Mleczarnia w Gostyniu: Płacimy rolnikom tyle, na ile nas stać
Już wkrótce mleczarnia w Gostyniu zrezygnuje z mleka płynnego w kartonikach. Zacznie produkować sery długodojrzewające.
Z Grzegorzem Grzeszkowiakiem, prezesem Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu rozmawia Dorota Jańczak
Sektor mleczarstwa jest jedynym w rolnictwie, gdzie tak duży udział właścicielski w przetwórstwie mają rolnicy. W samej Wielkopolsce takich spółdzielni jest kilkanaście. Co składa się na ich sukces?
Uważam, że wszystko zależy do tych, którzy tymi spółdzielniami zarządzają i od właścicieli tych spółdzielni, czyli rolników. Jeśli obydwie strony kierują się zasadami prostej ekonomii, a do tego pojawia się pewnego rodzaju przywiązanie, to rzeczywiście można wypracować zasady trwałej współpracy. Spółdzielnia powinna płacić więcej za mleko wtedy, kiedy jest to możliwe. I my tak robimy. Jeśli nie można, to nawet gdy Mlekowita czy Mlekopol płacą więcej, zawsze tłumaczę właścicielom naszej spółdzielni: My płacimy tyle, na ile nas stać. Nie chcę doprowadzić do sytuacji, w której znalazła się chociażby spółdzielni z Rypina w woj. kujawsko-pomorskim. Była i jej nie ma. Została zamknięta z powodu złego zarządzania i złej komunikacji z właścicielami. Była to spółdzielnia wielkości gostyńskiej, bardzo dobrze wyposażona w nowoczesne linie technologiczne. Działka, budynki i maszyny są, ale mleko już tam nie jest przerabiane. Spółdzielnia w Rypinie nie płaciła rolnikom za surowiec za 4 miesiące. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy my mieli takie zaległości w płatnościach, bo rolnicy też by odeszli. Na co mieliby czekać?
Czytaj także: Mleczne simentale na wypasie [ZDJĘCIA I VIDEO]
Konkurencja jest przeogromna na rynku mleka. Utrzymanie się spółdzielni mleczarskich, które nie mają takich możliwości finansowych, jak ogromne zakłady z wieloma oddziałami, często z obcym kapitałem, nie jest zapewne łatwe?
Jest trudno, bo jeszcze zależy kto, czym, z kim na tym rynku konkuruje. Mamy silną pozycję wypracowaną przez lata. 40 lat temu powstała kondensownia i proszkownia na obrzeżach miasta, dzięki temu jesteśmy silni. Mleko zagęszczone to nasz główny kierunek produkcji. I bardzo dbamy o jego promocję. Na rynku krajowym w mlekach zagęszczonych mamy udział na poziomie ponad 80%. I tego pilnujemy. To jest pierwsza sprawa. Druga sprawa - trzeba szukać ciągle czegoś nowego.
W 2015 roku uruchomiliśmy nowoczesną proszkownię. Poprzednia zamontowana przez Francuzów ma już 40 lat i przestała spełniać nasze wszystkie oczekiwania. W nowym obiekcie możemy suszyć serwatkę i produkować mleko, które ostatnio, szczególnie jeśli chodzi o kraje arabskie i afrykańskie, ma coraz większe wzięcie, bo to jest mleko w proszku tańsze. Zamiast tłuszczu zwierzęcego ma tłuszcz roślinny, czyli np. olej palmowy. Dzięki obserwacji sytuacji na świecie i poczynionym inwestycjom, jesteśmy w stanie zwiększać segment i pozyskiwać nowe rynki zbytu. Jeszcze do 2015 roku na proszek byliśmy w stanie przerabiać z 100 tys. litrów mleka na dobę, dziś posiadamy wieżę o wydajności przerobowej 300 tys. litrów mleka na dobę.
Przymierzamy się do kolejnej zmiany, która powinna uchronić nas przed kłopotami finansowymi. Produkujemy mleka płynne, które nie przynoszą nam zysku, czyli UHT, spożywcze pasteryzowane. Wkrótce odejdziemy od tego, a wejdziemy w produkcję serów długo dojrzewających. To też jest czysta ekonomia. Porównujemy koszty wytworzenia mleka płynnego oraz sprzedaż. Rachunek jest mocno ujemny. Jeśli to mleko przeznaczymy na produkcję serów dojrzewających, a bilans końcowy wyniesie zero, to i tak zyskamy. Dlatego do końca tego roku uruchomimy produkcję serów długodojrzewających.
Spożycie mleka w Europie spada. Czy nie będzie tak też z serami?
Jeśli patrzy się na rynek unijny i polski, nawyki żywieniowe konsumentów się zmieniają. Taka jest tendencja europejska i światowa, że sprzedaż mleka zagęszczonego, a więc nasz numer jeden, stopniowo spada. I tego nikt nie powstrzyma żadnymi działaniami i wyrzucaniem dodatkowych pieniędzy w reklamę czy marketing. Stąd trzeba myśleć o czymś innym. A dane statystyczne pokazują, że spożycie serów dojrzewających ma trwałą tendencję wzrostową.
Ale uruchomienie nowego segmentu produkcji to spore koszty, które trzeba ponieść w krótkim czasie.
Podpisaliśmy już umowę na 10-letni kredyt inwestycyjny. Mieliśmy o tyle dobrze, że już wcześniej posiadaliśmy wolny budynek pomagazynowy, który wykorzystamy na serownię, dlatego nie trzeba będzie budować nowego obiektu. Cały czas trzeba inwestować, ale też trzeba uważać, by nie przeinwestować.
Forma spółdzielczości wymaga od państwa elastyczności w podejmowaniu decyzji. Pana pomysły muszą być zaakceptowane przez reprezentantów członków spółdzielni, czyli rolników. Im więcej osób, tym może być więcej głosów. Jak w takim układzie udaje wam się wypracować wspólne strategie działań?
Zarząd zarządza w imieniu dostawców mleka. W strukturze spółdzielczości najwyższym organem jest walne zgromadzenie, które odbywa się raz w roku i rozlicza poprzedni rok. Natomiast nad bieżącą pracą czuwa rada nadzorcza, w skład której powinno wchodzić 21 członków. W tej chwili w radzie nadzorczej Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu jest 19 osób. W tej chwili jest ona niekompletna, bo 2 dostawców mleka odeszło. Ale dynamika mleka w skupie, patrząc rok do roku 2017 - 2018, jest minimalnie wzrostowa, więc żadna tragedia się nie stała, że ktoś zdecydował się odejść.
Ilu jest obecnie członków spółdzielni?
Dostawców mleka mamy 1200. Wszyscy są członkami. Natomiast pracowników emerytów mamy 350 i oni również są członkami. Tylko że pracownik jest tylko członkiem, a rolnik członkiem i dostawcą mleka.
Dlaczego tak jest, że w sektorze mleczarskim udało się założyć i zachować spółdzielnie z udziałem rolników, a w innych nie?
Wydaje mi się, że duży wpływ na mobilizację dla spółdzielni mleczarskich miała zapowiedź wejścia Polski do Unii Europejskiej. Wtedy mleczarnie szybko zareagowały. Różnica w wyglądzie półki produktów mleczarskich przed wejściem naszego kraju do Unii, a obecnie jest ogromna pod względem wyglądu opakowań, kolorystyki czy jakości. To się zmieniło jak dzień do nocy. Wiedzieliśmy, że musimy się zmienić, żeby być nadal konkurencyjni i to zrobiliśmy. Dzięki temu te spółdzielnie istnieją do dziś. Jeśli ktoś ten okres przespał i za wiele nie zrobił, to odpadł z rynku.
Jakie korzyści czerpiecie z przynależności do Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich?
Jest to organizacja, która reprezentuje nas - spółdzielnie - wobec organów państwowych, opiniuje pewne tematy. Czasem dzięki niemu odbywają się spotkania, na których niekiedy pojawia się minister i jest to dobra okazja, by z nim porozmawiać.
Co o rynku mleka prezes Grzegorz Grzeszkowiak mówił w 2017 roku? Przeczytaj WYWIAD