Pracownicy BM Kobylin boją się o miejsca pracy
Spółka BM Kobylin miesięcznie generuje 3 mln zł straty. Zatrudnieni: "boimy się, że 100 osób pójdzie na bruk"!
Naprawa spółki BM Kobylin ze Zdun stanęła w miejscu. Przedsiębiorstwo miesięcznie generuje 3 mln zł straty. Spółka za zaistniałą sytuację wini wyznaczonego przez sąd zarządcę sądowego – firmę DGA z Poznania. Ta z kolei odbija piłeczkę. Jakby tego było mało, zarząd BM po raz kolejny traci stery w kierowaniu przedsiębiorstwem. To wszystko powoduje nerwowość wśród pracowników, którzy boją się o miejsca pracy.
Spółka BM Kobylin ze Zdun w kłopoty finansowe popadła kilka lat temu. Obecnie jej zadłużenie wobec 600 wierzycieli wynosi ponad 214 mln zł. Kołem ratunkowym dla przedsiębiorstwa miało być wszczęcie postępowania sanacyjnego (naprawczego), na co po kilku miesiącach oczekiwań, zgodził się Sąd Gospodarczy w Kaliszu.
Niekompletny plan
Proces restrukturyzacyjny ruszył w ub. r. pod nadzorem zarządcy sądowego - firmy DGA Centrum Sanacji Firm z Poznania oraz sędziego komisarza Jana Mateckiego, wyznaczonych przez Sąd Gospodarczy w Kaliszu. Jego kluczowym elementem jest plan naprawy, który miał zostać sporządzony przez zarządcę i trafić na biurko sędziego Jana Mateckiego. Ostatecznie trafił tam w połowie stycznia 2017r. W opinii zarządu BM Kobylin był niekompletny i niezgodny z ustawą prawo restrukturyzacyjne.
Zarządca sądowy BM Kobylin nie konsultował z nami dokumentacji, którą złożył w sądzie. Dziś wiemy dlaczego. Ponieważ to zaledwie szkic planu restrukturyzacji. Brakuje w nim ok. 70 proc. kluczowych elementów. Zarządca mógł skorzystać z planu zgodnego z wytycznymi prawa, który dostarczyliśmy mu w grudnia ub. r. – mówi Marek Krzystyniak, prezes zarządu BM Kobylin w Zdunach.
W opinii przedstawicieli zdunowskiej spółki sąd powinien otrzymać od zarządcy plan uzdrowienia w ciągu miesiąca od rozpoczęcia procesu restrukturyzacji, a to nie miało miejsca, bowiem termin przekładano dwukrotnie. - W skutecznej restrukturyzacji należy działać szybko co potwierdzają terminy, które ustawodawca zawarł w prawie restrukturyzacyjnym. Żaden lekarz nie czeka miesiącami na podanie choremu lekarstwa, bo może być za późno – dodaje Wojciech Barański, radca prawny z kancelarii DMS, pełnomocnik BM Kobylin. Dlatego zarząd spółki złożył w sądzie zażalenie na postępowanie zarządcy. - Zarząd firmy zażądał, aby sąd zdyscyplinował zarządcę sądowego, ponieważ ten nie wykonał swojego ustawowego obowiązku. Jest ryzyko, że z kolei zarządca będzie wnioskował o odsunięcia zarządu od kierowania spółką. Ale nie ma innego wyjścia, bo zagrożony jest proces uzdrowienia firmy – tłumaczy Mirosław Obarski, przedstawiciel spółki BM Kobylin.
Plan do poprawki
Uchybienia w przedłożonym planie, dostrzegł także kaliski sąd. - Plan nie zawierał wszystkich przesłanek wymienionych przez ustawodawcę. Sędzia komisarz wezwał zarządcę do wyjaśnienia przyczyn nie zawarcia w planie restrukturyzacyjnym wymogów wynikających z prawa restrukturyzacyjnego – wyjaśnia Ewa Kwaśniewska, prezes Sądu Rejonowego w Kaliszu. Jednocześnie wezwano zarządcę do uzupełnienia dokumentu. - Dołożymy starań, by plan został złożony – zapewniał Andrzej Głowacki, prezes spółki DGA Centrum Sanacji Firm z Poznania. I ten kilka dni później trafił do kaliskiego sądu. Jaki był powód nie złożenia przez zarządcę sądowego kompletnego planu restrukturyzacyjnego w pierwszym podejściu? - Zarządca przedstawił taki plan restrukturyzacyjny jaki uznał za stosowny w odniesieniu do tragicznej sytuacji finansowej spółki i pogarszającej się z tygodnia na tydzień sytuacji – wyjaśnia Andrzej Głowacki. Dlaczego nie skorzystano z planu sporządzonego przez BM Kobylin?
Działania podejmowane przez obecny zarząd BM nie gwarantują wykonania tego planu. Nie twierdzę, że tamten plan był zły, tylko że podejście zarządu do funkcjonowania przedsiębiorstwa wiąże się z kosztami, co powoduje, że plan byłby nierealny, a ja jako zarządca nie mógłbym wziąć odpowiedzialności za jego wykonanie – przekonuje prezes DGA.
Zarząd BM działa na niekorzyść spółki?
To jednak nie koniec zarzutów zarządu BM Kobylin wobec zarządcy sądowego, czyli spółki DGA. - Zarządca sądowy od kilku miesięcy wstrzymuje się np. od zatwierdzenia do realizacji umów na tucz warchlaków i dzierżawę ferm. Te zostały wynegocjowane jeszcze w listopadzie ub. r. i łącznie dotyczą blisko 30 proc. miejsc tuczowych, którymi dysponuje firma. BM Kobylin stracił z tego powodu już kilkaset tysięcy złotych. Zarządca, zamiast uruchomić współpracę, przesłał propozycje umów do rady wierzycieli, która do dziś nie wypowiedziała się na ten temat – wskazuje Mirosław Obarski, przedstawiciel spółki BM Kobylin. Prezes DGA, Andrzej Głowacki, mówi krótko. - O podpisywaniu umów z kontrahentami decyduje zarząd BM Kobylin. Jednak zgodnie z wytycznymi sądu, w firmie nie może się dziać nic, bez akceptacji zarządcy. Dlaczego więc ten wzbraniał się przed postawieniem w odpowiednim miejscu swojej „parafki”? - W mojej odpowiedzi do sądu w sprawie złożonego niekompletnego planu restrukturyzacyjnego wskazuję, że nie może być tak, że wierzyciele są oszukiwani, a wszystko jest robione na rzecz udziałowca BM Kobylin, czyli spółki Bioagra. Miałem podpisywać umowy, które dotyczyły sukcesu i korzyści dla spółki Bioagra a nie BM Kobylin? Dlatego odmawiałem podpisywania – broni się Andrzej Głowacki.
Ponownie odsunęli zarząd
Wszystko wskazuje na to, że prezes zdunowskiej spółki „wywróżył” sobie scenariusz związany z odsunięciem zarządu BM Kobylin od kierowania przedsiębiorstwem. - 20 lutego sąd podjął decyzję o odebraniu zarządu spółką obecnemu zarządowi BM Kobylin. (…) Sąd uznał, że przywilej, który miał zarząd w postępowaniu sanacyjnym, na swój sposób wygasł – mówi zarządca sądowy Andrzej Głowacki. Wniosek do sądu o odebranie sterów zarządowi spółki miał jednak złożyć sam zarządca sądowy. Swoje pięć groszy dorzucić do tego mieli także wierzyciele, z którymi współpracuje zarządca. - 5 wierzycieli, z rady wierzycieli, głosowało za odebraniem zarządu - wskazuje prezes DGA. Kto będzie teraz zarządzał spółką? - Jest zarządca, czyli spółka DGA oraz budujemy strukturę osób, które będą kierowały BM Kobylin – wyjaśnia Andrzej Głowacki. W nowych strukturach zarządczych ma zasiąść Artur Florczak, prokurent firmy Farm2Farm, który współpracował z poprzednim zarządcą przymusowym spółki BM Kobylin, Mirosławą Szóstak-Pestką. - Przez pewien moment na pewno będzie – nie ukrywa prezes DGA. Na co oburzeniem reagują przedstawiciele zdunowskiego przedsiębiorstwa.
Jak firmą może kierować osoba, której przedsiębiorstwo aktualne przechodzi proces restrukturyzacyjny (wniosek o sanację złożono 27 października 2016 r. - przyp. red.) i samo jest w tarapatach? Poza tym także spółka DGA kilka lat temu przechodziła proces restrukturyzacji, bo miała kłopoty finansowe. To wszystko rzuca cień na jakąkolwiek wiarygodność - oburzają się członkowie zarządu BM Kobylin.
Co na to prezes DGA? - Firma, która była w tarapatach i miała się sama uzdrowić, przechodząc przez proces restrukturyzacji, najlepiej wie, jak to zrobić. Naszym sukcesem jest to, że DGA działa, realizuje projekty i zatrudnia ludzi. W całej grupie DGA pracuje wcale nie mniej osób, jak przed restrukturyzacją – tłumaczy Andrzej Głowacki.
Plany na pierwsze tygodnie
Jak zapewnia zarządca sądowy, po przejęciu sterów w BM Kobylin, w pierwszej kolejności chce zwiększyć przychody spółki. - Choćby poprzez obsadzenie 60 tys. wolnych miejsc do tuczu trzody – wskazuje Andrzej Głowacki. Ponadto zamierza ogłosić przetarg na zagospodarowanie mienia BM Kobylin. - Trzeba coś zrobić ze sprzętem, który pozostał po działalności spółki związanej z handlem węglem i uporządkować sprawę opasu bydła oraz poszukać nowych źródeł przychodów. W ciągu półtora miesiąca chciałbym mieć 50 tys. świń – wylicza zarządca sądowy.
Ludzie boją się o pracę
Niepewna sytuacja zarówno majątkowa jak i finansowa spółki BM Kobylin ze Zdun, wywołuje nerwowość w szeregach załogi. - Od kilku miesięcy mieliśmy nowy zarząd. Był więc jakiś czas spokój. Pracowało się całkiem fajnie. Pensje były wypłacane na czas. Teraz dostajemy pismo, że zarząd jest odwołany. Boimy się, że zostaną zlikwidowane stanowiska pracy – mówią pracownicy. Dodają, że docierają do nich sygnały o planach likwidacji stanowisk.
Ma być zlikwidowana administracja, czyli 100 osób pójdzie na bruk. Obawiamy się, że wierzycielom chodzi tylko o odzyskanie swoich pieniędzy. Mamy przecieki od pracowników wierzycieli BM Kobylin, że wiadomo już nawet, które maszyny mają być sprzedane, a majątek BM ma przejąć jakaś spółka, która chce kupić puste fermy po BM Kobylin – opisują ludzie.
Zarządca jednak uspokaja. - Spotkałem się z pracownikami i powiedziałem im, że w mojej teczce nie mam ani pieniędzy, ani wypowiedzeń. Prawda jest taka, że połowa ludzi nie ma co robić, bo na 80 tys. miejsc do tuczu trzody, jest tylko 4.200 sztuk świń. To w takiej sytuacji nie bałby się pan, że zaraz pana zwolnią – podsumowuje Andrzej Głowacki.