Jedna mleczarnia na piedestale?
- A może kibicować jednej mleczarni? - pyta Edward Bajko, prezes spółdzielni Spomlek. - Niekoniecznie mojej - dodaje.
Sytuacja na rynku mleka jest trudna. Podczas VIII Forum Spożywczego, które odbyło się w Warszawie, prezesi największych mleczarni spotkali się, aby znaleźć sposób na poprawę rynku zbytu polskich produktów mleczarskich.
Po zniesieniu kwot mlecznych część rolników zdecydowała się na zwiększenie produkcji, chcąc w ten sposób zrekompensować spadające ceny. „Według Głównego Urzędu Statystycznego cena skupu mleka w październiku 2015 była niższa o 9,9% niż w październiku 2014 r. i o 3% większa od ceny wypłaconej we wrześniu 2015 r. - czytamy na stronie Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich. Kryzys w tym sektorze gospodarki nadszedł wcześniej niż się spodziewano.
Co jest przyczyną takich spadków?
W Polsce jest dużo surowca, a jego skup cały czas rośnie. Polska przekroczyła kwoty mleczne, co odbija się na sytuacji ekonomicznej hodowców.
- Średnia cena mleka w Polsce we wrześniu wynosiła 80 groszy. Koszty produkcji są natomiast o wiele wyższe. Przyczyniła się do tego zwłaszcza tegoroczna susza, przez którą podrożały ceny pasz objętościowych. Moim zdaniem nastąpi szybki proces konsolidacji producentów mleka, co odbije się na podmiotach skupujących - ocenia Dorota Śmigielska, starszy specjalista ds. mleka i doradztwa w PFHBiPM.
W ostatnich dwóch latach ceny pasz były niskie. Susza sprawiła jednak, że wzrosły.
Zdaniem ekspertów - hodowcy krów zaczną dopiero odczuwać ich brak. Aktualnie karmią zwierzęta jeszcze kiszonkami ze zbiorów z 2014 r.
Duże gospodarstwa otrzymują za mleko 1,20, a nawet 1,30 zł. Podczas gdy małe dostają 80 groszy. W jaki sposób małe gospodarstwa mają znaleźć sposób na utrzymanie się na rynku?
- Nie wiem czy jest prawdą, że ta cena jest o wiele niższa od kosztów produkcji. Uważam, że w sytuacji globalizacji rynku, z powodów finansowych i politycznych, jesteśmy skazani na konkurencję ze wszystkimi producentami mleka na świecie. Nie damy sobie rady, jeśli nie obniżymy kosztów produkcji i nie uruchomimy rezerw, co ma się bardziej do gospodarstw niż do mleczarni - tłumaczy Edward Bajko, prezes zarządu Spółdzielni Mleczarskiej Spomlek
Uważa, że to właśnie u rolników trzeba szukać oszczędności. Chodzi o efektywne gospodarowanie pieniędzmi przez producentów, czyli o to by wydatki przełożyły się na wyższe przychody. Jego zdaniem, nie ma się co łudzić i nie ma sensu postulować o jakieś wielkie wsparcie z Unii, o coś co pomoże wygrać w walce z naszymi niekompetencjami.
Trzeba wziąć pod uwagę, że polscy rolnicy, oprócz trudniejszego klimatu, muszą zmagać się z przepisami, które nakłada na nich Unia, dotyczącymi ekologii i dobrostanu, które w zasadzie mają piękne przesłanie, ale finansowo jest to koszmar.
Unia Europejska wprowadziła interwencję dla mleka.
Niektóre państwa spoza Unii (Rosja, Turcja) także to zrobiły.
- Uważam, że jeśli nie będzie skupu interwencyjnego ani pomocy unijnej, to Polska przegra z państwami, które będą miały dopłaty oraz z tymi, które mają inny klimat, a tym samym inne możliwości (np. Nowa Zelandia) - mówi Wiesław Żebrowski, prezes zarządu Ciechanowskiej Spółdzielni Mleczarskiej - My nie jesteśmy w stanie wyprodukować mleka za 70 groszy. W Holandii jeszcze w październiku krowy chodzą po pastwiskach. Boję się, że nasze rolnictwo nie poradzi sobie z konkurencją - żali się.
To zdanie podziela Magdalena Szabłowska, dyrektor handlu zagranicznego w Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita. Uważa, że wsparcie unijne jest niezbędne.
- Musimy produkować swoją żywność, bo może się okazać, że będziemy importować np. serki, w których będzie znikoma ilość mleka. Tak się właśnie dzieje w krajach, w których nie ma produkcji . Należy pamiętać, że klimatu nie da się zmienić i zawsze polska produkcja będzie droższa - mówi Magdalena Szabłowska.
- W krajach skandynawskich mają jeszcze trudniejszy klimat niż w Polsce, a ceny skupu są bardzo porównywalne z naszymi - odpowiada Tadeusz Bruj, członek zarządu Grupy Polmlek.
- Tak, ale kraje skandynawskie nie są takie gościnne jak my. Nie zapraszają całego świata na nasze półki sklepowe. U nas brakuje wsparcia logistycznego, aby promować nasze produkty za granicą, w tych krajach, które przychodzą do nas - konkluduje dyrektor handlu Mlekovity.
Wiesław Żebrowski zaznacza jednak, że dopłaty do rolnictwa w Skandynawii są dwa razy większe niż w Unii, tylko po to, aby je utrzymać.
Przy nadmiarze mleka w Europie, od 1 listopada sieci handlowe niemieckie (Aldi, Netto) zupełnie dobrowolnie podniosły cenę skupu mleka o 5 eurocentów na litrze.
Ta cena została także podniesiona na półkach sklepowych. To jest 23 grosze na litrze! I mało tego - dobrowolnie też podniosły o 10 euro centów na kilogramie masła.
- To nie jest wolny rynek, to są mądre decyzje polityczno-gospodarcze. Żaden polski rząd na takie działanie się nie zdobył. Łańcuch od producenta do konsumenta musi być prowadzony sprawiedliwie - mówi Jan Dąbrowski, prezes zarządu OSM Łowicz.
Polska jest ewenementem pod względem dostępności obcokrajowych produktów mleczarskich w sklepach. A naszych produktów w Niemczech, Francji czy Hiszpanii nie ma.
Niestety, producenci są najsłabszym ogniwem łańcucha dostaw mleka. Kilka miesięcy temu jedna z sieci handlowych wystosowała pismo, wykorzystując fakt odejścia od kwotowania produkcji mleka, żeby cena dla producentów została osłabiona o 15-20%.
- Już teraz zauważamy spadek pogłowia krów mlecznych w 12 województwach, a w jednym z nich jest mniej bydła o ¼ - uświadamia Dorota Śmigielska z PFHBiPM.
Czy rozwiązaniem byłaby konsolidacja rynku mleczarskiego?
Sami rolnicy uważają, że zakłady powinny się łączyć.
- W zeszłym roku zrobiliśmy próbę zrzeszenia 75 mleczarni pod jedną polską marką. Na to hasło prawie wszyscy powiedzieli, żeby nic nie zmieniać. Ma być tyle organizacji, ile jest. To spotkanie odbiło się na kontaktach z sieciami sklepowymi, bo niepokorni są zawsze karani - mówi zrezygnowany Jan Dąbrowski, prezes zarządu OSM Łowicz.
Może warto postawić na jedną mleczarnię, która wybije się na rynku światowym i pociągnie za sobą cały polski rynek, zgodnie z hasłem: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
- Bardzo kibicuję jakiejkolwiek rodzimej mleczarni, może to być na przykład Mlekovita, która weszłaby na półki zagranicznych sieci handlowych. Na ten cel mogłyby być przeznaczone pieniądze z funduszu promocji mleka, na który wszyscy oddajemy składki - tłumaczy Edward Bajko ze spółdzielni Spomlek. - To nie jest szaleństwo, że kibicuję konkurencyjnej firmie. Zachęcam każdego, kto się składa na ten fundusz, aby taką inicjatywę wsparł. To może nie wprost, ale przyczyni się do rozwoju nas wszystkich. Musimy się jednak wyzbyć zawiści i zazdrości - „no jak to ja mam wesprzeć czyjś rozwój?” - podsumowuje.
Magdalena Szabłowska, dyrektor handlu zagranicznego, Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita:
Uważam, że zamiast spierać się wewnątrz branży, powinniśmy współpracować i zebrać siły na walkę z prawdziwymi wrogami, którzy atakują nas wszystkich.
Wiesław Żebrowski, prezes zarządu, Ciechanowska Spółdzielnia Mleczarska:
Mleczarstwo to rolnik, przetwórca, handlowiec i konsument. Uważam, że te wszystkie grupy powinny usiąść razem do stołu i sobie wyraźnie powiedzieć, czy chcemy polskiej żywności i mleka. Stworzyć porządny fundusz promocji i eksportu dla chociażby jednej marki. Ale najpierw musimy być silni w środku, aby się nie okazało, ze byliśmy potężnym eksporterem cukru, a dzisiaj jesteśmy importerem - oby nie mleka.