Dzierżawa ziemi na gębę. Dlaczego rolnicy nie spisują umów?
Trudno doprecyzować, jaka jest dokładna skala nieformalnych umów dzierżaw. Mówi się jednak, że może stanowić nawet 70 - 80% wszystkich dzierżaw na grunty rolne.
Praktyka, w której rolnicy zawierają ustne umowy dzierżawy i w zamian za umożliwienie korzystania z gruntów rolnych za dopłatę unijna w naszym kraju jest powszechna. O tym, że nowa definicja aktywnego rolnika zawodowo nic w tym temacie nie zmieni pisaliśmy TUTAJ.
Dlaczego rolnicy nie chcą tworzyć pisemnych umów dzierżaw gruntów?
- Trudno oszacować, jaki to jest zakres, ale raczej duży. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że po dopłaty do nawozów zgłosiło się nieco ponad 400 tys. rolników, natomiat o dopłaty bezpośrednie ubiega się 1 300 000 beneficjentów - mówi Walenty Poczta, przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – PIB oraz kierownik Katedry Ekonomii i Polityki Gospodarczej w Agrobiznesie UP w Poznaniu.
Dlaczego rolnicy decydują się na właśnie tę formę użyczenia gruntów?
- Tego rodzaju umowy określam słowem patologia, dlatego że jest to korzystne dla jednej i drugiej strony. Ten, który wydzierżawia ma zagwarantowane pieniądze z Agencji, bo te dopłaty dostanie. Znika ryzyko, że wydzierżawiający mu nie zapłaci. Druga sprawa: ten, który dzierżawi, ma na przykład swoich gruntów mniej niż 10 ha, nie musi więc spełniać wszystkich wymogów odnośnie zazielenienia czy dywersyfikacji - stwierdza Stanisław Ciesielski z Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Biorąc pod uwagę jednak długofalowe konsekwencje, dzierżawiący traci i to sporo. Nie może chociażby ubiegać się o odszkodowania od Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez bobry, wilki czy rysie (inaczej jest w przypadku szkód łowieckich, gdzie nikt nie sprawdza, kto jest właścicielem gruntów. Problem może pojawić się, gdy do PZŁ wpłyną 2 wnioski o odszkodowanie dotyczące jednej działki).
Poza tym dzierżawiący nie może ubezpieczyć swoich upraw czy wykazywać się w banku zakresem rzeczywistym prowadzonej działalności.
- Jeśli bowiem uprawia 50 hektarów. Swoich posiada 20 hektarów, a dzierżawi 30 ha, to bank postrzega go w ten sposób, że prowadzi gospodarkę na 20 ha. Dodatkowo tacy rolnicy mają ograniczony dostęp do wielu działań z PROW. Nie dostają dopłat do paliwa rolniczego - wymienia prof. Poczta.
Trudno inwestować w gospodarstwo bez formalnej umowy dzierżawy
Ustne umowy nieformalne są także niekorzystne, jeśli spojrzymy na problem szerzej, biorąc pod uwagę rozwój gospodarki rolnej w kraju.
- Cały szereg norm środowiskowych nie jest spełniany, bo z tych norm wyłączone są zwykle gospodarstwa do 10 ha. Jaka jest często tego praktyka? Dzierżawca nie chce ponosić jakiegoś ryzyka i najczęściej sieje na terenie całego wydzierżawionego gospodarstwa kukurydzę. Żadnego zmianowania, żadnej dbałości o kwestie środowiskowe - mówi prof. Poczta.
Prof. Poczta wymienia kolejny dalekosiężny skutek.
- Umowy nieformalne na dzierżawy bardzo negatywnie wpływają na wymianę pokolenia. Wiadomo, że ziemia jest droga. Rynek gruntów rolnych jest bardzo ograniczony w Polsce. To też dotyczy dzierżawy. Jeśli młody rolnik ma rozpocząć gospodarowanie, to jak ma to zrobić, skoro w jego gospodarstwie znaczna część ziemi to ziemia dzierżawiona? I nie wie, czy właściciel za miesiąc czy za rok mu powie dziękuję, rozwiązuję. Jak ma inwestować w maszyny, w produkcję zwierzęcą, kiedy nie ma pewności? - zaznacza specjalista ds. ekonomii rolnictwa.
Umowa na tzw. gębę może rodzić sytuacje kłopotliwe. - Zdarza się, że rolnik wydzierżawi kiepską i zaniedbaną ziemię. Po kilku latach doprowadzi ją do należytego stanu, a wtedy właściciel może stwierdzić, że chce te grunty ponownie obrabiać - mówi prof. Poczta.
Ustne umowy dzierżaw – domena Polski?
- W innych krajach UE nie ma czegoś takiego, jak umowy ustne na dzierżawę ziemi, chociaż dzierżawa stanowi powszechny sposób użytkowania ziemi. W zdecydowanej większości krajów ponad 50% gruntów to ziemia dzierżawiona. W niektórych krajach, takich jak Czechy czy Słowacja to prawie całość. Natomiast we Francji czy Belgii i Niemczech dzierżawy stanowią duży zakres. Funkcjonuje tam jednak inna kultura prawna, inne pojęcie umowy – komentuje prof. Walenty Poczta.
Potrzeba nowych uregulowań prawnych
W opinii prof. Poczty w Polsce brakuje specjalnej ustawy dotyczącej dzierżawy ziemi rolniczej i gospodarstw rolnych.
- Kodeks cywilny niby tę kwestię załatwia. Ale myślę, że ta kwestia dzierżaw uregulowana pośród setek innych regulacji, gdzieś tam ginie. Tutaj chodzi o to, żeby z jednej strony właścicielom rzeczywiście zagwarantować prawo własności, prawo do czynszu dzierżawnego, ale z drugiej strony rolnikom, którzy dzierżawią - prawo do tej dzierżawy i takiej dzierżawy długiej - 20 czy 30-letniej, gdzie byłaby pewność gospodarowania na pokolenia i możliwość poczynienia inwestycji. Tego nie ma - komentuje prof. Poczta.
Czytaj także: Rewolucyjny system. Rolnik sam skalkuluje ceny zbytu