Rolnik padł ofiarą wyłudzenia?
Ubezpieczył uprawy od suszy, klęska przyszła, a rolnik nie dostał ani złotówki odszkodowania. Gospodarz jest rozżalony. Czuje się oszukany przez zakład ubezpieczeniowy.
Ubezpieczyć od suszy - czy warto?
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk wielokrotnie w swoich wystąpieniach oraz podczas rozmowy z nami przekonywał do tego, że ubezpieczenia rolne, w tym upraw, zwierząt i ogólnego dobytku są niezwykle ważne. Tylko one pozwalają zapewnić bezpieczeństwo finansowe producentom rolnym w przypadku losowych zdarzeń. Do katalogu niekorzystnych zjawisk, które nagminnie nawiedzają nasz kraj, należy susza rolnicza.
Ubezpieczenie uprawy od tej klęski dotychczas graniczyło jednak z cudem, bo zakłady raczej nie posiadały w swoich pakietach tego ryzyka. W tym roku coś się zmieniło. I wszyscy mieli nadzieję, że na lepsze. Wywodzące się z Pocztowego Towarzystwa Ubezpieczeniowego - AGRO Ubezpieczenia - Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych ruszyło do rolników z ofertą ubezpieczeń od ryzyka suszy.
Susza wystąpiła przed zawarciem umowy
Jednym z rolników, który w tym roku zdecydował się na zawarcie polisy z tym Towarzystwem jest Wojciech Szczepaniak ze Środy Wielkopolskiej. Gospodarz po raz pierwszy zdecydował się na to, by wśród ryzyk (oprócz m.in. powodzi, gradobicia i wiosennych przymrozków) znalazła się także susza.
- Minister rolnictwa zachęcał nas rolników do tego, by ubezpieczać swoje uprawy, poczyniłem takie kroki, ubezpieczyłem powyżej 60% swojego areału. Składka za całe ubezpieczenie wyniosła 6 tys. zł z hakiem, a skoro państwo dopłaca 65%, to do tej polisy dopłaciło sporą kwotę, bo około 11 tys. zł - mówi Wojciech Szczepaniak.
U rolnika wystąpiła susza.
- Chodziło głównie o żyto. Złożyłem wniosek do ubezpieczalni. Rzeczoznawca przyjechał dość szybko i wykonał swoje procedury. I powiedział: „wie pan co, jest około 80% strat”. Potwierdziłem, papiery podpisałem. Rzeczoznawca wyjaśnił, że wyceni wartość odszkodowania i wkrótce pieniądze przeleją mi na konto - opowiada rolnik ze Środy Wielkopolskiej.
Po pewnym czasie do pana Wojciecha wpłynęło pismo, w który TUW informowało, że rolnikowi nie przysługuje odszkodowanie. Dlaczego? Zakład ubezpieczeniowy stwierdził, że uszkodzenia uprawy wynikające z działania suszy postały... jeszcze przed zawarciem umowy. Rolnik podpisał umowę z zakładem 17 maja, a w związku z tym, że obowiązuje 14-dniowy okres karencji, polisa zaczęła obowiązywać 31 maja. Na jakiej podstawie AGRO Ubezpieczenia TUW wysunęło wniosek, że żyto pana Wojciecha ucierpiało z powodu suszy już w maju, a nie w kolejnym miesiącu?
Jak podało w piśmie skierowanym do gospodarza, posiłkowało się danymi Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – PIB. A wynika z nich, że w okresie od 31 maja do 30 czerwca (czyli trwania polisy) dla roślin zbożowych na tym terenie suszy nie ogłoszono. Oznacza to, że uprawa, z uwagi na niedobory wody, musiała już zmarnieć wcześniej. Ostatecznie więc rolnikowi nie przysługuje ani grosz. Pojawia się jednak pytanie, dlaczego ubezpieczalnia zawarta z rolnikiem polisę, skoro wiedziała, że w uprawie są straty w wyniku suszy.
- Jeśli takie procedury przyjmują, to dlaczego ode mnie wzięli składkę? I od państwa? Państwo zapłaciło, a więc takie ubezpieczalnie mają czysty dochód. Dlaczego tak oszukują ludzi? - zastawia się wzburzony rolnik.
WIR: Podejrzenie wyłudzenia pieniędzy
Sprawą zajęła się Wielkopolska Izba Rolnicza. W piśmie skierowanym w sierpniu do resortu rolnictwa, samorząd rolniczy zauważyła, że ubezpieczyciel powinien ocenić plantację pod względem objawów suszy i dopiero wtedy podjąć decyzję o ewentualnym ubezpieczeniu upraw.
- Ubezpieczyciel nie zweryfikował jednak tego faktu, tylko wykorzystał chęć rolnika do ubezpieczenia upraw. Zdaniem rolnika, które podzielamy, zachodzi tutaj podejrzenie umyślnego wyłudzenia środków finansowych przez ubezpieczyciela, zarówno od beneficjenta, jak i z budżetu państwa - podała Wielkopolska Izba Rolnicza.
Zaznaczyła, że ma podstawy przypuszczać, iż takie nieuczciwe praktyki stosuje więcej ubezpieczycieli.
- Być może zakład ubezpieczeniowy na mocy kodeksu cywilnego już nie powinien zawierać umowy ubezpieczeniowej, gdyż uprawy mogły już zdradzać objawy suszy? A jeśli zakład zawarł umowę i przyjął składkę, to powinien także przejąć zobowiązania wynikające z umowy i ponieść ryzyko wypłaty odszkodowania za szkodę - stwierdził samorząd rolniczy z Wielkopolski.
Dalej zaapelował do ministerstwa rolnictwa o przyjrzenie się praktykom stosowanym przez zakłady ubezpieczeniowe.
- Szczególnie w przypadku ubezpieczeń rolniczych z dopłatami z budżetu państwa. Ponadto prosimy o doprecyzowanie przepisów o ubezpieczeniach rolniczych tak, aby wyeliminowały one stosowanie opisanych wyżej nieuczciwych praktyk - podał WIR.
Ministerstwo rolnictwa milczy
Jak do sprawy odnosi się AGRO Ubezpieczenia TUW?
- Postępowanie likwidacyjne przedmiotowej szkody nie wykazało podstaw do przyjęcia przez Towarzystwo odpowiedzialności odszkodowawczej za zgłoszone zdarzenie szkodowe. W oparciu o zgromadzoną dokumentację AGRO TUW ustaliło, że uszkodzenia uprawy wynikają z działania suszy z okresu wcześniejszego, tj. przed okresem ochrony ubezpieczeniowej. Ubezpieczony ma prawo do złożenia odwołania do ubezpieczyciela od jego decyzji z podaniem przyczyn odwołania oraz podaniem kwoty roszczeń. Po wyczerpaniu drogi reklamacji ubezpieczony może złożyć skargę na ubezpieczyciela do Rzecznika Finansowego - wynika ze stanowiska firmy, przesłanego przez resort rolnictwa.
Ministerstwo rolnictwa poprosiliśmy także o komentarz. Zapytaliśmy, jak tego rodzaju sytuacje mają się do kampanii ubezpieczeń od suszy promowanej przez ministra Kowalczyka? Czy nie wpłyną negatywnie na stanowiska rolników i zniechęcą do zawierania polis, skoro, mimo opłacania składek, w ostatecznym rachunku i tak nie są uprawnieni do uzyskiwania odszkodowań? Na te pytania resort nam nie odpowiedział.
Czytaj także: Produkcja na ugorach i zmianowanie upraw - nowe zasady w 2023 r.