Hodowla pod kierownictwem kobiety
Gdy straciła pierwszą pracę, była na wielu rozmowach kwalifikacyjnych i zawsze w pewnym momencie pojawiało się pytanie - a ma pani dzieci?
Gdy odpowiadała twierdząco, słyszała niezadowolenie pracodawców i podsumowanie, że potrzebowaliby jednak mężczyzny.
- Krzywili się, że przy dzieciach będę musiała mieć więcej wolnego - żali się.
- Chciałam pracować jako zootechnik, bo wiedziałam, że jeśli zacznę pracować gdzie indziej, to już nie wrócę do zawodu. W Aleksandrowie po raz pierwszy pan Mróz nie widział problemu związanego z dziećmi. Powiedział mi - przecież ktoś w przyszłości będzie musiał na nas pracować - opowiada.
Pani Alicja mówi, że na palcach jednej ręki może policzyć, ile razy wyszła z pracy punktualnie.
- Ode mnie się wymaga, jeśli coś jest nie tak, to ja jestem odpowiedzialna. To, co mam zostawić na jutro, wolę zrobić dziś, nawet kosztem tego, że mam zostać w pracy pół godziny dłużej. Pracownicy się śmieją, że jak wychodzę punktualnie, to coś musiało się wydarzyć - śmieje się.
Dodatkowo pracuje co drugi weekend.