Rolnik mówi wprost: bezczelni unijni biurokraci potajemnie negocjują z Ukrainą

Zapewnienia dotyczące tego, że Ukraina będzie eksportować do krajów Wspólnoty na starych zasadach, okazały się mrzonkami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowe kontyngenty taryfowe na produkty z Ukrainy
Komisja Europejska poinformowała 30 czerwca o zakończeniu negocjacji w sprawie umowy handlowej z Ukrainą. Po kilku dniach opublikowała wypracowane wspólnie z partnerem ustalenia dotyczące kontyngentów taryfowych dla poszczególnych produktów rolno - spożywczych.
Pięć razy więcej ukraińskiego cukru trafi do UE niż zakładano wcześniej
Jeśli Rada Unii Europejskiej poprze te założenia, wolumen chociażby cukru zwiększy się - i to znacznie, bo pięciokrotnie.
Pierwotnie miał on wynosić niewiele ponad 20 000 ton. Planuje się go zwiększyć do 100 000 ton. To nie wszystko.
- Wprowadzono dodatkowe kontyngenty na produkty przetworzone zawierającej cukier (7 500 ton) oraz inne rodzaje cukrów (30 000 ton) - wyjaśnia Rafał Strachota, dyrektor biura Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego.
Ta informacja zmroziła branżę buraczaną. Ukraiński cukier w ostatnich latach już sporo namieszał na unijnym rynku cukru. Kolejne importy tego towaru ze wschodu będą, według środowiska producentów buraka, dalej destabilizować rynek wewnętrzny i negatywnie wpływać na ceny buraków.
- Stanowisko KZPBC jest jednoznaczne. Ustępstwa są zbyt daleko idące. Poziom kontyngentu ustalony w umowie stowarzyszeniowej w wysokości 20 070 ton to właściwa ilość, każde zwiększenie możliwości importowych Ukrainy wpłynie destrukcyjnie na rynek cukru w UE - komentuje sytuację Rafał Strachota.
"Ani Polska, ani Unia nie potrzebują cukru z Ukrainy"
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy także Antoniego Grzebisza, rolnika z Bodzewa (Wielkopolska), ale też wieloletniego działacza w związkach producentów buraków, który już wielokrotnie wypowiadał się na łamach "Wieści Rolniczych" w tematach dotyczących właśnie tej branży.
W swojej wypowiedzi gospodarz nie przebiera w słowach.
- Ani Polska, ani Unia nie potrzebują cukru z Ukrainy lub innego rejonu świata (Mercosur, Meksyk, Australia). Bezczelni unijni biurokraci potajemnie negocjują umowę z Ukrainą (i inne zresztą też), a jednocześnie rolnikom narzuca się kolejne absurdy i koszty - stwierdza Antoni Grzebisz.
Przypuszcza, że zaproponowana wielkość wynosząca 100 000 ton dla ukraińskiego cukru - "to tak na początek".
- Ukraiński cukier z ATM już i tak dość popsuł rynek. Polska ma nadwyżkę eksportową cukru, a ceny buraków w tym roku drastycznie spadły i wynoszą tyle, co przed wejściem Polski do UE- komentuje.
W jego opinii: "ukraińskie limity to gaszenie pożaru benzyną".
- Rolnicy swoje zdanie o handlu z Ukrainą wyrazili na protestach. Natomiast ministerstwo rolnictwa cały czas uspokajało, że gdy skończy się ATM, to będzie 20 tys. ton. I co teraz? Czy wystarczy rządzącym odwagi na coś więcej, niż wyrażenie "niezadowolenia"? Najwyższy czas na embargo i obronę polskiego interesu ekonomicznego - apeluje.
Antoni Grzebisz mówi o tym, co może stać się w przyszłości, jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki.
W przeciwnym razie buraki będą znikać z pól, jak trzoda chlewna z budynków inwentarskich. Wówczas rozpoczną się rozważania (oczywiście bez konkretów) jak ratować i odbudować ten sektor gospodarki. W Polsce będzie się zmniejszał areał uprawy, żeby na Ukrainie otwierać kolejne cukrownie. Czy to jest w interesie Polski czy oligarchów i zagranicznych koncernów na Ukrainie? W moim przekonaniu to sabotaż gospodarczy. Oczywiście Unia ma to gdzieś, a więc bez Polexitu nasze protesty i postulaty są skazane na porażkę. Ale oczywiście musimy jako rolnicy je cały czas przedstawiać - tłumaczy rolnik z Wielkopolski.