Grupy producentów trzody w woj. lubelskim
Czym charakteryzują się grupy producentów rolnych ukierunkowane na trzodę chlewną w woj. lubelskim? Czy tamtejsi rolnicy są zainteresowani zrzeszaniem się?
Obecnie w woj. lubelskim funkcjonuje kilkanaście grup prowadzących hodowlę i sprzedaż zwierząt. Kilka z nich, m.in. Spółdzielnię Producentów Trzody Chlewnej „Nuko” oraz Spółdzielnię Producentów Trzody Chlewnej „Lardo” w Białej Podlaskiej, prowadzą Beata Korszeń i Justyna Kukawska. Są to zrzeszenia małe, skupiające po pięciu lub sześciu rolników. - Wymóg to 5 członków, a więc mamy jednego w zapasie. W takim systemie najlepiej nam się funkcjonuje. Oczywiście można tworzyć grupę skupiającą większą liczbę rolników. Z doświadczenia jednak wiem, że w mniejszej łatwiej jest się rolnikom porozumieć w różnych kwestiach dotyczących grupy - tłumaczy Beata Korszeń.
Czytaj także: Nakarmimy świnie owadami? KLIK
Pracują głównie w systemie otwartym
Członkowie grup to głównie rolnicy prowadzący hodowlę w cyklu otwartym na dużą skalę. W większości zasiedlają swoje chlewnie warchlakami z Danii, czasem również z Holandii. Taki system chowu, jak podkreśla Beata Korszeń, jest charakterystyczny dla tej części kraju. Rzadko zdarza się, by ktoś produkował w cyklu zamkniętym. Raczej nie zauważa się również, by w północnej części Lubelszczyzny powstawały nowe chlewnie.
- Mamy rolników w grupach, którzy sprzedają rocznie około 6 tys. tuczników. Są też tacy, którzy sprzedają około tysiąca sztuk. Zdarzają się również małe gospodarstwa, odstawiające około 200-100 sztuk rocznie. Drobni rezygnują jednak z tej produkcji, gdy hodowla staje się mało opłacalna. Więcej jest takich rolników, którzy mają całe gospodarstwa nastawione na trzodę i im trudniej jest zrezygnować. Posiadają duże budynki, a więc odstawiają niezależnie do wysokości ceny za żywiec - zaznacza Beata Korszeń.
Zachęca finansowy bonus od Unii
Jakie korzyści upatrują tamtejsi rolnicy w zrzeszaniu się? Przede wszystkim przekonało ich do tego dofinansowanie ze strony Unii Europejskiej. Za te pieniądze grupy kupują paszę dla zwierząt. A wyższa cena za żywiec? Czy grupom udaje się wynegocjować lepsze warunki z zakładami mięsnymi?
- Nie ma co się oszukiwać, że jeśli rolnik wchodzi do grupy ma zagwarantowaną wyższą cenę. Nie zawsze tak jest. Przede wszystkim, będąc w grupie, spotyka się z innymi rolnikami, może wymieniać się wiedzą na temat nowości pojawiających się w żywieniu zwierząt czy sprzęcie rolniczym. Dodatkowo, przez 5 lat, ma bonus finansowy w postaci procentowego ryczałtu od obrotów netto - wymienia Beata Korszeń.
Dodaje, że jest to cenny zastrzyk gotówki raz na rok. A co w chwili, gdy 5-letni okres wsparcia się kończy? Pojawiła się inna forma pomocy. - Będzie można stworzyć związki grup, do których przynależeć będą musiały minimum 3 grupy oraz jakiś ośrodek naukowy - ODR lub uniwersytet rolniczy. Wówczas wsparcie jest znaczne, wynoszące nawet miliony złotych. Przy pomocy tych środków można już wchodzić w poważne inwestycje - zapowiada Beata Korszeń z Białej Podlaskiej.
Czytaj także: Ile i kiedy mogą otrzymać grupy producenckie KLIK
Spółdzielnia Producentów Trzody Chlewnej „Nuko” oraz Spółdzielnia Producentów Trzody Chlewnej „Lardo” współpracują głównie z miejscowymi zakładami mięsnymi, m.in. Zakładem Mięsnym Wierzejki, tuczniki sprzedają również do firm: Sokołów i Animex. - Mamy także pośredników, którzy zawożą żywiec do Pini Polonia - mówi Beata Korszeń.
Trzeba było namawiać
Choć, jak podkreśla Beata Korszeń, jeszcze w 2007 r. było trudno namówić rolników do zrzeszania się, po kilku latach nowi sami przychodzą i wyrażają taką chęć.
- Gdy zakładałam pierwszą grupę 9 lat temu, musiałam jeździć od domu do domu, by rozmawiać, przekonywać, że będą z tego korzyści. W tej chwili sami dzwonią i pytają. Wstrzymujemy się jednak z rejestracją nowych grup. Czekamy, aż wszystko wyklaruje się w przepisach prawa - wyjaśnia Beata Korszeń.
Czytaj także: Przypadkiem ASF zajmą się Prokurator Generalny i ABW KLIK