Za co płaci eko-konsument?
Nasza gotowość płacenia wyższych cen za produkty ekologiczne ciągle wzrasta. Szczególnie w okresie pandemii zaczęliśmy jako konsumenci częściej zastanawiać się nad tym, co jemy. Czy żywność z certyfikatem jest rzeczywiście lepsza od jedzenia konwencjonalnego? Co kryje się za witalizacją warzyw i owoców? Czy sympatia do kur może przełożyć się na ekologiczne żywienie?
Moje odżywianie się produktami ekologicznymi pozostawia jeszcze dużo do życzenia, choć początek zrobiłam jakieś pięć lat temu zakupem jajek ekologicznych i tak już zostało. Ciocine kury przyłożyły się do tego, bo są takie ładne, pięknie śpiewają, pociesznie grzebią w ziemi. Gdy zobaczyłam reportaż z masowej produkcji z pół-gołymi kurami, bez kawałka ziemi, bez promienia naturalnego światła, decyzja zapadła: już nigdy nie kupię jajka z masowej produkcji. Potem przyszła kolej na jogurt, bo krowy też są szczęśliwsze na pastwisku niż w oborze bez ruchu. Nie zastanawiałam się jednak, czy ekologiczna marchewka jest szczęśliwsza od konwencjonalnej lub może jabłko z certyfikatem inne od tego bez.
Gdy przed trzema tygodniami dopadł mnie Covid, straciłam węch i smak. Mogłabym jeść przysłowiowy karton lub kawior – efekt był ten sam, czyli żaden, co przekładało się na brak apetytu. Po kilku dniach zamarzył mi się kapuśniak. Gdy stanęłam przy stanowisku z warzywami zadzwonił telefon. To nie był przypadek, lecz dobra znajoma, zapalona zwolenniczka ekologicznego rolnictwa – dr Urszula Sołtysiak. - Słuchaj, zrób coś dla siebie i ugotuj ten kapuśniak ekologicznie. Na pewno wyjdzie ci na dobre – powiedziała, a ponieważ nie usłyszała u mnie entuzjazmu dodała: - Nie dalej jak jutro mam na ten temat webinarium…
Cena euroliścia
Następnego dnia zjadłszy kapuśniak (a jakże by inaczej- ekologiczny), podłączyłam się na wspomniany webinar online. Było ciekawie, krótko i na temat, stąd moja chęć przekazania zasłyszanych wiadomości dalej. Moja znajoma – Urszula Sołtysiak ma nie tylko w małym palcu temat ekologicznego rolnictwa, ale jest również rzeczniczką Polskiej Izby Żywności Ekologicznej (PIŻE).
A więc co warto wiedzieć:
-
zwierzęta ekologiczne są zdrowsze od tych w chowie konwencjonalnym przez dobre warunki życia i zdrowe karmienie, a zatem w ich produktach mięsnych czy mlecznych nie przekazują nam pozostałości leków. Jeśli zdarzy im się przyjąć leki, to okres karencji jest dwa razy dłuższy niż w konwencji,
-
w ekologicznym przetwórstwie dozwolonych jest użycie 50 naturalnych substancji, które nie są modyfikowane genetycznie. Przetwórstwo konwencjonalne ma dozwolonych substancji 330 i nie są one wolne od GMO,
-
produkty ekologiczne = biologiczne = organiczne są oznakowywane białym euroliściem na zielonym tle,
-
żywność ekologiczna jest droższa od konwencjonalnej: w Niemczech o ok. 20%, w Polsce 20 do 200%. W wybranych przykładach: polskie jajko ekologiczne kosztuje 1,60 zł. a konwencjonalne 0,85 zł. natomiast 200 g ekologicznej 18% śmietany kosztuje 3,59 zł. a tej samej konwencjonalnej 2,59 zł. (ceny z początku listopada)
Z czego wynika wyższa cena? Otóż:
-
z niższej wydajności produkcji ekologicznej tzn. że w trybie ekologicznym bez dopuszczenia „chemicznego dopingu” (nawozy i opryski) zbiory są niższe a zwierzęta wolniej rosną,
-
wyższego nakładu pracy ręcznej,
-
kosztów kontroli i certyfikacji ekologicznych,
-
rozproszonej dystrybucji rynku zbytu tzn. że do punktu zbytu producent musi jechać dalej.
Dlaczego kupujemy ekologiczne produkty?
Ankieta przeprowadzona 2 lata temu na 1030 respondentach przez SGGW i finansowana przez MRiRW wyłoniła motywacje klientów do zakupów droższych produktów ekologicznych. I tak na miejscu:
- I: troska o zdrowie moje oraz rodziny,
- II: smak żywności ekologicznej,
- III: przekonanie, że żywność ekologiczna jest bezpieczna,
- IV: przekonanie, że żywność ekologiczna nie zawiera pestycydów,
- V: przekonanie, że żywność ekologiczna wolna jest od GMO,
- VI: troska o stan środowiska naturalnego,
- VII: troska o dobrostan zwierząt (czyli w tej kategorii byłam i ją z moją sympatią do kur),
- VIII: wygląd żywności ekologicznej (chyba nadal myślimy, że ekologiczne to krzywe, małe i robaczywe).
Syci, ale nie witalizuje
Smutną wiadomością jest, że dzisiejsza żywność syci ale nie witalizuje, zapewnia przemianę materii, ale nie jest gwarantem zdrowia, a to za sprawą chemizacji rolnictwa. Już Hipokrates (V-IV w pne) stwierdził, że „miarą jakości pokarmu jest zdolność trwałego utrzymania, a nawet przywracania zdrowia”. Współczesna żywność nie ma jednak tej zdolności, gdyż porównując zawartość składników odżywczych w owocach i warzywach na przestrzeni lat, obserwujemy u nich obniżenie zawartości np. białka, żelaza, wapnia, magnezu, miedzi, potasu, witamin B2 i C.
Warzywa i owoce tracą swoją wartość odżywczą oraz smak, a jest to skutkiem ingerencji człowieka w ich uprawę. Stosowanie dużych ilości nawozów, środków chemicznych, wykorzystanie tzw. dojrzewalni, czyli zbieranie warzyw i owoców przed ich ostateczną dojrzałością, konserwowanie i napromieniowywanie żywności, długie magazynowanie, genetyczne modyfikowanie, hydroponika, czyli odżywianie roślin substancjami odżywczymi z pożywki wodnej, w której cały czas zanurzone są ich korzenie, uprawianie roślin bez gleby na pożywce – wszystko to sprawia, że warzywa i owoce nie są wartościowe. Zamiast uprawy roślin czy hodowli zwierząt, mówimy o ich produkcji. Badania Szwarcwald Oberthal Institute z 2002 roku pokazują, że w stosunku do początku lat 80-tych jabłka mają obecnie 60% mniej witaminy C, banany - 95% mniej witaminy B6, truskawki - 73% mniej wapnia, marchew - 76% mniej magnezu, ziemniaki - 78% wapnia.
Wszystko wskazuje zatem na to, że możemy zaspokoić głód, ale niekoniecznie zrobić coś dobrego dla zdrowia. Może stąd wzięła się nasza sympatia do suplementów diety?
Powrót do korzeni
Trudno się zatem dziwić, że coraz większą popularnością cieszą się własne ogródki i jajka od szczęśliwych kur sąsiada. Stąd już tylko krok do ekologicznej żywności z certyfikatem. Daleko nam jednak jeszcze do zachodnich krajów np. Norweg wydaje rocznie na żywność ekologiczną 200 Euro, Duńczyk 344 Euro, Szwajcar 418 Euro. Nawet jeśli średnia europejska to 347 zł. rocznie a nasza 37 zł. to z każdym rokiem coraz bardziej skłaniamy się do kupowania ekologicznych produktów żywnościowych. Na przestrzeni ostatnich 7 lat wydaliśmy na nie trzykrotnie więcej.
Również i ja poprawię statystykę przeciętnego Polaka. Jestem świadoma, że czasy są kiepskie, aby wydawać więcej na jedzenie, ale przecież nie w ilości a jakości jest rzecz. Może zamiast 3 bananów i 2 kg ziemniaków konwencjonalnych zjem jednego banana i 1 kg ziemniaków ekologicznych, ale za to z witaminami i minerałami? Mój kapuśniak smakował przednio, a świadomość, że był ekologiczny dobrze mi zrobiła nie tylko na ciele, ale i na duchu.
Anna Malinowski
- Tagi:
- ekologiczne
- gospodarstwo