Prowadzi gospodarstwo i buduje biogazownie [VIDEO]
- Gospodarujemy w sumie z moimi dziećmi na areale około 600 ha - mówi Henryk Ignaciuk. - Mamy bogato wyposażony park maszyn. Posiadamy m.in. siewniki do uprawy uproszczonej. Niebawem ma dotrzeć do nas także ciągnik gąsienicowy, którego kupiliśmy ze względu na chęć zmniejszenia ugniatania gleby. Wydaje mi się, że nowocześnie podchodzimy do produkcji rolnej - dodaje rolnik i przedsiębiorca z którym spotkaliśmy się w miejscowości Chotycze leżącej na styku województw: mazowieckiego i lubelskiego. To właśnie w tej miejscowości funkcjonuje jedna z dwóch biogazowni rolniczych wybudowanych przez jego firmę Bio-Power.
Inspiracja z Niemiec
- Tematem biogazowni zająłem się mniej więcej 15 lat temu. Zafascynowałem się teorią jednego z niemieckich profesorów, który opisywał swój sposób na prowadzenie biogazowni rolniczej - tłumaczy Henryk Ignaciuk. Zainspirowany teorią naukowca, rolnik z wschodniej Polski, postanowił zbudować na jej podstawie własną biogazownię. Wygląda ona zupełnie inaczej niż te znane nam wcześniej - charakterystyczne okrągłe zbiorniki z dachami membranowymi. Biogazownie w Międzyrzecu Podlaskim i Chotyczach z daleka bardziej podobne są raczej do chlewni. W obiektach dzieją się jednak "cuda" związane z produkcją biogazu i ciepła. - Zrobiłem tak, jak podawał profesor. Okazało się jednak, że hydroliza jest trudna do uzyskania w podawanych przez naukowca parametrach. Zaniechałem więc prób ze względu na koszty. Odkryłem jednak, że wtedy zaczęła się robić fermentacja kwaśna. To okazało się być całym clue problemu. Jestem zdziwiony, że nauka wcześniej tego nie odkryła, ale rezultaty są naprawdę niezwykłe - zaznacza Ignaciuk. Efektem technologii, którą udało mu się wypracować jest to, że biogazownia pracuje na substratach, które w 70-80% składają się z gnojowicy i obornika drobiowego. - W zbiorniku mieszania dodajemy jeszcze obierki ziemniaczane i czasami kiszonkę z kukurydzy - zaznacza Ignaciuk, tłumacząc proces powstawania biogazu w dwóch obiektach o mocy przekraczającej 1 megawat każda: - W biogazowni jest rozdział faz fermentacji. Najpierw jest fermentacja kwaśna, która trwa mniej więcej dobę. W środkowisku kwaśnym pomiędzy 3, a 4 pH następują: hydroliza, kwasogeneza oraz octanogeneza. Następnie tak rozbita biomasa trafia do fermentorów w których następuje metanogeneza - mówi przedsiębiorca, podkreślając najważniejszą różnicę w porównaniu do biogazowni z dachami membranowymi. - Produkcja biogazu jest tutaj biologiczna i chemiczna. Procesy biologiczne nastęują w pulpie, natomiast procesy chemiczne - między lustrem pulpy a sufitem. Jest tam ciśnienie 200 mbar i w tym ciśnieniu powstaje około 30% produkcji, gdzie w innych biogazowniach, w których są dachy membranowe, to wszystko ucieka.
Poferment, który zwalcza mączniaka
Jak zaznacza Henryk Ignaciuk, fermentacja kwaśna odbywająca się w biogazownach jest też lekarstwem na... mączniaka. - W procesie kwaśnym następuje chelatacja - tj. otoczenie jonów minerałów biologiczną osłoną. Dzięki temu poferment, który rozlewamy na pola, możemy rozprowadzać na zielone rośliny - podkreśla rolnik, tłumacząc fenomen zwalczenia mączniaka na jego polach: - Polaliśmy tym pofermentem jęczmień na jednym z moich pól, które było zaatakowane mączniakiem. Po zabiegu, mączniak został zlikwidowany. Nie jest to żaden cud. W pofermencie jest po prostu dużo potasu w formie chelatowej, który jest najlepszym środkiem grzybowym, jaki tylko możę być. Według Ignaciuka, taki poferment ma lepsze działanie na rośliny niż gnojowica i obornik, a ponadto nie emituje tyle nieprzyjemnego zapachu i gazów cieplarnianych. - Jak wylewamy gnojowicę, albo rozrzucamy obornik, to występują emisje i to spore. W pofermencie jest inaczej, ponieważ jego składniki są zmineralizowane. Stanowią tym samem gotowy pokarm dla roślin - wyjaśnia.
Biogazownia przy każdej hodowli
Według Henryka Ignaciuka, który oprócz bycia rolnikiem i właścicielem firmy Bio-Power jest także członkiem zarządu Polskiego Stowarzyszenia Producentów Biogazu Rolniczego, biogazownia powinna być stawiana obligatoryjnie przy każej hodowli. - Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, co to jest biogazownia, jaka to jest piękna maszynka środowiskowa - podkreśla przedsiębiorca, zaznaczając, że gdyby policzyć wszystkie zalety, jakie niesie ze sobą praca takiej instalacji, jest to najpewniejsze i najtańsze z urządzeń do pozyskiwania energii odnawialnej. - Jeśli chcemy eksportować żywność w takiej ilości jak obecnie, to ze względu na ślad węglowy, biogazownia obowiązkowo powinna być budowana przy każdym gospodarstwie posiadającym hodowlę. Dlatego też apeluję do ministerstwa rolnictwa o to, żeby takie instalacje można było budować bez decyzji środowiskowych, bo to są utylizatornie - zaznacza Ignaciuk, podając przykład biogazowni postawionej w Międzyrzecu Podlaskim, przy której powstała grupa 13 rolników, produkujących prosięta. - Udało się tam wybudować chlewnię na 2.600 macior. Z racji tego, że Polska importuje dużo prosiąt, postawiliśmy tam na ten kierunek. Niestety początkowo trafiliśmy na trudną sytuację w tym sektorze, ale to tym bardziej pokazuje, że przyszłość należy do takich aglomeratów: biogazownia - hodowla - mówi Ignaciuk, zachęcając także rolników do łączenia się w grupy. - Czasy rolnictwa na małym areale powoli zanikają. Ja z tego powodu ubolewam, bo znam wielu rolników prowadzących małe gospodarstwa, ale taki jest real, dlatego też musi przyjść taki czas, że rolnicy z wiosek będą się łączyć i zakładać spółki. W ten sposób mogą wydzierżawić ziemię do takiej spółki i nie muszą jej sprzedawać - tłumaczy rolnik, jako przykład podając swoją rodzinną wieś: Kopce. - Jest tam w sumie 600 ha. Rolnicy się zjednoczyli i gospodarują wspólnie. Niektórzy pracują w spółce, a inni znaleźli pracę gdzie indziej. W ten sposób mogą się dynamiczniej rozwijać - tłumaczy. Jak zaznacza, korzystnie byłoby, gdyby takie grupy mogły jeszcze przetwarzać swoje płody rolne, ale to jest nierealne ze względu ma scentralizowany przez duże zagraniczne podmioty handel. - Małe gospodarstwo nie ma gdzie sprzeadać. Społeczeństwo się wzbogaciło, zimą na rynek już mało kto wychodzi. Ludzie wolą iść do eleganckich sklepów. I tak koło się zamyka. Muszą powstawać duże gospodarstwa. Nie jest to dobre, ale taką mamy rzeczywistość - kończy Henryk Ignaciuk.
ZOBACZ TAKŻE: Tanio ogrzewają domy wykorzystując wiatr, słońce i ciepło z biogazu
- Tagi:
- OZE
- nawożenie
- biogazownia