Ubezpieczyć uprawy od suszy - ale jak i gdzie?
W kraju pojawiła się rolnicza susza to i na nowo na tapetę trafił temat ubezpieczeń upraw. Po raz kolejny wszyscy pytają: dlaczego rolnik uparcie nie wykupuje polisy i co zrobić, by to zmienić?
Odpowiedzi jest sporo. Zwłaszcza, jeśli chodzi o pytania dotyczące powodów nie zawierania przez właścicieli pól czy sadów umów ubezpieczeń z zakładami. Są tacy, którzy twierdzą, że rolnicy nie chcą wydawać na to pieniędzy, bo i tak przyjdzie im z pomocą rząd. Nie wiedzą oni jednak o tym, że nawet gdyby rolnicy chcieli ubezpieczyć od ryzyka suszy, to nie mają za bardzo gdzie.
Czytaj także: "Rolnicy zamiast ubezpieczać uprawy od suszy, czekają na jałmużnę"
203 polisy obejmujące ubezpieczenie od suszy
Pocztowe Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych podało, że ubezpieczanie od suszy rozpoczęło wiosną 2017 roku. Wówczas zawarto 26 takich polis. W sezonie wiosennym 2018 roku wystawiono natomiast 203 polisy obejmujące ryzyko suszy. PZU w przesłanym do redakcji liście informuje, że ubezpieczenia od ryzyka suszy oferuje od początku uruchomienia ubezpieczeń dotowanych, czyli od 2007 roku. Dziwne, bo takiej oferty nie ma na stronie internetowej zakładu, o ubezpieczaniu od suszy nie wiedzą także przedstawiciele terenowi PZU. Concordia Polska także nie ma tego ryzyka w ofercie, natomiast w pakiecie rodzajów ochrony firm InterRisk i TUW jest susza.
- Z uwagi na wilgotną wczesną wiosnę, zainteresowanie rolników ryzykiem suszy było wówczas minimalne. Towarzystwo zawarło w związku z tym jedynie kilka umów ubezpieczenia upraw kukurydzy od ryzyka suszy - podała Katarzyna Niegowska, dyrektor Biura Promocji i Organizacji Sprzedaży Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW.
Problem z polisami potwierdzają naukowcy. Eksperci Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej - Państwowego Instytut Badawczego, dr inż. Joanna Pawłowska-Tyszko i dr inż. Michał Soliwoda, podają, że polis od ryzyka suszy mamy niewiele, a jeśli już są, to odstrasza ich cena.
Czytaj także: Susza. Najnowsze wyliczenia - 3,6 mld zł strat!
Zakłady zawyżają składki przez ministerialne dotacje?
Od kilkunastu lat z publicznych pieniędzy idą środki na dofinansowanie składek do ubezpieczeń rolnych. W 2018 roku zaplanowano na ten cel ponad 850 mln zł. Wystarczy to na ubezpieczenie 4,5 mln ha upraw. Wysokość dofinansowania wynosi 65% składki. Wynika z tego, że rolnik płaci tylko 35% z sumy, która wędruje do firmy ubezpieczeniowej. Słowo „tylko” nie oznacza wcale „mało”. Rocznie rolnicy na ten cel wydają kwoty rzędu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
- I co wydaje się największym paradoksem, ubezpieczenia upraw są tak drogie właśnie dlatego, że są ministerialne dopłaty, bo zakłady sobie sztucznie zawyżają te kwoty - komentuje jeden z przedstawicieli firmy ubezpieczeniowej, który pochodzi ze wsi.
Dr inż. Michał Soliwoda z Zakładu Finansów Rolnictwa IERiGŻ potwierdza, że ubezpieczenia od ryzyka suszy są względnie drogie i kosztują kilkanaście procent sumy ubezpieczenia. - Dodać należy, że odszkodowania przysługują tylko w sytuacji nieprzekroczenia odpowiednich progów sumy ubezpieczenia. Tak wysokie stawki ubezpieczeniowe dla ryzyka suszy nawet przy dotacji z budżetu państwa powodują, iż ubezpieczenia te są praktycznie nieopłacalne dla rolników, stąd większość z nich przejmuje ryzyko i nie decyduje się na ich zakup. Po stronie podażowej skutkuje to brakiem odpowiedniej oferty - stwierdza.