Beztlenowce w gospodarstwie. Zwierzęta umierają po kilku godzinach
Czy podejrzane zwierzęta powinno się izolować?
To nie ma sensu. W przypadku beztlenowców musimy działać globalnie, czyli musimy patrzeć przez pryzmat całego stada. Izolujemy zwierzęta już chore. Bardzo ważną jest czystość owczarni, obory, stajni czy chlewni i nie chodzi tu tylko o usunięcie obornika, ale o dokładną dezynfekcję. Bardzo dobrym na beztlenowce jest wapno hydratyzowane.
A co pani sądzi o probiotykach w kontekście beztlenowców?
Jeżeli chodzi o stosowanie preparatów probiotycznych, to jestem jak najbardziej za i to nie tylko w kontekście beztlenowców. Każda ochrona jelit jest dobra i ważna, a w przypadku beztlenowców mamy często do czynienia z tzw. martwicą śluzówki jelit. W krwotocznych zapaleniach jelit, co często obserwuje się w przypadku beztlenowców, dochodzi do owrzodzenia śluzówki. Stosowanie preparatów probiotycznych przekłada się na ochronę i uzupełnienie flory bakteryjną jelit. ( szczególnie zalecane u monogastrycznych tj. trzody)
Pierwszy raz miałam do czynienia z beztlenowcami w naszym stadzie owiec rok temu. Czy był to szczególny rok pod tym względem, czy tylko my mieliśmy pecha?
Tak, to był problem dla wielu hodowców. Mieliśmy bardzo sprzyjającą pogodę tzw. były długotrwałe i uporczywe upały, którym towarzyszyła wilgoć. Z rozmów z hodowcami wiem, że było wiele przypadków, gdzie pojawiły się beztlenowce i było to problemem do tego stopnia, że w pewnym momencie zabrakło w hurtowniach szczepionek.
Pani dowiedziała się o zeszłorocznych problemach z beztlenowcami od hodowców, ja natomiast od firmy utylizacyjnej, która wtedy często u nas gościła. To właśnie od jej pracowników usłyszałam niejako na pocieszenie, że nie jesteśmy jedynym przypadkiem, który ma wysoką ilość padnięć zwierząt, bo w u innych. Życzyłabym nam wszystkim, abyśmy w takich przypadkach mieli jakaś pomoc, ostrzeżenie, informację np. przez lekarzy powiatowych, ale ci zajmują się „tylko” wirusowymi ogniskami. Nie sądzi pani, że byłoby to pomocne nam – hodowcom?
Tak, też jestem tego samego zdania. Rozmawiałam z lekarzem powiatowym, który zadzwonił do mnie z zapytaniem co się dzieje, że mamy tyle zgłoszeń padnięć. Nie jest tajemnicą, że powiatowe inspektoraty weterynaryjne mają problemy z personelem, a to ze względu między innymi na nieatrakcyjność wynagrodzeń. Inną sprawą jest, że przydałyby się szkolenia dla hodowców, ale nie ma tego kto robić.
Pocieszającym jest, że nawet gospodarstwo o takich warunkach jak wasze miało problemy. Co mają zatem powiedzieć zwykli hodowcy...
Tak, to prawda. My mieliśmy możliwość, aby zrobić sekcję każdej padłej sztuki. Wiedzieliśmy dość szybko, że bladość poszczególnych organów, zapalne wątroby wskazują na beztlenowce. Nie bez powodu mówi się w tej jednostce chorobowej o tzw. miękkiej nerce, gdyż jest ona bardzo charakterystyczna: blada, miękka, ciastowata.
Słyszałam od innego hodowcy, że jeśli w gospodarstwo wejdą beztlenowce, to zostają na nim 2-3 lata. Czy podpisałaby się pani pod tą wypowiedzią?
Patrząc na nasz przypadek, to chyba nie. Na szczęście w tym roku nie mamy padnięć z powodu beztlenowców, ale dużo nas to kosztowało, a zwłaszcza pracy: idealne wysprzątanie pomieszczeń, ich dezynfekcja, szczepienia zwierząt. Jeśli jako hodowcy o to nie zadbamy, istnieje niebezpieczeństwo, że beztlenowce zostaną u nas dłużej.
Czytaj także:
Wrzosówki - mięso z tych owiec jest bardzo smaczne
- Tagi:
- gospodarstwo
- Beztlenowce