Dziki niszczą uprawy kukurydzy
Dziki zniszczyły pola obsiane kukurydzą. Na zwierzynę leśną wyrządzającą szkody narzekają rolnicy, którzy mają uprawy w rejonie Niedźwiad i Goli (gm. Jaraczewo).
W redakcji „Wieści Rolniczych” interweniował Andrzej Cechner z Nieźdźwiad, który siał kukurydzę już dwa razy i zwierzyna leśna znów mu ją zniszczyła. Jego pole znajduje się w obwodzie łowieckim Jeżewo, który podlega pod koło „Widawa” Wrocław. - Zwracałem się do gospodarza koła w Jeżewie - Zbigniewa Kordusa, ale z jego strony nie ma żadnego zainteresowania. Kazał zrobić wniosek o odszkodowanie. Dostanę parę groszy, a ja mam bydło i czym będę je pasł? Początkowo mówili, że będą pilnować do 22.30, a o godz. 23.00 będzie zmiana. Ja pojechałem na pole o 21.50 i nikogo nie było. Usiadłem na ambonie, która znajduje się na innej działce i około 23.00 przeszły cztery dziki z lasu. Szybko poszedłem na swoje pole, ale po pewnym czasie pojechałem do domu. Ponownie pojechałem około 4.30 nad ranem i pole całe było zryte - opisuje rolnik. Dodaje, że nieco pomogła jego interwencja u głównego łowczego we Wrocławiu. - Przyjechał myśliwy, trochę popilnował, przywieźli cztery petardy - opowiada Cechner. Winą za zaistniałą sytuację obarcza nowy zarząd koła. W jego ocenie nowo wybrane władze działają opieszale.
Problem dzików wchodzących na pola uprawne potwierdza sołtys Niedźwiad Zygmunt Gendra, który swoją uprawę ogrodził pastuchem. - Ja mam tylko pół hektara, ale inni sieją po dwa czy pięć hektarów, a im większe pole, tym trudniej to ogrodzić - ocenia sołtys.
Straty w uprawie ma również Ireneusz Adamiak ze Strzyżewka, który posiada grunty w Niedźwiadach, gdzie zasiał 8 hektarów kukurydzy. - Zniszczyły mi około 2 ha. Na razie to zostawiłem i czekam. Ja mam kukurydzę na ziarno i tego nie można przesiać - uważa rolnik. Podobnie jak Cechner uważa, że winę za zaistniałą sytuację ponosi koło łowieckie. - Ja mam dwie plantacje kukurydzy. 9 hektarów znajduje się w kole łowieckim należącym pod Książ Wielkopolski, a 8 hektarów jest we wrocławskim. Koło z Książa troszczy się o uprawy, dba, pilnuje i dziki nic nie zryły, a tamto niczym się nie interesuje, bo rządzenie jest z Wrocławia - sądzi Adamiak. Napisał wniosek o odszkodowanie, szkoda została oszacowana i teraz czeka na pieniądze.
Zbigniew Kordus nie zgadza z zarzutami rolnika z Niedźwiad. Twierdzi, że myśliwi dyżurują, a rolnicy otrzymali sznury do odstraszania zwierząt. - Dzik wychodzi w nocy. Myśliwy siedzi do tego momentu dopóki cokolwiek rozpoznaje. Po 23.00 po co siedzieć, jak nic nie widzi - mówi członek zarządu koła „Widawa” we Wrocławiu i gospodarz obwodu 417 Jeżewo w jednej osobie. W jego ocenie rolnicy nie stosują odpowiedniej zaprawy do ziarna. - Jest gospodarstwo rolne Karolew, które ma kilkaset hektarów kukurydzy. Tam nie ma szkody, a jest to ten sam obwód. Ziarno jest zaprawiane specjalnym preparatem, które jak dzik weźmie w pysk, to ono go parzy, zwierzę wypluwa i już nie wchodzi. Rolnicy nie używają tej zaprawy, która powinna być - twierdzi Kordus. Zapewnia, że część szkód została już oszacowana, a protokoły trafiły do Wrocławia i rolnicy na pewno otrzymają pieniądze.
Marian Kobierski z obwodu Jeżewo tłumaczy, że odszkodowanie uwzględni koszty przesiewu. Przyznaje, że zwierzęta powodują coraz więcej strat. - W ubiegłym roku wypłacone na cały rok było blisko 5 tys. zł rekompensat za zniszczenia spowodowane przez zwierzęta, a w tym jest już około 20 tys. - tłumaczy Kobierski, który dokuje pomiarów zbuchtowanych pól.