600 zł za kukurydzę mokrą. Rolnicy nie chcą kosić, bo się nie opłaca
Z uwagi na niskie ceny, rolnicy rezygnują z koszenia kukurydzy
Do trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się polscy rolnicy w związku z niekontrolowanym importem zbóż z Ukrainy, odniósł się Tadeusz Szymańczak, producent kukurydzy i działacz społeczny, poseł na Sejm I kadencji. Jak zaznaczył, ceny kukurydzy mokrej momentalnie spadły, gdy tylko polska granicę zaczęło przekraczać zboże techniczne. Wówczas stawki za kukurydzę mokrą z 900 zł spadły do 600 zł/tonę. Tak niskie ceny, zwłaszcza na wschodzie kraju, wpływają na decyzje rolników.
- Słyszę, że rolnicy ze wschodu nie chcą kosić tego zboża ze względu na to, że to się nie opłaci nawet zbierać, bo to się nie spina w kosztach. Musieliby dołożyć do tego, żeby to zebrać – podał na swoim vlogu Tadeusz Szymańczak.
Dalej stwierdził, że polski transport „w ogóle nie jest przygotowany do przewozu takich ilości zbóż, jakie zadeklarował w UE polski rząd".
- Ukrainie trzeba pomagać, tylko nie cwaniakom. Jeśli wjeżdża samochód i płaci kaucji 150% wartości towaru i po zdaniu zboża w porcie, jak już musi przez nasz kraj być eksportowane, to wówczas byłaby większa gwarancja. Pisałem do pana ministra rolnictwa i pisałem do pana premiera. Pisałem do Sanepidu i służby weterynaryjnej. I co Główny Inspektor Sanitarny mi odpowiedział? Że zboże to jest badane, czyli problemu nie ma - dodał Szymańczak.
Rolnicy na wschodzie kraju protestują przeciwko niekontrolowanemu importowi zbóż z Ukrainy
Wspomniał o proteście, który miał miejsce na wschodzie kraju. Jego zdaniem obecność sporej liczby rolników na nim pokazuje, że to, co się dzieje w kraju, rujnuje rodzimy rynek.
- Panie ministrze! Niech pan zastanowi się, co pan mówi. W mojej opinii sytuacja jest tragiczna. Czy pan wie, że dostałem taką informację, że w kontenery samochodowe, na pociągi ładuje się zboże, stawia się taki kontener pionowo, od góry zasypuje się go rzepakiem, pszenicą, kukurydzą i kładzie, żeby go ewentualnie na samochody, albo na pociągi dalej przewozić. Czy to jest metoda właściwego przewożenia? Gdzie są służby sanitarne? Jeśli na spotkaniu z wojewodą słyszymy, że rolnicy, powinni, jeśli wiedzą o takich przypadkach, łapać tych złodziei i co? Dostarczać służbom granicznym?! A oni będą ich wypuszczać. Chyba tutaj mylą się funkcje państwa z inicjatywą obywatelską – mówi dosadnie Szymańczak.
I dalej przekonuje: „Zboże w całości miało przejeżdżać tranzytem, bez kaucji praktycznie tego się nie zrobi”.
Rynek zbóż w Polsce będzie zablokowany przez okres nawet 2 lat
Jego zdaniem, to co w tej chwili się dzieje, przyczyni się do zrujnowania rynku zbóż w Polsce na okres 2 lat.
- Na dziś nie mamy możliwości sprzedaży naszych zbóż, bo wszystko jest zablokowane ukraińskim zbożem. Po tych cenach, wynoszących tysiąc złotych rolnicy nie będą chcieli sprzedawać kukurydzy czy pszenicy. Bo jak to związać z kosztami i nakładami? Czy wy to wiecie? Czy na wasze salony to dociera – zwrócił się do ministra rolnictwa Tadeusz Szymańczak.
Dlaczego, zdaniem Szymańczaka, rynek został zablokowany aż na 2 lata?
- Jeśli będziemy musieli czekać ze sprzedażą swojego zboża do przyszłych zbiorów to wejdziemy w okres żniw z olbrzymim zapasem magazynowym, który spowoduje, że cena zbóż się nie zmieni. W związku z tym to będzie okres 2 lat – stwierdził Szymańczak.
Producent kukurydzy zwrócił się do ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka o zdecydowane działania, "a nie tylko działania pozorne i marketingowe".
Czytaj także: Wiceminister rolnictwa: Nie możemy zakazać importu zbóż z Ukrainy