Z pola wzięte. Szczęśliwe losowanie
W wielu sytuacjach życiowych trzeba mieć po prostu szczęście. Okazuje się, że w przypadku kontroli również. Opowieść kolegi-rolnika utwierdziła mnie w tym jeszcze bardziej. Spytałam go, czy nie pomyślał o tym, aby zagrać w totolotka, gdy usłyszałam, że w ciągu ostatnich 3 lat został dwukrotnie wylosowany do kontroli. Spojrzał na mnie jak królik na węża i opowiedział swoją historię.
Jesienią 2017 roku zadzwonił jego telefon, a głos po drugiej stronie słuchawki oznajmił, że w ramach województwa został wylosowany do kontroli. No dobrze, niech przyjdą, przecież po pierwsze: nie mam nic do ukrycia a po drugie: do częstych kontroli jestem przyzwyczajony, chociażby ze względu na fakt, że prowadzę gospodarstwo ekologiczne – pomyślał, ale jak się miało okazać – zbyt optymistycznie, gdyż jak wiadomo (albo nie) każda rozpoczęta kontrola pociąga za sobą blokadę naliczeń dopłat, a zatem również wypłaty chociażby jakiejkolwiek zaliczki.
Kontrolerzy przyjechali... a raczej przyjeżdżali przez kolejne 3 miesiące z przerwami. Kontrola była od listopada do początku lutego, dni były krótkie, pogoda marna, a z miasta wojewódzkiego mieli ok. 150 km (w jedną stronę). Gdy wreszcie uporali się z polami, siedli w stolicy województwa do napisania protokołu, a po jego zakończeniu, wysłali go do rolnika i terenowego oddziału, dając tym samym zielone światło do naliczenia dopłat i wydania decyzji. Ten etap poszedł pracownikom oddziału terenowego gładko, ale i tak pieniądze na konto znajomego dotarły w lipcu, gdy właśnie kończył żniwa...
No trudno, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni - pomyślał rolnik i… znowu się pomylił. Jesienią 2019 roku, gdy po kolejnych ze względu na suszę kiepskich żniwach, wyglądał z utęsknieniem decyzji i dopłat, zadzwonił telefon. Znowu powiadomiono go, że został wylosowany do kontroli. Gdy rozmawialiśmy ze sobą na początku lutego tego roku, właśnie przysłano mu protokół wstępny, z którym mógł się zapoznać i zgłosić uwagi. Uwag nie miał, bo wszystko było bez zastrzeżeń, więc wystarczyło, że uzbroi się w cierpliwość i poczeka, aż protokół wysłany zostanie do oddziału terenowego, aby ta z kolei mogła zacząć naliczać dopłaty i wystawić decyzję.
Jak się w międzyczasie okazało, rolnik miał tej zimy jeszcze jedną kontrolę, o której nikt go nie powiadomił. Tym razem kontrolę przeprowadziła na zlecenie wojewódzkiego oddziału agencji firma z zewnątrz. Może i dobrze, że nie wiedział o tej kontroli, bo jak sam mówi, nie wie, czy nie zwątpiłby w swoje rolnicze powołanie. Znowu przysłano mu protokół wstępny i znowu czekał na jego końcową wersję. W połowie marca dopłat nie miał jeszcze naliczonych, ale gdy dopytywał o decyzję, dowiedział się, że wszystko jest na dobrej drodze.
Na dobrej drodze? Ale do czego? Chyba do tego, aby naprawdę zacząć grać w totolotka, a za wygraną przeprowadzić prace polowe.
Z pola wzięte. Pomysł godny polecenia
- Tagi:
- rolnik
- z pola wzięte
- kontrole
- dopłaty