Mleczarnia w Turku
Dlaczego rolnicy porównują mleczarnię w Turku do Rosji Putinowskiej?
Polityka prowadzona przez Mleczarnię Turek wobec rolników ze Zrzeszenia Producentów i Dostawców Mleka „Mlektur” nie podoba się jego członkom. Zarzucają firmie niepartnerskie zachowania, które uderzają w portfele mlecznych producentów.
Blisko 300 producentów i dostawców mleka zrzeszonych w „Mlekturze” lub też dostarczających mleko do Mleczarni Turek uczestniczyło w spotkaniu, które odbyło się 21 maja w restauracji „Eden” w Turku. Rolnicy przyjechali z odległych terenów Wielkopolski (powiat turecki, koniński, kaliski) czy też województwa łódzkiego, aby uzyskać informacje związane ze zmianami dotyczącymi dostaw mleka do Mleczarni Turek.
Spotkanie otworzył prezes „Mlekturu”- Krzysztof Przygoński, który przedstawił historię działalności zrzeszenia oraz historię Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Turku, których to losy skrzyżowały się w roku 2007. Wówczas Zrzeszenie „Mlektur”, na bazie porozumienia z nowym właścicielem OSM Turek - francuskim koncernem Bongrain, podpisało umowę o współpracy, przejmując udziały po zlikwidowanej spółdzielni. Poczynione zapisy miały zagwarantować producentom mleka dogodne warunki skupu, a co za tym idzie możliwość rozwoju gospodarstw i inwestowanie.
„Mlektur” zgodnie z zapisem statutu miał reprezentować i dbać o interesy zrzeszonych rolników. W czasie kilkuletniej współpracy pomiędzy „Mlekturem” a Mleczarnią Turek dochodziło do dyskusji i sporów. Rolnicy walczyli o swój interes, przeciwstawiając się interesom francuskiego koncernu mleczarskiego. - To, co proponuje nam dzisiaj mleczarnia, to kolejny koszt nałożony na rolnika, który znowu dostanie po kieszeni - mówił Karol Płóciennik, członek Zarządu Zrzeszenia „Mlektur”.
Rolników zbulwersował dokument dostarczany indywidualnie przez mleczarnię do dostawców mleka, w którym m.in. wymagana jest deklaracja przekroczeń w ilości dostarczanego mleka o jeden procent. Ponadto odbiorca deklarowane ilości dostaw rozdziela kwartalnie, działając na niekorzyść małych gospodarstw. - Jak my możemy zgodzić się na jeden procent, jak wiemy, że będziemy mieli wzrost o cztery procent albo siedemnaście? - pytał Karol Płóciennik - Podpisanie tego aneksu, który opiera się na założeniach za lata 2013 i 2014, to jest wracanie się do punktu wyjścia i podpisywanie na siebie wyroku. Podpisując taki aneks, nie mamy możliwości rozwoju, a wiadomo, że część z nas zainwestowała duży kapitał w rozwój gospodarstwa. I teraz to wszystko ma stanąć?
Rolnicy sugerowali, że nowe warunki stawiane przez mleczarnię są nie do przyjęcia. - Ostrzegamy przed podpisywaniem aneksów - mówił Karol Płóciennik. - Bo najbardziej boli nas fakt, że mleczarnia zachowała się nie po partnersku, tocząc indywidualne negocjacje.
W kwestii zgodności z prawnem aneksu proponowanego przez Mleczarnię Turek poproszono o komentarz Michała Harasnego, radcę prawnego, który wskazał wiele zastrzeżeń. Jedno z nich dotyczyło dowolności w interpretacji zapisów aneksu, z której może skorzystać mleczarnia. - Kto na zdrowy rozum podpisze taką umowę? Chyba ktoś, kto nie zamierza inwestować w swoje gospodarstwo, kto wie, że zakończy produkcję lub jej nie zwiększy lub też osoba nieświadoma albo pod naciskiem. Takim działaniem przyjmujemy metody z Rosji Putinowskiej - sugerował Krzysztof Przygoński.
Przedstawiciel Mleczarni Turek - Marek Kukulski nie tylko nie zgodził się ze stwierdzeniami, które padały z ust członków Zarządu „Mlekturu”, ale także przedstawił swoje argumenty, broniące interesu francuskiego koncernu. - Putinem zostałem, trudno, ale czasem trzeba - mówił Marek Kukulski - To nie jest aneks, ale informacja, dzięki której będziemy wiedzieli, jaka ilość mleka będzie do nas dostarczona. Taka informacja jest nam niezbędna. Musimy wiedzieć, ile i w jakim miesiącu. To jest biznes. My też musimy dbać o swój interes. Tu nie chodzi o oszustwo, ale określenie realnych ilości. Chcemy uporządkować wszystkie informacje od państwa.
Słowa Marka Kukulskiego, w których zapewniał, że chce się dogadać z dostawcami mleka, jednak nie uspokoiły rolników ani też nie wskazały na to, że podpiszą dokument dostarczany przez mleczarnię. - Mam rozwiązanie na państwa oczekiwania - powiedział Edward Kończak, producent mleka z Wietchinina, największy dostawca mleka do Mleczarni Turek - Odbieracie od nas mleko po kilka razy w tygodniu, macie państwo z nami stały kontakt. Nie wystarczyłoby abyśmy wypełnili odpowiednie ankiety związane z ilością wyprodukowanego mleka? Tymczasem straszy się nas obniżkami cen za mleko.
Kończak sugerował, że obecna forma proponowana przez Mleczarnię Turek jest nie do przyjęcia, ze względu na to, że branża mleczarska jest nierentowna, a zyski oscylują na poziomie zerowym i to w przypadku, kiedy nie ma po drodze niespodzianek.
Gospodarstwo Edwarda Kończaka to doskonały przykład na to, w jakiej sytuacji ekonomicznej znajdują się rolnicy, którzy inwestując, korzystają z dotacji unijnych. W zagrodzie mieszkańca gminy Turek znajduje się 70 sztuk krów mlecznych i tyle samo jałowizny. Cysterna z mleczarni przyjeżdża tutaj co drugi dzień. - Dotychczas współpraca z mleczarnią była dobra, aż do momentu dziwnego podejścia do partnerstwa - mówi Kończak - Zaproponowano nam warunki, które powodują, że moje gospodarstwo już na wstępie, delikatnie rzecz ujmując, narażone jest na straty około piętnastu tysięcy złotych kwartalnie. Mleczarnia wprowadza swoje kwotowanie wewnętrzne, o którym dotychczas nie było mowy.
Rolnicy przytaczają zapisy umowy z turkowską mleczarnią, gdzie wyraźnie wskazywano, że firma będzie skupowała każdą ilość mleka. Dzisiaj jednak próbuje się zmienić zasady. Dlatego obecni podczas spotkania producenci mleka pytali, jakie będą konsekwencje, jeśli nie podpiszą aneksu proponowanego przez mleczarnię, a co, jeśli już ktoś zdecydował się na podpisanie?
Władze „Mlekturu” nie udzieliły odpowiedzi, podobnie jak przedstawiciel mleczarni. Zapewne obie strony powrócą do rozmów, bo to ich wspólny interes. Pytanie, z jakimi konsekwencjami i czy z korzystnym skutkiem dla rolników?