Będzie to kolejny cios dla producentów świń i drobiu!
Jeśli te przepisy wejdą w życie, ceny mięsa na półkach wzrosną nawet o 30%?
Zakaz stosowania pasz GMO znów na tapecie. Hodowcy drobiu i trzody chlewnej z niedowierzaniem obserwują tempo, w jakim procedowana jest nowelizacja ustawy wprowadzającej zakaz stosowania pasz GMO. Jeszcze w czerwcu organizacje rolnicze konsultowały projekt ustawy, który zakładał wydłużenie moratorium, a więc umożliwienie stosowania pasz genetycznie modyfikowanych, do 2027 roku. W listopadzie nagle Rady Ministrów przyjęła projekt, który te założenia odrzuca i na przystosowanie się do zupełnie nowych realiów producentom zwierząt daje tylko rok. Ustawa jest już w Sejmie i 29 listopada odbyło się jej pierwsze czytanie.
Po 2023 roku zakaz pasz GMO, według nowej koncepcji, ma wejść w życie. Co to oznacza dla branży rolniczej oraz konsumentów?
Organizacje rolnicze działające w ramach inicjatywy #Hodowcy Razem wypunktowały konsekwencje, jakie niesie ze sobą wprowadzenie zakazu wytwarzania, wprowadzania do obrotu i stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych oraz organizmów genetycznie zmodyfikowanych przeznaczonych do użytku paszowego.
Nowe przepisy destrukcyjne dla branży trzodziarskiej
Temat pasz GMO wraca cyklicznie od wielu lat, a kolejne moratoria utrzymują rolników w ciągłej niepewności co do warunków prowadzonej działalności.
- Niezrozumiale są intencje przyjmowania regulacji prawnych, które stoją w sprzeczności z deklaracjami MRiRW m. in. w zakresie opracowania strategii dla ratowania sektora trzody chlewnej. Z jednej strony zachęca się uczestników zespołu ds. opracowania strategii do składania propozycji zmian prawa, aby ułatwić rolnikom funkcjonowanie w nowych warunkach i odbudować pogłowie świń w Polsce, a z drugiej strony, bez konsultacji ze stroną społeczną wprowadza się przepisy, które będą destrukcyjne dla sektora trzodziarskiego – komentują członkowie inicjatywy #Hodowcy Razem.
Nie dosyć, że producenci trzody chlewnej i drobiu borykają się z wieloma problemami wynikającymi z występowania od ponad 8 lat ASF-u, epidemii COVID-19 czy wojny na Ukrainie, to jeszcze rząd chce dołożyć im kolejne trudności związane z dostępnością paszy bez GMO.
- Nie ma obecnie sprzyjających okoliczności do podejmowania decyzji o zakazie stosowania pasz bez GMO, bowiem będą one skutkowały destabilizacją warunków produkcyjnych. Zakaz obrotu pasz GMO spowoduje wzrost kosztów produkcji drobiarskiej i chowu świń oraz obniżenie konkurencyjności polskiego mięsa na rynkach europejskich - wyjaśniają przedstawiciele branży zrzeszeni w inicjatywie #Hodowcy Razem.
Co się stanie, jeśli w 2024 roku wprowadzony zostanie zakaz stosowania pasz GMO?
Czytaj także: Białko owadzie w produkcji paszy
Po pierwsze - będzie problem z zastąpieniem śruty sojowej genetycznie modyfikowanej inną paszą białkową
Rodzimego białka paszowego w krajowym bilansie paszowym jest jak na lekarstwo. Jesteśmy sporym importerem soi. A jej głównym użytkownikiem jest trzoda chlewna i drób. Co ciekawe, ustawodawca doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
W uzasadnieniu przedmiotowej ustawy bowiem napisano: „analiza bilansu paszowego wskazuje, że w naszej strefie klimatycznej obecnie nie ma alternatywy dla pasz wysokobiałkowych mogących całkowicie zastąpić importowaną śrutę sojową. Całkowite zastąpienie białka sojowego krajowymi nasionami roślin strączkowych będzie trudne ze względu na graniczne udziały tych pasz w dietach (dopuszczalne ilości), szczególnie w mieszankach paszowych dla młodego drobiu i młodych świń, a także ze względu na nadmierną zawartość węglowodanów strukturalnych (włókna) oraz substancji antyżywieniowych (alkaloidy, taniny)”.
Mimo to pomysłodawca ustawy uważa, że wprowadzenie zakazu GMO od 2024 roku jest jak najbardziej wskazane.
Po drugie - drastyczny wzrost kosztów produkcji pasz przemysłowych
Zakaz stosowania pasz genetycznie zmodyfikowanych, w tym śruty sojowej w sektorze paszowym spowoduje znaczny wzrost kosztów surowcowych, a w konsekwencji kosztów wytwarzania pasz treściwych oraz ich cen rynkowych.
- Należy liczyć się z dużymi trudnościami z zakupem na rynkach zagranicznych śruty sojowej niemodyfikowanej genetycznie w ilościach spełniających zapotrzebowanie naszego kraju, co doprowadzi do znacznego wzrostu cen pasz dla trzody chlewnej i drobiu – podają producenci zrzeszeni w inicjatywie #HodowcyRazem.
Po trzecie – pogłębienie kryzysu ekonomicznego w branży trzody chlewnej i drobiu
O kosztach produkcji trzody chlewnej w największym stopniu decydują koszty żywienia. Koszty pasz stanowią około 75% kosztów produkcji żywca wieprzowego. Wprowadzenie zakazu stosowania śruty sojowej otrzymywanej z soi GM w produkcji krajowych mieszanek paszowych obniży opłacalność produkcji zwierzęcej, zwłaszcza produkcji drobiarskiej.
Po czwarte – zapłacimy więcej w sklepach za mięso i jaja
Jeśli ceny paszy pójdą w górę, wytworzenie jednego kilograma mięsa czy jajka będzie droższe. Finalnie więc wzrosną też ceny produktów na sklepowych półkach. Według Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej ceny kurczaków mogą być wyższe nawet o 15 do 30%!
- Należy zauważyć, że mięso drobiowe jest chętnie wybierane przez konsumentów i jest zaliczane do podstawowego koszyka zakupowego. Wzrost jego ceny to silny impuls inflacyjny w obszarze szczególnie wrażliwym dla konsumentów. Jednocześnie wyższe koszty produkcji, a tym samym wzrost cen w sklepach będzie dotyczył również innych rodzajów produkcji zwierzęcej korzystających obecnie z pasz GM – tłumaczy Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarskiej – Izby Gospodarczej.
Po piąte – polskie sektory trzody chlewnej i drobiu będą mniej konkurencyjne na rynkach europejskich i światowych
Dotychczas szczyciliśmy się tym, że Polska jest największym w UE producentem mięsa drobiowego. Ponad 50% tej produkcji jest przeznaczona na eksport. Jeśli wprowadzony zostanie zakaz pasz genetycznie modyfikowanych może się to zmienić.
Rozwój tego sektora, jak przekonuje Krajowa Rada Drobiarska – Izba Gospodarcza, był możliwy dzięki wytwarzaniu wysokiej jakości produktów przy zachowaniu dyscypliny związanej z kosztami produkcji. Wejście w życie zakazu zmniejszy konkurencyjność tego sektora, w szczególności, że uwaga! żadne państwo Unii Europejskiej nie wprowadziło podobnych restrykcji.
Po szóste – skoro produkcja świń i drobiu w Polsce będzie tak kosztowna, rodzimy rynek zaleje mięso z zagranicy
Trudno nie przewidzieć, że pośrednicy i przetwórcy będą szukać towaru tańszego, sprowadzanego z innych krajów UE i państw trzecich. I co najbardziej kuriozalne, nikt nie będzie weryfikował, czy jest to mięso pozyskane od zwierząt skarmianych paszami GMO czy też nie. Pojawia się kolejne zagrożenie: produkty przywożone z państw trzecich mogą być o wiele gorszej jakości. Nie oszukujmy się, że wymogi jakościowe poza Unią Europejską są o wiele mniej restrykcyjne.
Nie będzie również żadnej możliwości udowodnienia, że importowane mięso pochodzi od zwierząt żywionych paszami z udziałem GMO.
- Dzisiejsza nauka nie daje możliwości wykrycia śladów żywienia zwierząt (świń) paszami zawierającymi rośliny GMO! Według autorytetów naukowych mięso świń żywionych paszą zawierającą GMO i paszą wolną od GMO niczym się nie różni – alarmują eksperci zrzeszeni w inicjatywie #HodowcyRazem.
Po siódme – spadek zapotrzebowania na pasze wpłynie destrukcyjnie na cenę zbóż
Utrata konkurencyjności oraz rynków zbytu będzie prowadziła do ograniczenia krajowej produkcji drobiarskiej i świńskiej, a co za tym idzie obniży się zapotrzebowanie na pasze.
- Na cele paszowe zużywamy ponad 17 mln ton, czyli ponad 60% ogółu produkcji zbóż. Spadek zapotrzebowania na surowce do produkcji pasz spowoduje obniżenie cen na zboża w warunkach stale rosnących kosztów produkcji – dodaje Dariusz Goszczyński, Prezes Zarządu Krajowej Rady Drobiarskiej – Izby Gospodarczej.
Po ósme - pogorszenie sytuacji finansowej w branży agro, zapewniającej środki do produkcji świń i drobiu
Produkcji trzody chlewnej i drobiu towarzyszy w sposób naturalny handel mieszankami i koncentratami paszowymi, budownictwo inwentarskie, wyposażenie chlewni (kojce, wentylacja, karmniki, poidła itp.), rozwój profesjonalnego doradztwa i usług weterynaryjnych. Jeśli pogłowie zwierząt będzie spadało, odbije się to także na wszystkich tych, którzy współpracują z rolnikami.
Według producentów zwierząt, państwo musi najpierw zapewnić bezpieczeństwo paszowe krajowymi źródłami białka, a dopiero potem decydować się na tak radykalne kroki, jak wprowadzenie zakazu stosowania pasz GMO.
A wy co o tym sądzicie? Napiszcie w komentarzu.