Nowy dyrektor w BM Kobylin
Trwają przepychanki pomiędzy wierzycielami a dotychczasowym zarządem firmy BM Kobylin. Pierwsi chcą mieć wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstwa, drudzy chcą działać sami.
Pod koniec września zmienił się tymczasowy zarządca przymusowy, który od czterech miesięcy podejmował wszystkie decyzje o działaniu spółki, a dyrektorem operacyjnym został jeden z wierzycieli.
Przedsiębiorstwo BM Kobylin ze Zdun specjalizujące się w handlu węglem, hodowli bydła opasowego i tuczu wieprzowego, a także w obrocie płodami rolnymi, ma kłopoty finansowe od kilkunastu miesięcy. Niestety odbija się to na współpracujących z przedsiębiorstwem kontrahentach, a jest ich ponad 500, którzy oczekują na zwrot 233 milionów złotych długu .
Firma BM Kobylin ze Zdun złożyła w czerwcu do kaliskiego sądu 2 wnioski: o upadłość oraz o sanację (postępowanie naprawcze). Wtedy sąd wyznaczył tymczasowego zarządcę sądowego - Mirosławę Szóstak-Pestkę, która czuwała nad prowadzeniem biznesu i starała się, korzystając z doświadczenia grupy wierzycieli, wyprowadzić przedsiębiorstwo „na prostą”. Jednakże pod koniec sierpnia tego roku między zarządcą a właścicielami spółki zaczął się konflikt. Efektem tarć było wprowadzenie zakazu wstępu przedstawicielom zarządu na teren wszystkich ferm należących do spółki BM Kobylin.
- Wystąpiłam do sądu o możliwość rozwiązania umów z zarządem i takie pozwolenie dostałam. Na podstawie tego postanowienia wypowiedziałam umowy zarządowi, bo część członków działała z niekorzyścią dla firmy - uważa Mirosława Szóstak-Pestka.
W lipcu kaliski sąd odrzucił wnioski o upadłość i sanację, złożone przez spółkę oraz grupę wierzycieli. Zarówno zarząd BM Kobylin, jak i grupa wierzycieli złożyli zażalenia do Sądu Okręgowego w Łodzi (Wydział Odwoławczy). Ten 28 września uchylił postanowienie Sądu Rejonowego w Kaliszu o odmowie otwarcia postępowania sanacyjnego BM Kobylin. Tym samym otworzył drogę do ponownego rozpatrzenia wniosku złożonego przez spółkę - według wskazówek Sądu Okręgowego w Łodzi. Następnego dnia do Sądu Rejonowego w Kaliszu wpłynął kolejny wniosek o otwarcie postępowania sanacyjnego złożony przez grupę wierzycieli.
28 września, na jeden dzień, do władz wrócił zarząd BM Kobylin. Następnego dnia Sąd w Kaliszu kolejny raz wydał, na podstawie nowo złożonego wniosku, postanowienie o pozbawieniu BM Kobylin zarządu własnego i ustanowieniu tego samego zarządcy przymusowego.
Pani Szóstak-Pestka zrezygnowała jednak z pełnienia swojej poprzedniej funkcji, którą obejmie wskazana przez grupę wierzycieli - spółka DGA Centrum Sanacji Firm S.A. z siedzibą w Poznaniu.
- Działanie takie budzi liczne wątpliwości. Szczególnie, że pozbawia ono spółkę możliwości sprawnego zarządzania w środku żniw (kukurydzianych - przyp. red.), kluczowym okresie dla przedsiębiorstwa tego typu, o czym wie każdy rolnik i hodowca. Dlatego zarząd BM Kobylin podejmie wszelkie dopuszczalne działania prawne, aby doprowadzić do zmiany tego postanowienia. Zdaniem zarządu uniemożliwia to bowiem sanację spółki i pozbawia możliwości prowadzenia działalności gospodarczej - tłumaczy Marek Krzysztyniak, prezes zarządu firmy BM Kobylin.
Wierzyciele mówią wprost, że zależy im na odzyskaniu swoich pieniędzy. Nie chcą, aby spółka upadła.
- Jesteśmy zwolennikami przeprowadzenia programu naprawczego. Jest to proces, który trwa około 12 miesięcy i daje możliwość doprowadzenia firmy na stopę profitową, czyli ograniczenia strat. BM Kobylin jest rozbudowanym przedsiębiorstwem, co dla firm z nim powiązanych jest dosyć skomplikowaną sprawą. Ale czas pozwala wszystkim zrozumieć jak BM działał i że jest w stanie sam siebie naprawić - mówi Artur Florczak, prokurent w Farm2Farm Sp. z o.o., współtwórca rady wierzycieli i doradca Mirosławy Szóstak-Pestki w sprawie inwentaryzacji w BM Kobylin.
Gdy grupa wierzycieli dowiedziała się o odrzuceniu dwóch wniosków przez sąd w Kaliszu i przeniesieniu sprawy do Łodzi, powołała spółkę - „Polska Grupa Producentów Bydła i Trzody” Sp. z o.o., której celem była pomoc zarządcy w bieżącym zarządzaniu przedsiębiorstwem BM Kobylin i wdrożeniu środków restrukturyzacyjnych.
Jeszcze we wrześniu w/w spółka podpisała umowę na tucz kontraktowy (4.200 szt. trzody) z BM Kobylin, pod zarządem Mirosławy Szóstak-Pestki, na zasiedlenie fermy w Bruczkowie. Miało to przynieść dodatkowe dochody dla BM Kobylin i zagospodarować puste chlewnie.
- Oprócz nas tożsamą umowę ma inny wierzyciel Nasz plan na restrukturyzację był prosty - chcieliśmy wydzierżawić całe przedsiębiorstwo i spłacać regularnie w pewnych ratach miesięcznych konkretną kwotę pieniędzy na konto BM Kobylin. Uważam, że tę spółkę można uratować, jeśli będzie działała, a na razie są tylko puste miejsca tuczowe - tłumaczy Artur Florczak. - Uważam, że spółka sama z siebie upadnie. Nie przetrwa bez sprzedaży kolejnego majątku, czyli bydła. A inwestor na tę chwilę nie deklaruje, że przekaże jakiekolwiek pieniądze na majątek obrotowy - konkluduje.
Obecny zarządca przymusowy, firma DGA, powołał pełnomocnika jednego z wierzycieli (Farm2Farm) - Artura Florczaka na stanowisko dyrektora operacyjnego BM Kobylin.
- Jest to osoba będąca prokurentem spółki winnej BM Kobylin ponad 9 mln zł. Działa zatem w jawnym konflikcie interesu. Zdecydowanie nie powinien pełnić takiej funkcji - uważa Mirosław Obarski, reprezentujący BM Kobylin.
Artur Florczak zaznacza, że jego intencją jest od początku do końca doprowadzenie procesu sanacji.
- Wiemy jak hodować świnie i bydło, deklarujemy swoją pomoc, ale nikt nie chce być w zarządzie BM Kobylin. Grupa wierzycieli posiada tylko i wyłącznie umowę na tucz kontraktowy, nie ma zamiaru wrogo przejąć spółki - zaznacza.