Początki "Darów Natury" - imponującego gospodarstwa ziołowego na Podlasiu
Jest to unikatowe gospodarstwo agroturystyczne, w nim mnóstwo starych przedwojennych chat, służących jako miejsca noclegowe (dla ponad 150 osób), jest też wiatrak przeniesiony spod Ciechanowca, karczma, a także kaplica z XVII wieku. To wszystko przyciąga i robi wrażenie.
Mirosław Angielczyk ukończył studia na SGGW w Warszawie. Po studiach zajął się tworzeniem firmy „Dary Natury”. Początkowo zbierał zioła, pakował je w plecak oraz dwie torby i woził pociągiem do Warszawy. Potem miał już małego fiata, to był dla niego luksus. Pan Mirosław ziołami pasjonuje się od dziecka.
- Gleby na tym terenie są słabe, ludzie mieli małe gospodarstwa, więc każdy musiał dorabiać, by utrzymać się finansowo. Jedni zbierali grzyby, inni jagody, ale te prace były bardzo sezonowe. Ja zauważyłem, że podlaskie lasy i łąki są pełne różnych roślin. Ludzie wiedzieli, jak je zbierać. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy rodzice przydzielali mnie do zbioru ziół. Innych czynności nie lubiłem w gospodarstwie robić, kombinowałem zawsze, by iść do lasu czy na łąkę. Przeważnie chodziłem z babcią i jej znajomymi kobietami. One wtedy rozmawiały o stosowaniu ziół w lecznictwie ludzi i zwierząt. Dużo wtedy od nich się nauczyłem- wspomina Mirosław Angielczyk dawne czasy.
Mirosław Angielczyk ciągle rozwija gospodarstwo i ogrody
Studiując rolnictwo w Warszawie, odwiedzał sklepy zielarskie. Po ukończeniu SGGW miał możliwości podjęcia pracy w PGR-ach, ale przewidywał ich schyłek i rychłą upadłość. Po 1990 roku zajął się organizacją punktów skupu i zbytu ziół. Zbudował pierwszy budynek służący jako magazyn i paczkarnia. Od tej pory firma zaczęła się dynamicznie rozwijać i obecnie daje zatrudnienie dla ponad 160 osób. Do tego trzeba dodać dostawców ziół zbierających po lasach i polach. Przez to wyspecjalizowały się w okolicy gospodarstwa rolne z uprawą ziół, takich jak: rumianek, mięta, melisa, macierzanka, a nawet pokrzywa. On z tego produkuje przyprawy, mieszanki przypraw i herbatki. Rozwija też produkcję kosmetyków i surowców ziołowych. Dziennie okoliczni mieszkańcy dostarczają mu około 3 ton ziół.
Skansen „Ziołowy Zakątek”, to jego drugi trzon hobby i działania. Ogród w Korycinach jest jednym z najmłodszych tego typu w Polsce i Europie. Przed wpisaniem do ewidencji musiał on spełniać szereg warunków - chronić zagrożone gatunki oraz propagować wiedzę o roślinach. Tu rośliny są grupowane rodzinami, opisane i oznakowane. Rosną na różnych siedliskach – leśnych, bagiennych, łąkach itd. Na ponad 20 hektarach znajdziemy dziś już około 1500 gatunków (głównie ziół) w tym ponad 100 zagrożonych. Na terenie „Ziołowego Zakątka” jest ekologiczny warzywnik. Dania z warzyw są przygotowywane w karczmie, która w sezonie turystycznym jest bardzo oblegana. Dania są jak najbardziej ekologiczne, pełne aromatycznych ziół i przypraw. Wszystko to jest naturalne, zdrowe, bo bez chemii i naprawdę pyszne. Na terenie gospodarstwa hodowane są kury, króliki, kozy, owce, krowy i świnie, wszystkie żywione ekologicznie. Wśród chałup krytych strzechą rozlokowanych po zagajnikach jest też ekologiczna pasieka. Większość zwierząt chodzi swobodnie, można jebezpiecznie pogłaskać. Wrażenie robi domek różany usytuowany wśród setek krzaków róż. W zabytkowym kościele też suszy się zioła.
Goście „Ziołowego Zakątka” poznają bogactwo przyrodnicze Podlasia, tradycje zielarskie. Tu można zdobyć wiedzę z ochrony środowiska, ekologii, anatomii i fizjologii roślin, ekologii stawów, lasów i roślin uprawnych. Ogród otrzymał I nagrodę w konkursie „ Na najciekawszy projekt z zakresu turystyki wiejskiej zrealizowany z funduszy unijnych” organizowany w 2011 roku przez Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Szepietowie.
- Kiedyś w Korycinach mieszkało około 50 rodzin, zajmowali się rolnictwem. Teraz zostało pięciu rolników. Miasto wciąga młode pokolenie. Większość młodych, jak stąd wyjdzie do szkoły czy na studia, już do wsi nie wraca- ubolewa pan Mirosław. Cieszy się, że ludzie bardzo pozytywnie są nastawieni do zdrowej, ekologicznej żywności. – Przyjeżdżają do nas ludzie z małymi dziećmi, bo ludzie zwracają uwagę, jak się ich żywi- dodaje Mirosław Angielczyk.
Pan Mirosław w tym roku skończył 60 lat. Przed nim jeszcze wiele pomysłów na rozwój gospodarstwa. Widać na jego obrzeżach kolejne inwestycje. Niedługo będą ustawione dwie, prawie stuletnie chałupy, w jednej będzie biblioteka z dawną literaturą. Będą stały czworaki, a w nich wystawa poświęcona medycynie ludowej. Zielarstwo to pasja i zamiłowanie rodziny pana Mirosława. Jego dwie córki, Barbara i Anna prowadzą w Warszawie pijalnię ziół. Jedna córka, lekarka, też pracuje w Warszawie. Ale chętnie w wolny czas przyjeżdżają spędzać do Korycin, by coś jeszcze udoskonalać. Obszar ogrodu został utworzony poprzez zakup gruntów od ośmiu sąsiadujących rolników. Będzie on dalej powiększany. Jest pewne, że ludzi, którzy pragną spacerować sielskimi alejami, będzie ciągle przybywać.
Zobacz także film o innym zielarskim gospodarstwie: