Ataki wilków, powódź. To był trudny rok dla rolników z Kotliny Kłodzkiej [VIDEO]
Hodowla - Inne hodowle
Aktualizacja:

Źródło:
Rok 2024 za nami. Dla Danuty i Tomasza Szymanowskich był on intensywny i nie należał do najlepszych, gdyż obfitował w wydarzenia spędzające im sen z oczu, jak chociażby atak wilków czy powódź. Aby dowiedzieć się, jak żyje się gospodarzom i ich 300 owcom dzisiaj, pojechaliśmy na Dolny Śląsk do Kotliny Kłodzkiej, a dokładnie do Konradowa, gdzie państwo Szymanowscy żyją i gospodarują od 2011 roku.
Spis treści:
Gospodarstwo Tomasza Szymanowskiego
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jako chłopiec hodowałem owce w mieście. Zawsze mi się te zwierzęta podobały, zawsze chciałem mieć gospodarstwo ale nie było mnie na to stać. Dopiero jak mogłem sobie pozwolić, zacząłem tutaj kupować ziemię – wspomina pan Tomasz.
Dopłaty do owiec
- Kiedyś zarabiało się na wełnie, która była droga. Wystarczyło ostrzyc parę owiec i można było sobie nawet motorek kupić. Dzisiaj hodowcy zarabiają na dopłatach. Oprócz tego zarobek jest też z jagniąt, a zwłaszcza z tryczków, których rodzi się połowa. Cena za jagnięcinę jest taka sama jak za cielaczka. Wiadomo jest, że bydło jest większe, ale 10 owiec zje tyle samo, co jedna krowa. Jeżeli policzymy dopłaty do owiec, to nasze państwo daje hodowcom owiec znacznie więcej pieniędzy niż hodowcom bydła mięsnego – liczy głośno mój rozmówca.
Rolnicy z Kotliny Kłodzkiej: powódź była najgorsza
- Powódź. To jest rzecz, która przyszła. Są straszne straty, ludzie potracili domy, nie wiedzą, co dalej. Z punktu widzenia społecznego to było coś strasznego, ale mówiąc przewrotnie, powódź nauczyła też dostrzegać swoich sąsiadów, patrzeć na drugiego, na zachowanie innych, na ewentualne kradzieże. To wszystko uczy. Człowiek staje się mądrzejszy.
- Z tego co słyszymy, to za trzy dni mają wypłacać jakieś zaliczki. Ja nie znam nikogo, kto by coś dostał. Między innymi chyba dlatego odwołano pana wojewodę, bo to jest już trzeci miesiąc po powodzi a ludzie są bez środków do życia. Nie chodzi o pieniądze, oni nie mają gdzie mieszkać – mówi Tomasz Szymanowski.
Jak nie powódź to wilki
Wilki zagryzły 30 sztuk zwierząt
- Za tryka można uzyskać 3 tys. zł. Koledze wilki zagryzły 30 sztuk, więc złożył pismo o odszkodowanie na ok. 100 tys. Po dłuższym czasie dostał odpowiedź, że dostanie pokrycie strat, ale nie na wszystkie, tylko na te które były zakolczykowane. Na zakolczykowanie jagnięcia ma się 6 miesięcy czasu, a jego miały dopiero miesiąc, więc były bez kolczyków i na nie odszkodowania nie dostanie. Odpowiedź dostał, ale pieniędzy nadal nie ma, choć atak był latem, a teraz mamy grudzień – tłumaczy pan Tomasz i dodaje, że jego zdaniem - jeżeli ktoś był odpowiedzialny za spisanie szkód, to powinien poczuwać się do odpowiedzialności dopilnowania całej procedury.
Choroba niebieskiego języka
- Rzeczami, na które nie mam wpływu – w ogóle się nie przejmuję. Wiem, że jest choroba niebieskiego języka, wiem, że będą restrykcje w przemieszczaniu zwierząt w województwie dolnośląskim, wielkopolskim i lubuskim, wiem, że chorobę roznoszą komary kuczmany, mam nadzieję, że przez zimę nie będą latały, ale nie wiem co będzie wiosną czy latem. No ale nic tu nie mogę zrobić. Na razie nie ma szczepionek, a nawet jeśli by były, to nie wiem, czy wystarczy mi raz zaszczepić owce, czy raz na pół roku, czy na parę lat? Jedno jest pozytywne: owce nie zarażają się od siebie wzajemnie i jeżeli zachoruje jedna, to nie trzeba będzie wybijać całego stada – tłumaczy ze stoickim spokojem pan Tomasz.
Tomasz Szymanowski: Podziwiam moją żonę
- Ale ja przede wszystkim podziwiam moją żonę. Ona wyszła za biznesmena, który nie miał nawet hektara ziemi i przyszła razem ze mną na wieś, gdzie ten domek jest wielkości jednego pokoju mojego domu w Kościanie… Trudno znaleźć kobietę z miasta, która poszłaby za mężem na wieś w gorsze warunki.
- On zaimponował mi przedsiębiorczością i umiejętnością zarządzania – rewanżuje się mężowi pani Danka.
CZYTAJ TAKŻE: Rolniczka z winnicą. Jak poznała męża? [WIDEO]