Chcesz sprzedawać swoje jaja, sery czy wędliny? Rolnicy ujawniają gorzką prawdę

Niewielkie limity, terytorialne ograniczenia i "nadgorliwe" interpretacje unijnego prawa - to część zarzutów, jakie przedstawili niedawno w Sejmie rolnicy i przetwórcy podczas dyskusji o krótkich łańcuchach dostaw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ich głos mógł w pełni wybrzmieć podczas ostatniego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony i Rozwoju Polskiej Produkcji Rolnej.
- Krótki łańcuch dostaw to bardzo ważny temat w kierunku również rozwoju polskiej produkcji rolnej. Po informacji, którą uzyskaliśmy od Stowarzyszenia Wspólna Rola, widzimy, że w pewnych obszarach są nadregulacje. (...) - komentowała przewodnicząca zespołu, Małgorzata Gromadzka
I rzeczywiście - historie przedstawiane przez rolników i przetwórców dawały temu dobitnie wyraz.
RHD i ograniczenia terytorialne
Jedną z nich była opowieść Katarzyny Smit, zajmującej się na co dzień hodowlą kóz anglonubijskich i produkcją serów. Dzięki unijnemu dofinansowaniu rozbudowała swoją serowarnię, jednak szybko zderzyła się ze ścianą regulacji.
- W tym roku dostałam zaproszenie na jeden z większych festiwali we Wrocławiu, to festiwal Sera i Wina, z czego byłam bardzo zadowolona. Niestety nie mogliśmy tam się pojawić, ponieważ jako, że sprzedajemy w RHD, jesteśmy zobligowani do sprzedawania jedynie w naszym województwie, no i jak wiadomo w powiatach graniczących z nimi - mówiła wprost rolniczka.
Ograniczenia terytorialne to jednak nie wszystko. Są bowiem także limity produkcji, które w jej przypadku wynoszą 2.600 kg sera rocznie.
Tymczasem przekroczenia limitów, o czym warto pamiętać, powodują już konieczność rezygnacji z RHD. A to powoduje, że dany rolnik wrzucany jest już do większego, ogólnego kosza przetwórców. A cała idea krótkiego łańcucha dostaw stoi pod znakiem zapytania.
Osobną kwestią, o której mówiła rolniczka, są niejednolite interpretacje przepisów przez różne inspektoraty weterynarii.
Adam Reimann ze Stowarzyszenia "Wspólna Rola" wyjaśniał z kolei wprost, że RHD daje konsumentowi gwarancję, że ten produkt pochodzi z gospodarstwa rolnika i jest to polski produkt.
- W wypadku kiedy już przechodzimy na działalność gospodarczą, kiedy ten producent staje się zwykłym przetwórcą, to już może także korzystać z surowców kupowanych i w tym momencie już się nie różni specjalnie niczym od innego przetwórcy - zaznaczał.
Absurd "bezpośredniej dostawy"
Kolejne problemy dotyczą tzw. dostaw bezpośrednich. Przedstawiciele "Wspólnej Roli" opisali m.in. kuriozalną sytuację, która uniemożliwia współpracę z dużymi odbiorcami, takimi jak firmy cateringowe czy hotele.
- Jest problem z niuansem prawnym, który ogranicza mi możliwość sprzedaży do dość dużych podmiotów, które mogłyby odbierać dość duże ilości - opowiadał m.in. Wojciech Górski.
Obecne interpretacje powodują bowiem problem, gdy pojawia się "dodatkowe ogniwo" - np. gdy we wspomnianym hotelu organizowana jest konferencja, po której faktura wystawiana jest na jej organizatora, a nie hotel. Wówczas - według obecnych przepisów, łamana jest zasada krótkiego łańcucha dostaw.
Przykładów było dużo więcej. Łukasz Buchajczyk, producent mleka, opowiedział o absurdalnej sytuacji, w której nie może sprzedawać mleka, ponieważ formalnie właścicielem stada jest jego brat, mimo że prowadzą gospodarstwo rodzinne.
Z kolei Jan Ogiła z Podlasia zwracał uwagę także na inne kwestie w polskim prawie - choćby w związku z ubojem.
- Jako hodowca, czy przedtem owiec czy teraz trzody chlewnej, na własny użytek mogę, zgłaszając to w odpowiednim czasie, i badając mięso, mogę zrobić kiełbasę. Ale już tej samej kiełbasy nie mogę sprzedać na festynie. To jest idiotyzm po prostu polski - mówił dosadnie.
Jak ponadto dodawał, jedynym dobrze działającym krótkim łańcuchem dostaw, którego państwo nie reguluje, jest... bimbrownictwo.
- Jest to naprawdę krótki łańcuch dostaw pomiędzy rolnikiem, bimbrownikiem i odbiorcą celowym. (...) Może dlatego to właśnie działa, że nikt tego nie reguluje, bo tu po prostu tych regulacji jest za wiele - komentował ironicznie.
Krótki Łańcuch Dostaw a przepisy unijne
Na te wszystkie zarzuty próbowała odpowiedzieć Aneta Klusek z Departamentu Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii w Ministerstwie Rolnictwa.
Tłumaczyła, że ograniczenia dotyczące obszaru sprzedaży i limitów ilościowych wynikają z przepisów unijnych.
- Te działalności są uprzywilejowane w ten sposób, że w odniesieniu do nich nie stosuje się wszystkich przepisów z zakresu bezpieczeństwa żywności, tylko niektóre i w sposób mniej restrykcyjny - wyjaśniała.
Dodała, że ministerstwo próbowało rozszerzyć obszar sprzedaży dla produktów zwierzęcych na całą Polskę, ale Komisja Europejska zgłosiła uwagi.
Ta argumentacja nie przekonała jednak strony społecznej. Adam Reimann ripostował, że w Niemczech i Francji podobnych ograniczeń nie ma, a unijne określenie "małe ilości" jest interpretowane przez polskiego ustawodawcę w sposób skrajnie restrykcyjny, co prowadzi do absurdów, jak wymóg osobistego dostarczania towaru przez rolnika.
Pozostaje pytanie: co dalej? Czy polskie prawo można bardziej uelastycznić?
Posłanka Gromadzka zapowiedziała dalsze kroki - chodzi m.in. o zorganizowanie roboczego spotkania w resorcie rolnictwa.
- Zabierzemy te obowiązujące przepisy prawa, które obowiązują w tej chwili, i zderzymy z tymi postulatami rolników - zadeklarowała.
Celem będzie przeanalizowanie, które regulacje wynikają bezpośrednio z prawa unijnego, a które mogą być efektem pewnej nadgorliwości na poziomie krajowym.
- Tagi:
- RHD
- krótki łańcuch dostaw