Farm2Farm: Cała prawda o Bm Kobylin
Artur Florczak jest prokurentem w firmie Farm2Farm. Bierze czynny udział w orgaznizacji działalności grupy wierzycieli BM Kobylin, która była głównym odbiorcą prosiąt z tej firmy. Obecnie został wyznaczony przez firmę DGA do pełnienia funkcji dyrektora operacyjnego w spółce.
Jak wyglądała współpraca Farm2Farm z firmą BM Kobylin?
Nasze przedsiębiorstwo sprzedawało BM Kobylin warchlaki. Obsługą płatności zajmowała się firma Faktoring, która dawała BM termin zapłaty za świnie, wynosił on 120 dni. Worek pieniędzy był duży, bo obejmował 20 milionów, które sobie rotowały. BM Kobylin przestał płacić w grudniu 2015, umówili się z Faktoringiem, że o miesiąc chcą przedłużyć ten regres. Czyli dołożyli do 120 dni na spłatę - 45 kolejnych. W lutym powinny być pieniądze, bo sprzedaż szła bardzo duża. Ale nie zapłacili ani grosza. I tak zaczęły się nasze problemy z tą firmą.
Jakie podjęliście wtedy kroki?
Dostawcy byli zapewniani, że nowy inwestor - Bioagra S.A. ma zbudować wielkie stado bydła i trzody chlewnej. 22 kwietnia Bioagra kupiła udziały od firmy Barter Gas S.A. i przez miesiąc nie wydarzyło się nic. Równo po miesiącu zarząd złożył wniosek o upadłość. Pytam - gdzie te ambitne plany?
Co było dalej?
Zmieniono zarząd spółki BM Kobyli na skład: prezes zarządu - Marek Krzystyniak, wiceprezesi Krzsztof Gołębiowski i Leszek Kowalkowski. W poniedziałek, gdy ci panowie przyjechali do naszej firmy, zapewniali, że najpierw muszą się zapoznać z sytuacją swojej firmy . My mówiliśmy o naszych niespłaconych fakturach i że mamy umowę na dostawy. Dostaliśmy zapewnienia, że potrzebują parę dni, aby się odnaleźć w tej sytuacji. Spotkaliśmy się po raz kolejny pięć dni później i nic się nie wydarzyło. Powiedzieli nam, że sytuacja w BM Kobylin jest bardzo poważna i żadne decyzje nie zostaną podjęte przez najbliższe trzy tygodnie, czyli miesiąc od zakupu udziałów, ponieważ szef grupy BZK, czyli pan Komorowski jest na urlopie. Nas ta sytuacja zmartwiła, bo myśleliśmy, że Bioagra doinwestuje spółkę, zwłaszcza, że widzieliśmy listy intencyjne banku.
Jak wyglądała sprzedaż w tym czasie?
W tym czasie cały czas odbywała się sprzedaż tuczników na bardzo dużą skalę. Jako jedyny dostawca prosiąt mieliśmy całkowitą wiedzę na temat pogłowia trzody chlewnej na terenie BM Kobylin i wiedzieliśmy jaka ilość świń jest sprzedawana w danym miesiącu. Ta liczba była ogromna, natomiast płatności za prosięta nadal nie były regulowane. Nie zaprzestaliśmy sprzedaży, ponieważ mieliśmy umowę i zapewnienia, że po 22 maja sytuacja w spółce będzie opanowana i ruszy spłata oraz rozwijanie stada tuczników.
Czy tak się stało?
Niestety nie. Zmartwił nas telefon w połowie maja od pana Gołębiowskiego, który powiedział, że sytuacja w firmie jest bardzo poważna i nie daje żadnych nadziei, że uda się ją uratować. Pan Gołębiowski prosił wręcz prezesa Farm2Farm, aby założył wniosek o upadłość BM Kobylin.
CZYTAJ TAKŻE o aktualnej sytuacji prawnej w spółce (KLIK)
Jak zareagowała firma Farm2Farm?
W tej sytuacji zaczęliśmy się zastanawiać, co może się wydarzyć i nasze podejrzenia były słuszne - BM Kobylin w okolicach 23 maja złożył wniosek o upadłość i tydzień później o sanację. Płatności były realizowane, ale na bardzo niskim poziomie - 5-10% w stosunku do długu. My dostawy nadal realizowaliśmy. Dostaliśmy zapewnienie, że wniosek o upadłość był złożony tylko po to, aby zabezpieczyć majątek spółki i został powołany zarządca sądowy - Mirosława Szóstak-Pestka, która miała zbadać stan majątku i zablokować windykację. Wszystko po to, aby uchronić zarząd od odpowiedzialności prywatnej za stan spółki.
Czy zarządca przymusowy uzdrowił sytuację w spółce?
Mirosława Szóstak-Pestka zajęła się kontrolą majątku i blokowaniem komorników. W tym samym czasie żadne płatności nie spływały do żadnych wierzycieli. Stan pogłowia świń na początku maja wynosił ok. 45 tys. sztuk i według mojej informacji ostatnie świnie wyjechały w tym tygodniu (ok. 26 września - przyp. red). Mamy tutaj proste wyliczenie 45.000 x 700 zł = 31.5 miliona złotych. Ta kwota trafiła na konta BM Kobylin ze sprzedaży świń, natomiast zarząd spółki na kilku spotkaniach (zorganizowanych w celu naszego zaangażowania się w proces sanacji i pomocy zarządowi w przygotowaniu dokumentów poparcia do sądu), na pytania, co się dzieje z pieniędzmi za sprzedane tuczniki, odpowiadał - „pieniądze zostały przejedzone”. To nas zmartwiło, bo wiedzieliśmy, jaki jest stan pogłowia, a nikt nie był w stanie nam powiedzieć, co z tymi pieniędzmi się stało.
Co postanowiliście w tej sytuacji?
Powołana grupa wierzycieli, firma Farm2Farm, , napisała w czerwcu 2016 r. swój wniosek o otwarcie postępowania sanacyjnego.
Jaki był cel działania grupy wierzycieli?
Chcieliśmy, aby został przeprowadzony program naprawczy. Jest to proces, który trwa około 12 miesięcy i daje możliwość prawidłowego doprowadzenia firmy na stopę profitową, czyli ograniczenia strat. BM Kobylin jest rozbudowanym przedsiębiorstwem, co dla firm z nim powiązanych jest to dosyć skomplikowaną sprawą. Ale czas pozwala wszystkim zrozumieć, jak BM działał i jest w stanie sam siebie naprawić. Zarząd Bioagry przekonywał nas, co do swoich planów, ale to były tylko puste słowa.
Co według pana powinien zrobić zarząd?
Niezrozumiała była dla nas rezygnacja z produkcji trzody chlewnej. Zwłaszcza, że koniunktura się poprawiła. Była kontynuowana natomiast odbudowa stada bydła. Nasza współpraca, jeśli chodzi o dostawę, skończyła się w okolicach 10 maja. W naszej strukturze sprzedaży BM Kobylin miał 60%, czyli był czołowym klientem. Natomiast Farm2Farm ma umowę na dostawy do końca 2017 roku, która nie jest wypowiedziana, z tej umowy wynikają kary za nieodebranie prosiąt w wysokości 1 mln miesięcznie.
Czyli Farm2Farm został z dużą ilością zwierząt…
Gdy wiedzieliśmy, że sąd w Kaliszu odrzucił obydwa wnioski i zostały one przeniesione do Łodzi, przez wierzycieli została powołana spółka -„ Polska Grupa Producentów Bydła i Trzody Chlewnej”. Grupa podpisała umowę o tucz kontraktowy z BM Kobylin pod zarządem Mirosławy Szóstak-Pestki na zasiedlenie fermy w Bruczkowie. Oprócz nas tożsamą umowę ma inny wierzyciel. Firma Agri Plus, czyli córka Animex wielokrotnie już próbowała się spotkać zarówno z zarządem własnym, jak i Mirosławą Szóstak-Pestką na połowę bądź całość zagospodarowania miejsc tuczowym. Podobnie firma Cargil S.A. Nie ma na tę chwilę perspektyw krótkoterminowych, aby te miejsca zostały zagospodarowane. Nasz plan na restrukturyzację był prosty- chcieliśmy wydzierżawić całe przedsiębiorstwo i spłacać regularnie w pewnych ratach miesięcznych konkretną kwotę pieniędzy na konto BM Kobylin. Uważam, że tę spółkę można uratować, jeśli będzie działała, a na razie są tylko puste miejsca tuczowe.
Czy warchlaki zostały przywiezione bezprawnie do chlewni Bioagry, o której pisaliśmy na www.wiescirolnicze.pl?
Tak. Dostarczyliśmy trzodę na teren Bruczkowa. Okazało się, że jeden z budynków na terenie fermy jest własnością Bioagry, a nie BM Kobylin. Nieprawdą jest, że zajęliśmy fermę bezprawnie, ponieważ BM Kobylin ma podpisaną umowę dzierżawy na ten konkretny budynek do końca 2017 roku. Ten budynek nie ma swojego przyłącza wody ani prądu. Zwierzęta miały tam trafić. W sumie przywieźliśmy około 4200 świń.
Zarządca przymusowy nie wiedział, że ta ferma jest dzierżawiona przez BM Kobylin? Mirosława Szóstak-Pestka powiedziała, że chlewnia została zasiedlona omyłkowo.
Miała problem z dostępem do umów dzierżawy i sprzedaży.
Jaka jest pana rola w restrukturyzacji spółki?
Ja zostałem wyznaczony przez zarządcę przymusowego jako pomoc przy inwentaryzacji majątku trwałego i ruchomego firmy BM Kobylin, dlatego, że ostatnia wycena, która została przedstawiona w upadłości wynosiła 68 milionów, a wartość długów jest 233 miliony.
Czy był pan także doradcą ds. żywienia bydła?
Nie byłem konsultantem w sprawie diety bydła w BM Kobylin. Tylko i wyłącznie przekazałem pracownikom BM numer telefonu do konsultanta z firmy Cargil Jest bzdurą, że jakieś byki miały biegunki, jak to przedstawia zarząd BM Kobylin. Nie przygotowywałem żadnych receptur i nie byłem konsultantem. Tylko widząc niemoc i brak wiedzy pani Szóstak-Pestki chciałem pomóc. Człowiekiem odpowiedzialnym za konsultację w sprawie żywienia bydła jest Damian Ratajczak* (KOMENTARZ NA DOLE STRONY) , który został przesunięty na to stanowisko z logistyki. Zlecił on badania laboratoryjne paszy.
Czym były żywione zwierzęta?
Bydło w BM Kobylin było skarmiane DGGS dostarczanym przez Bioagrę S.A., której koszt wynosił 285 zł/t, a porównywalny DGGS z Niemiec kosztuje 117 zł/t. Cargill dokonał badania i skład niemieckiej paszy nieco odbiegał od tego z Bioagry. Ale biorąc pod uwagę wykres jakości do ceny, to pasza z Bioagry powinna kosztować maksymalnie 195 zł. BM potrzebuje tygodniowo około 300 ton tej paszy. Jako pierwszy zmianę paszy zaproponował pan Kowalkowski, który zamówił jej 100 ton bezpośrednio z firmy Verbio. Natomiast była ona dostarczana przez spółkę, w której pan Kowalkowski jest właścicielem. BM Kobylin zapłacił za tę paszę, natomiast spółka nie zapłaciła do Niemiec i dostawy zostały wstrzymane. Grupa wierzycieli posiada szerokie kontakty w branży paszowej, które wykorzystaliśmy i została zamówiona pasza bezpośrednio z firmy Verbio i przez ostatnie trzy tygodnie Mirosława Szóstak-Pestka zamawiała DGGS bezpośrednio z Niemiec.
Dlaczego tak panu zależy?
Chcę pomóc tej firmie tylko dlatego, aby wierzyciele odzyskali swoje pieniądze. Uważam, że ona sama z siebie upadnie. Uważam, że spółka bez sprzedaży kolejnego majątku, nie przetrwa. A inwestor nie deklaruje, że przekaże jakiekolwiek pieniądze na majątek obrotowy tej firmy. Zwłaszcza, że Bioagra zaznacza, że dopóki sytuacja prawna spółki jest niejasna, to nie dofinansuje jej w żaden sposób. W dodatku BM Kobylin rozlicza się tylko z poszczególnymi wierzycielami. Bioagra jest wierzycielem na kwotę ok. 3 mln złotych, ale na przedpłaty dostarczała cały czas swój DGGS.
* - Stanowczo zaprzeczam, jakobym kiedykolwiek był osobą, z którą konsultowano żywienie zwierząt. Nie jestem za tę sprawę w firmie odpowiedzialny. Nie zlecałem także żadnych badań paszy - mówi Damian Ratajczak.
Co oznacza pana stwierdzenie - „sytuacja jest niejasna”?
Zarządowi można wiele zarzucić. Np. na terenie fermy na Mazurach najprawdopodobniej zostało przekolczykowane 140 sztuk bydła. 140 byczków, które według paszportów były rasy Blue Belgian, a okazały się być rasy HF. Sprawą zajmuje się policja gospodarcza z Gostynia. Według mojej informacji Leszek Kowalkowski rzekomo nakazał przekolczykowanie tego bydła. Zresztą, od tego momentu Mirosława Szóstak-Pestka zabroniła wchodzić zarządowi BM Kobylin na teren ferm.
Co pan zamierza robić dalej?
(…) Grupa wierzycieli nie ma wpisanej żadnej roli w proces restrukturyzacyjny. Naszą rolą było od początku do końca doprowadzenie do procesu sanacji.
W taki razie na czym wam zależy?
My chcemy tylko otrzymać swoje pieniądze. My wiemy, jak hodować świnie i bydło, deklarujemy swoją pomoc, ale nikt nie chce być w zarządzie BM Kobylin, ani go wrogo przejąć. Grupa wierzycieli posiada tylko i wyłącznie umowę na tucz kontraktowy. Znamy BM Kobylin od 5 lat i wiemy, jak można ją uratować. Inną kwestią jest strona prawna. Można przypuszczać, iż BM Kobylin chce doprowadzić do upadłości firmy, ponieważ na początku roku była ona wyceniana na ok. 280 mln, a wycena likwidacyjna jest w tej chwili na 65 mln, łatwo sobie policzyć różnicę. Takie pieniądze są na stole.
Czy firma Farm2Farm jest wierzycielem firmy, skoro oddała dług Faktoringowi?
Na liście wierzycieli umieścił nas zarząd BM Kobylin. Wiedzieliśmy o cesji, ale nie upieraliśmy się o zmianę, bo nie to jest najważniejsze w restrukturyzacji firmy. Zarząd BM zrobił to celowo, aby wprowadzić zamieszanie. Liczy się dług i suma. Będzie miało znaczenie jednak, kto będzie głosował w drugim etapie restrukturyzacji, natomiast na razie nie mamy otwartego żadnego postępowania do dziś. Droga do głosowania jest daleka.
Co się stanie z BM Kobylin?
To jest dla nas zagadką. Około 10 - 11 firm, a w szczególności, 5 bierze czynny udział pomocniczo- naprawczy w procesie restrukturyzacji. Uważamy, że tu nie chodzi o robienie biznesu, tylko o wyprzedaż majątku. Nic innego się nie robi od czterech miesięcy - tylko wyprzedaje majątek. Właściciele są sami dla siebie syndykiem. Miało powstać coś dużego. A jest odwrotnie - upadłość.