Pracownicy Top Farms stracą pracę? Spółka musi wydać grunty, ale co z ludźmi?
165 osób pracujących w gospodarstwach rolnych, należących do spółek z zagranicznym kapitałem Top Farms, może już wkrótce trafić na bruk. W dużej mierze są to osoby po 50 roku życia. Ta czarna wizja przedstawiona została podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Goli k. Gostynia - tuż przy jednej z lokalizacji należącej do Top Farms.
Przypomnijmy, że jeden z największych dzierżawców polskiej ziemi Top Farms Group boryka się z ogromnymi problemami. Został zobligowany do zwrócenia do Zasobu Własności Skarbu Państwa wszystkie państwowe grunty, które do tej pory użytkował. Jest to wynik braku zgody ze strony przedsiębiorstwa na wyłączenie 30% gruntów zgodnie z ustawą z 2011 roku. Do tej pory wielkopolski oddział Top Farms zwrócił 3 000 ha. Na przełomie roku do KOWR wyda kolejny areał, wynoszący również 3000 ha. Zgodnie z obecnymi ustaleniami, do listopada 2025 roku może użytkować areał wynoszący 5 700 ha. Ale co dalej? Tego już nie wie.
„Zdajemy sobie sprawę, że spółki Top Farms Wielkopolska już nie będzie”
Pracownicy Top Farms Wielkopolska obawiają się tego, co przyniesie im 2025 rok. Obecny na spotkaniu Eugeniusz Wachowiak, przewodniczący związków zawodowych Top Farms Wielkopolska, podczas swego wystąpienia wyraził ubolewanie, że po wielu wysyłanych pismach i rozmowach z ministrami rolnictwa oraz ich podwładnymi, w tym dyrektor Departamentu Infrastruktury Wsi MRIRW, dyrektorem generalnym KOWR oraz dyrektorem oddziału KOWR w Poznaniu, nie została podjęta żadna decyzja, co do majątku spółki albo utworzenia ośrodków produkcji rolnej, co wiąże się z utratą pracy przez tamtejszych pracowników.
- Nie wiemy, co z nami będzie. Zdajemy sobie sprawę, że spółki Top Farms Wielkopolska już nie będzie, ale apelujemy do wszystkich instytucji o rozsądne podejście do tego, co zostało zbudowane przez Top Farms i niezmarnowanie majątku, który był budowany przez tyle lat. Spółka do tej pory, po oddaniu większej części areału, nie zwolniła żadnego pracownika etatowego. A na dzień 30 listopada 2025 zanosi się na to, co przeszliśmy po likwidacji PGR-ów. Dzisiaj nie wiemy nic. Apeluję do rządzących Rzeczpospolitą Polską, aby przestrzegali prawa Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, a w szczególności rozdziału artykułu 24, który mówi, że praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy. Przypominam jednocześnie, że te instytucje i rządzący, utrzymywani są z naszych podatków, wybierani w wyborach demokratycznych – powiedział Eugeniusz Wachowiak.
Eugeniusz Wachowiak, przewodniczący związków zawodowych Top Farms Wielkopolska
Magazyn paszowy wart 8,5 mln zł do rozbiórki. KOWR żąda od Top Farms gruntów
Brak zagospodarowania infrastruktury Top Farms wiąże się dla wielu z utratą pracy
Piotr Jakubowski, członek zarządu Top Farms Wielkopolska wyjaśnił, że w wielkopolskich spółkach Top Farms (Top Farms Wielkopolska i Książ-Rol) zatrudnionych na etacie jest w tej chwili 165 osób. Sezonowo, w ramach umowy zlecenia, corocznie pracę znajduje tam także 105 dodatkowych osób. Łącznie pracuje zatem 270 osób.
- Mamy 165 osób na etacie i przy braku kontynuacji działalności naszych gospodarstw te osoby są zagrożone zwolnieniami. Dodatkowo mamy osoby zatrudnione przy pracach sezonowych. Wyłączyliśmy 3 000 ha i wiadomo, że tej pracy dla osób na zleceniu było mniej. Na dniach wyłączymy kolejne 3 000 ha. Jeżeli w przyszłym roku wyłączymy pozostałą część, bez zagospodarowania zarówno infrastruktury, jak i tych wszystkich obiektów, które są związane na przykład z produkcją zwierzęcą w różnej postaci, to tak naprawdę wiąże się to bezpośrednio z utratą miejsc pracy tych osób – zaznaczył Piotr Jakubowski, członek zarządu Top Farms Wielkopolska.
Piotr Jakubowski, członek zarządu Top Farms Wielkopolska
Top Farms. Jedyni żywiciele rodziny stracą pracę?
Jakubowski poinformował dalej, że blisko połowa zatrudnionych w wielkopolskich spółkach Top Farms to osoby powyżej 50 roku życia.
- Do urzędów pracy, już kilka lat temu, zgłosiliśmy informacje, że pojawi się za chwilę problem ze zwolnieniami. Zwrotnie z PUP usłyszeliśmy, iż osoby powyżej 50 roku życia są często wykluczone z tej łatwej możliwości pozyskania pracy w innym miejscu. Dodatkowo są to często jedyni żywiciele rodziny z lokalizacji wiejskich, gdzie ten aspekt komunikacyjny naprawdę nie jest łatwy. Nie ma autobusów, nie ma połączeń kolejowych. To wszystko będzie powodować, że naprawdę będzie bardzo trudno znaleźć tym ludziom pracę. To są liczby dotyczące pracowników, natomiast za tym są rodziny tych ludzi. Bardzo często to są też pracownicy, którzy już tutaj pokoleniowo pracują. Mamy takie sytuacje, gdzie dwie, a nawet trzy osoby z jednej rodziny, pracują w naszej firmie i to w różnym wieku, także tutaj naprawdę problem będzie bardzo poważny, podobny pewnie do tego, jak przy zakończeniu działalności PGR-ów – podał Piotr Jakubowski, członek zarządu Top Farms Wielkopolska.
Co istotne, aż 44% osób zatrudnionych w wielkopolskich spółkach Top Farms posiada staż pracy w tym przedsiębiorstwie wynoszący powyżej 15 lat.
- Nie ma tutaj rotacji, jak w wielu firmach, ludzie przychodzą do pracy i zostają. (…) Widzimy jak bardzo poważne zagrożenie jest dla lokalnej ludności w trzech lokalizacjach: w powiecie gostyńskim, kościańskim i śremskim - dodał członek zarządu Top Farms Wielkopolska.
Kiedy KOWR może umorzyć czynsz dzierżawny? Wysokość długu rolników szokuje
Nowi dzierżawcy nie zatrudnią pracowników Top Farms?
Członek zarządu Top Farms Wielkopolska zaznaczył, że dotychczasowi pracownicy Top Farms, po wydzierżawieniu ziemi przez gospodarstwa indywidualne, nie będą mieć szans na zatrudnienie w nich.
- Miejmy świadomość tego, że przy zmianie władania właściwie tymi gruntami, gdzie grunty są przez przetargi przekazywane do dzierżawy rolnikom w gospodarstwach mniejszych, ci ludzie nie będą zatrudniani, bo tam są oczywiście zasoby ludzkie, które już pracują. My doskonale rozumiemy to, że te gospodarstwa rodzinne muszą funkcjonować, bo one są integralnie połączone z dużymi gospodarstwami. Natomiast, mówiąc o ludziach, to będzie dramat na wsi po prostu lokalnie – dodał Piotr Jakubowski.
Niektóre grunty z tzw. trzydziestek mogą trafić do rolników dopiero za kilka lat