Póki będą siły, będziemy działać [VIDEO]
![Póki będą siły, będziemy działać [VIDEO]](/media/cache/b1/97/b1979b52e1ca326027d74016c9522945.jpg)
Głównym zajęciem w gospodarstwie Marka Spalonego jest na co dzień chów gęsi. Rolnik wspólnie z żoną zajmuje się nim od kilku lat. Początkowo tego typu produkcja wiązała się ze stabilnym dochodem, jednak zawirowania wywołane przez pandemię, a następnie wojnę sprawiły, że dzisiaj sytuacja na rynku jest bardzo zmienna. - Nie możemy sobie nic zaplanować z wyprzedzeniem. Lata przed pandemią były spokojniejsze, unormowane, teraz nie da się przewidzieć, co wydarzy się z cenami w nawet niezbyt odległej przyszłości - mówi Marek Spalony, podkreślając że ważnym elementem opłacalności w chowie gęsi jest korzystanie z własnych zbóż. - Bazujemy typowo na swoich zbożach, dokładamy do nich koncentraty i sami wytwarzamy paszę dla gęsi. Dzięki temu jest jakiś zysk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnik oprócz hodowli gęsi uprawia także areał 26 ha, który przeznacza głównie pod wspomniane wyżej zboża - w tym kukurydzę oraz pomidory gruntowe. - Działamy na mocno zróżnicowanej glebie. Mamy klasy bonitacyjne od III do nawet VI z. Jeśli chodzi o plony, to w przypadku pomidorów osiągamy nawet 70-80 ton z hektara. Zdarza się też oczywiście 60. Wszystko zależy od roku. Decyduje przede wszystkim ilość i rozłożenie opadów - podkreśla rolnik. - W kukurydzy wydajność sięga około 10 ton - dodaje.
Większość robią sami, z pomocą jest problem
- Większość prac polowych wykonujemy we własnym zakresie. Wiadomo, najmujemy kombajn do zbioru zbóż, a także pomidorów. W ciągu godziny w pomidorach maszyna jest w stanie zebrać około 30 ton. Jest to mniej pracochłonne niż w przypadku zbioru ręcznego do którego brakuje zresztą chętnych - mówi Marek Spalony, zaznaczając że chętnie zapłaci ludziom, którzy dobrze wykonają swoją pracę, ale jeśli już ktoś się zgłasza, to z jakością usługi bywają problemy. Rolnik w rozmowie przybliża specyfikę uprawy pomidorów gruntowych. - Wysadzamy je pod koniec kwietnia, a zbiór jest przeprowadzany po 15 sierpnia. W międzyczasie pozostaje walka z chwastami i chorobami. Staram się jednak tym problemom zapobiegać, stosując odpowiednie zmianowanie.
Obornik ważnym nawozem
W związku z hodowlą gęsi, w gospodarstwie Marka Spalonego nie brakuje naturalnych nawozów: obornika i gnojowicy. - Pod pomidory wykorzystuję obornik, gnojowica jest wykorzystywana na innych polach. Z racji tego, że mam dużo obornika, a potrzebuję spore ilości słomy, to wymieniam się z sąsiednim gospodarstwem, z którym mamy już dobrze wypracowany system współpracy - zaznacza rolnik. Jak podkreśla, mimo iż dużą wagę w nawożeniu odgrywają obornik i gnojowica, gospodarstwo i tak mocno odczuło potężne skoki cen nawozów mineralnych. - Kupiliśmy nawóz na jesień i zanotowaliśmy z tego względu dużą stratę, ale, tak jak już podkreśliłem, nie dało się przewidzieć, jaka będzie sytuacja na rynku w dłuższej perspektywie - tłumaczy Spalony.
Zmieniają się przepisy, zmieni się sposób ochorony?
Między innymi ze względu na zmieniające się przepisy, jeśli chodzi o dopłaty unijne, Marek Spalony w ostatnim czasie przetestował na swoich polach dwa chwastowniki firmy APV Polska do mechanicznej eliminacji chwastów. - Powiem szczerze, że miałem pewne wątpliwości, co do tego czy takie zabiegi rzeczywiście dają efekty, pozostawiając przy tym rośliny w nienaruszonym stanie, ale naprawdę mogę powiedzieć, że zdało to u mnie egzamin - mówi rolnik, który zastanawia się, czy w przyszłości nie odejść od ochrony chemicznej na rzecz tego typu urządzeń. - Środków aktywnych jest coraz mniej. Substancje są wycofywane z rynku, także trzeba szukać innych możliwości - podkreśla Marek Spalony. Dwa rodzaje sześciometrowych chwastowników współpracowały na jego polach z ciągnikiem Zetor Major o mocy około 80 KM. - Przy takiej szerokości i pracy z prędkością około 10 km/h można uzyskać naprawdę imponujące wydajności, więc naprawdę zastanawiam się nad nabyciem takiej maszyny. Plany są, życie pokaże jak będzie - zaznacza właściciel gospodarstwa. Pomysłem na kolejną inwestycję oprócz chwastownika jest zakup nowego ciągnika. - Mam Zetora 16145 i on spokojnie sobie daje radę, ale myślałem o czymś nowszym. Mam jednak świadomość tego, że trzeba mierzyć siły na zamiary i wszystko zależeć będzie od sytuacji na rynku. Mogę jednak powiedzieć, że dopóki będą siły, to nie porzucimy gospodarstwa i będziemy działać - podsumowuje Marek Spalony.