Kupili cielaki, które zdechły

Rolnicy z powiatu pleszewskiego kupili cielęta sprowadzane z Niemiec i Rumunii. Za sztukę dali od 500 do nawet 2.500 zł. Zwierzęta, które podczas transakcji bardzo ładnie się prezentowały, po kilku tygodniach zdechły. Lekarze weterynarii nie znają przyczyny padnięć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnicy z gminy Gołuchów kupili cielaki rasy mlecznej z zakładu w Kobylinie (powiat krotoszyński). Zwierzęta te zostały sprowadzone z Niemiec. W sumie nabyli 7 sztuk. - Cena była bardzo atrakcyjna. Cielaka można było wyrwać nawet za 490 zł. (…) Minęły dwa tygodnie i zostały tylko trzy sztuki. Były one leczone, ale weterynarz nie może dojść, co to była za choroba - mówi oburzony rolnik. Normalne ceny cieląt kształtują się na poziomie od 800 zł do ponad 1.300 zł za sztukę. Rolnik opowiada, że odbierający padlinę mówił, że takich przypadków ma więcej. - Twierdził, że nie jesteśmy pierwsi. Inni rolnicy stracili 15 czy też 10 sztuk - wymienia mężczyzna. Jego znajomy, który kupił dwa cielaki, z czego został tylko jeden, też czuje się oszukany. - Jak zacząłem rozmawiać z innymi rolnikami, to się dziwili, że nie wiedziałem, bo cielaki od tej firmy to już dawno padają. Jak to powiedzieć, śmieci przywiozą do Polski i koniec. Zdrowego zwierzęcia Niemiec nie sprzeda - uważa mieszkaniec gminy Gołuchów.
Ponieważ zakład, w którym rolnicy z naszego powiatu kupili cielaki, znajduje się w Kobylinie, „Wieści Rolnicze” zadzwoniły do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Krotoszynie. Już na samym początku Anna Wlazły wyjaśniła, że dystrybucja cieląt odbywa się w zakładzie, który swoją siedzibę ma we Wziąchowie w powiecie gostyńskim. - Stamtąd bydło jest rozwożone do innych gospodarstw. My tego nie nadzorujemy, nawet nie jestem informowana o transporcie zwierząt, które trafiają z Niemiec czy Rumunii do gospodarstw. Dlatego jest mi trudno się odnieść do stanu zdrowotnego tych zwierząt - tłumaczy Anna Wlazły z PIW w Krotoszynie. Przyznaje, że o podobnym zdarzeniu otrzymała też informację od rolnika z powiatu krotoszyńskiego. - Dzisiaj właśnie miałam taki telefon i chcę pismem poinformować Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gostyniu, że takie przypadki są do nas zgłaszane - zapewnia. Również telefon ze skargą otrzymała dr wet. Wioletta Chałas-Stercuła - Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gostyniu. Twierdzi, że zwierzęta, które firma BM Kobylin sprowadza, przebywają w bardzo dobrych warunkach. - Gdyby wszyscy rolnicy w całej Polsce mieli tak czyste pomieszczenia, tak często dezynfekowane jak jest w miejscu gromadzenia (zwierząt zatwierdzonych dla celów wewnątrzwspólnotowego handlu bydłem i świniami - przyp.red.) we Wziąchowie, to ja uważam, że wszyscy bylibyśmy zadowoleni - podkreśla.
Paweł Matuszewski, prezes BM Kobylin wyjaśnia procedurę nabywania zwierząt, które zakład sprowadza z Europy. - Jeżeli kupujemy cielęta, to nasi ludzie osobiście selekcjonują i wybierają zdrowe, dorodne sztuki, które rokują - tłumaczy. Dodaje, że w ciągu miesiąca jego firma sprzedaje 5.000 sztuk sprowadzonych zwierząt. - Skala sprzedaży, którą mamy, wiąże się z tym, że zawsze będą jakieś kłopoty. (…) Nie zaobserwowaliśmy jakichś większych sytuacji, (…), żeby ktoś dawał sygnały, że procent padnięć tych cieląt był tragiczny - uważa Paweł Matuszewski. Dodaje: Nie ma reguły na padnięcia. (…) Nikt nie daje gwarancji. (…) Z naszymi partnerami (…) mamy taką niepisaną umowę, że jeżeli (…) np. kupił pięć sztuk, a jeden zdycha w ciągu tygodnia, to rolnik przyjeżdża i dajemy cielaka. Zapewnia, że zwierzęta w Niemczech są szczepione na choroby związane z płucami i podawane są im leki odpornościowe.