Wiceminister Bogucki: Rolnicy muszą łączyć się i zarabiać
Ulgi podatkowe przekonają rolników do tego, by zakładali spółdzielnie?
Większość rolników w takich krajach, jak Francja czy Niemcy zrzeszona jest w organizacjach. W Polsce odsetek gospodarzy, którzy współpracują ze sobą w takich strukturach jest niewielki.
Czy to się zmieni dzięki projektowi ustawy o spółdzielniach rolników? Zdaniem pomysłodawcy - ministerstwa rolnictwa, nowe przepisy spowodują, że spółdzielnie rolnicze znów przeżyją swój rozkwit. Do zrzeszania się właśnie w tej formie, mają rolników skłonić zwolnienia z określonych obowiązków fiskalnych. Czy tak się jednak stanie?
O spółdzielniach rolników z Jackiem Boguckim, wiceministrem rolnictwa rozmawia Dorota Jańczak
Jakie zmiany w funkcjonowaniu spółdzielni przyniesie nowa ustawa o spółdzielni rolników?
Te przepisy nie regulują na nowo spółdzielczości w Polsce. Ta spółdzielczość, która istnieje i działa, będzie działała na tych samych zasadach. Wprowadzamy zapis, który nie pozwala na to, by działające spółdzielnie przekształciły się w spółdzielnie rolnicze. To ma być nowa forma spółdzielczości wpisująca się w prawo spółdzielcze, ale dająca dodatkowe możliwości. (...) Chcemy dać sektorowi rolnemu możliwość odrębnych regulacji, które zachęcą gospodarzy do tworzenia spółdzielni.
Jakiego rodzaju bonusy będą czekały na rolników?
Są to trzy ulgi, które przewidziano w projekcie: zwolnienie z podatku dochodowego, zwolnienie z podatku od nieruchomości i z części opłat za czynności cywilno-prawne. Te ulgi będą dotyczyły spółdzielni, w naszym założeniu, w początkowym okresie działalności, bo tylko wtedy, jeśli spółdzielnia będzie spełniała odpowiednie kryteria, będzie mogła otrzymać ulgi. Chęć założenia spółdzielni będzie musiało wyrazić 10 rolników. Próg podwyższamy. Wcześniej, chociażby przy założeniu grupy producentów rolnych, był wymóg minimalnej liczby 5 osób i to się nie sprawdzało. Były to zbyt małe organizacje. Spółdzielnia powinna zrzeszać większą liczbę rolników. Może tak być, że będzie się zrzeszało 10 bardzo dużych rolników z różnych części Polski, ale takie spółdzielnie nie będą miały preferencji. Natomiast bardziej chodzi nam o to, by zrzeszali się ci mniejsi i średni rolnicy w liczbie większej niż 10.
Powiedzmy, że zainteresowani założeniem spółdzielni będzie 10 rolników zajmujących się chowem trzody chlewnej. Ich organizacja uzyska osobowość prawną, a więc na gospodarzy spadną kolejne obowiązki formalne.
Będą ich obowiązywać wszystkie przepisy ogólne dotyczące prawa spółdzielczego. Będą mieć tylko tę przewagę na starcie, póki będą mikroprzedsiębiorstwem, że nie będą płacić podatku od nieruchomości, co jest bardzo ważne, bo ten podatek potrafi zabić wiele inicjatyw. Być może dla rolników zajmujących się produkcją trzody to odciążenie finansowe nie będzie aż tak bardzo duże, ale w przypadku producentów zbóż, chcących zbudować wspólne silosy i magazynować płody, będzie to duże ułatwienie. Trzeba bowiem pamiętać, że gminy ustalając podatek od nieruchomości nie różnicują czy są to silosy na zboże, które wymagają wysokich kosztów, a przychody dostarczają tylko raz w roku, czy jest to zakład jubilerski, który ma ogromne obroty.
Spółdzielnie najbardziej będzie opłacało się więc zakładać producentom roślinnym?
Jesteśmy dużym eksporterem zbóż, tylko ten eksport odbywa się za pośrednictwem dużych koncernów światowych. I rolnicy nie osiągają odpowiedniej wartości, a pośrednicy. Trzeba pamiętać, że możliwość eksportu zaczyna się od kilkudziesięciu tysięcy ton, bo tyle mieści się na jeden statek. Nie ma takich rolników, którzy jednorazowo są w stanie załadować statek i sprzedać taką ilość. Tu jest potrzebne łączenie się i zarabianie także na tym. Rolnik nie powinien być tylko producentem, ale też tym, który sprzedaje produkt na rynek końcowy. Tu akurat nie trzeba przetworzenia, a jednolitego produktu w dużej ilości.
Jakiego rodzaju działalności będzie mogła podejmować spółdzielnia rolnicza?
Preferencje dotyczą działalności rolniczej, poszerzonej o przetwórstwo i handel produktami pochodzącymi z własnych gospodarstw. Taka spółdzielnia może prowadzić działalność w pewnym zakresie dodatkową, ale ona podlega już ogólnie obowiązującym przepisom.
W ustawie jest zapis, że rolnicy w ramach spółdzielni mogą także realizować się w wymiarze społecznym i kulturowym.
Tak, trzeba sięgać do historii. W przeszłości często spółdzielnie prowadziły działalność kulturalną, społeczną na wsi. Tutaj pełną swobodę pozostawiamy twórcom, czy chcą, tworząc spółdzielnię, jej zakres uzupełnić także o to, co robią różnego rodzaju stowarzyszenia. Mieszkańcy wsi nie będą musieli więc powoływać oddzielnie stowarzyszenia, tylko w ramach spółdzielni wypełniać zadania. Stowarzyszenie też ma osobowość prawną i wymaga prowadzenia dokumentacji oraz dodatkowych kosztów.
Czy docierały do resortu rolnictwa głosy ze strony rolników, którzy są zainteresowani powoływaniem spółdzielni?
Chyba do każdego rządu, odkąd pamiętam, składane były wnioski. Pracowałem nad zmianą prawa spółdzielczego w poprzednich kadencjach i ciągle pojawiał się podstawowy postulat, by spółdzielczość rozwijała się w Polsce, konieczne jest wsparcie w postaci ulg i preferencji podatkowych i ten postulat nigdy do tej pory nie został zrealizowany. Ustawa ta jest pierwszym krokiem, by to zmienić.
Ile pana ministra zdaniem, dzięki nowej ustawie, może pojawić się spółdzielni rolniczych w najbliższym czasie?
Nie da sie tego na chwilę obecną ocenić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że preferencje podatkowe to jeszcze nie wszystko. Musi być jeszcze chęć rolników do tworzenia spółdzielni i wzajemne zaufanie, co w Polsce jest zasadniczym problemem i wynika z wielu powodów. Jeden to doświadczenie lat słusznie minionych, ale też jest drugi powód, który uwidocznił się w funkcjonowaniu grup producentów rolnych. Zdarzało się, że ci, którzy tworzyli tego typu organizacje i zachęcali swoich sąsiadów do wejścia w struktury, potem ich oszukiwali i wyprowadzali pieniądze. Tego rodzaju organizacje przybierały formę spółek, rzadziej spółdzielni, ale działały one na podobnych zasadach. Zostały w stosunku do nich wszczęte postępowania karne. I teraz namówienie rolników, żeby znów coś stworzyli wspólnie, jest trudne. Przykłady negatywne oddziałują także na tych, którzy w tych wydarzeniach nie uczestniczyli. Na wsiach pojawiały się różnego rodzaju firmy, które oszukiwały rolników, nie płaciły za zakupione produkty. Ludzie widząc coś takiego, nie są chętni do łączenia się, tworzenia jakichkolwiek związków, dlatego często wolą działać samodzielnie, mimo że wówczas zarabiają mniej. Tę barierę trzeba zacząć przełamywać, bo jeśli funkcjonowanie spółdzielni na uczciwych zasadach jest możliwe w innych państwach, w Polsce też powinno się to udać. Staraliśmy się prawnie maksymalnie zabezpieczyć rolników przed negatywnymi zjawiskami. Przewaga spółdzielni nad spółką jest taka, że nikt nie może mieć pakietu kontrolnego, każdy może mieć tylko jeden udział, każdy głos jest równy.
Spółdzielnie mają powstawać po to, by rolnicy stali się silniejszych partnerem przy negocjacjach cenowych?
To także, ale zależy nam również na tym, by był większy udział rolników w łańcuchu żywnościowym, a więc udział nie tylko w samym produkowaniu, ale też przetwórstwie, handlu, konfekcjonowaniu, magazynowaniu, przechowywaniu. Z opracowań przygotowanych na rzecz Komisji Europejskiej wynikają dwie sprawy: rolnicy są najsłabszym ogniwem łańcucha, a w ostatnim 10-leciu wskaźnik dochodowości przesunął się jeszcze bardziej w stronę przetwórców i handlu, kosztem producenta płodów rolnych.
Nowe przepisy, jak pan przekonuje, mają zachęcić rolników do zakładania spółdzielni. Pojawiają się jednak głosy, że taka forma zrzeszania się już w Polsce była i nie wypaliła.
Stwierdzenie, że to już było, ale nie wypaliło, jest nieuprawnione, bo tak naprawdę, jeśli prześledzimy historię spółdzielczości, to możemy powiedzieć - to już było i się sprawdziło. Początki spółdzielczości były już w okresie międzywojennym. I wówczas te spółdzielnie bardzo dobrze sobie radziły. Natomiast, to, co się stało po roku 1945, było właściwie znacjonalizowaniem spółdzielczości, przejęciem jej przez władzę komunistyczną.
Jakie więc były początki spółdzielczości w Polsce?
Rolnicy tworzyli spółdzielnie po to, by wspólnie kupować maszyny, które wtedy były drogie i niedostępne dla dużej części osób posiadających mniejsze i średnie gospodarstwa. W Polsce od zawsze była taka tradycja, że obok dużych gospodarstw istniały małe i średnie. Oczywiście musimy sobie zdawać sprawę, że czasy bardzo się zmieniły, ale patrząc na sens ustawy, możemy stwierdzić, że idziemy w kierunku trendów europejskich. Popatrzmy na inne państwa Europy. We Francji 90% rolników zrzeszonych jest w spółdzielniach, a średnia w Unii Europejskiej to 70%. Natomiast w Polsce to według oficjalnych danych tylko kilkanaście procent. Choć tak naprawdę jest to wskaźnik zawyżony, bo spółdzielczość mamy właściwie tylko w mleczarstwie. Natomiast w innych sektorach rolnictwa tej spółdzielczości nie ma prawie wcale. Tylko niewielka część grup producentów przyjęła formę spółdzielczą.
Obecnie raczej zauważa się tendencję zmierzającą w kierunku likwidacji spółdzielni rolniczych, a nie ich tworzenia.
Jeśli są likwidowane to dotyczy to tych, które dawno przestały, w mojej ocenie, prosperować. Często były dzierżawcami obiektów i z tej spółdzielni żyli tylko prezes i księgowa. Natomiast jest część takich podmiotów, które bardzo dobrze sobie radzą, chociaż to są niestety wyjątki. Za przykład dobrej spółdzielczości na terenach wiejskich może posłużyć spółdzielczość bankowa, czyli banki spółdzielcze, które radzą sobie stosunkowo nieźle.