważny problem ze zbytem - dodaje Jerzy Witczak.
Witczakowie uprawiają także kalafiora na przerób przemysłowy. - Na szczęście mamy umowę kontraktacyjną z zakładami Dawtona. Gorzej, że punkt skupu warzyw w pobliskiej Górze św. Małgorzaty, pomimo umowy, jaką z nimi mamy, skupuje tylko nieregularnie niewielkie ilości warzyw. Kalafior jesienny wypadł również dobrze. Z powodu braku perspektyw sprzedaży umieściliśmy go w naszych chłodniach i przechowalni - mówi Dariusz Witczak.
Plantatorzy z Podgórzyc dysponują dwoma chłodniami o pojemności 250 ton warzyw każda oraz przechowalnią o pojemności 350 ton.
- Jedyne co możemy zrobić, to wstawić warzywa do chłodni i przechowalni. Nie jest to jednak żadne rozwiązanie, zważywszy, że nie zanosi się na zdjęcie zakazu wwozu towaru na rynek rosyjski. My nie mamy wpływu na tego typu wydarzenia polityczne. Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał wcześniej o tym, że takie embargo może zostać wprowadzone. Wtedy te straty można by rekompensować w większym stopniu - z przekonaniem mówi Jerzy Witczak.
Łubnica w gminie Piątek to wioska, w której praktycznie wszyscy mieszkańcy zajmują się uprawą warzyw. W ubiegłym roku na plantacjach w Łubnicy dojrzewanie i zbiór warzyw takich jak kapusta biała, seler, kalafior czy marchew przebiegało bez zakłóceń, aż do września, gdy plantatorzy warzyw zaczęli odczuwać skutki blokady rynku rosyjskiego.
Tomasz Gładysz jest plantatorem, który zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na największego kalafiora podczas Święta Nowalijka odbywającego się corocznie na początku czerwca w Piątku. - Mój kalafior miał obwód 74 cm. Sezon zaczął się znakomicie. Sprzyjająca pogoda - słońce oraz przelotne opady deszczu sprawiały, iż wegetacja przebiegała bez zakłóceń. W ubiegłym sezonie posadziliśmy na ponad 2 ha kapusty młodej, na 2 ha selera, a na powierzchni 1 ha - kalafiora. Ponadto ponad 1 ha marchew i pietruszka na 0,5 ha ziemi. Zbieraliśmy bardzo dobry plon, zarówno kapusty, jak i kalafiora do momentu, gdy na rynku powstała „górka” niesprzedanych warzyw. Pozostało mi 7,5 tys. sztuk kalafiora i ponad 10 tys. sztuk kapusty wczesnej białej - mówi Gładysz.
Już w 2005 roku zainwestował w budowę pierwszych dwu chłodni i przechowalni warzyw. - Te inwestycje były niezbędne, ponieważ już wówczas mieliśmy umowy na dostawy kapusty i natki pietruszki pośrednikom w handlu warzywami z wielu regionów Polski: ze Szczecina, Koszalina, Katowic, Wrocławia i Gdyni. Te chłodnie miały powierzchnię ok. 100 m2 każda i wówczas spełniały nasze wymagania - opowiada Tomasz Gładysz.
W czasie następnych kilku lat Gładysz znacznie powiększył swoje możliwości przechowalnicze, budując nowe chłodnie.
- Dzisiaj mam łącznie 6 chłodni o powierzchni 400 m2. Budowa takiej chłodni to kosztowna inwestycja. Dla przykładu, budowa jednej chłodni kosztowała kilkaset tysięcy złotych. Do tego trzeba doliczyć agregat chłodniczy niskotemperaturowy Copeland - 55 tys. zł oraz ocieplenie budynku za kolejne kilkadziesiąt tys. złotych. Na pewno jedna chłodnia musi pracować cały rok, więc zużycie prądu jest duże i wynosi ok. 77 tys. zł na dwa miesiące. Jednak dzisiaj posiadanie chłodni nie gwarantuje plantatorowi, że przechowywany towar zostanie sprzedany. Przy normalnej korzystnej sytuacji cenowej na rynku, sprzedając warzywa w sezonie zimowym, z chłodni można osiągnąć spory zysk. Niestety jest prawdopodobne, że na skutek embarga moje warzyw zostaną zmarnowane - mówi z goryczą plantator.
Dzisiaj setki rolników w Polsce borykają się z podobnymi problemami jak plantatorzy z regionu Łęczycy. Niestety na razie nie widać żadnych korzystnych rozwiązań, które zrekompensowałyby straty poniesione w trakcie całego sezonu zbiorów.