Soja coraz popularniejsza i cenniejsza [PODCAST]
Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do dr inż. Krzysztofa Gawęckiego, wiceprezesa Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.
Historia uprawy soi w Polsce
Ekspert zaznacza, że powierzchnia uprawy soi w Polsce w 2010 r. praktycznie nie istniała.
- Był to gatunek, o którego uprawie zapomnieliśmy na prawie 40 lat, ponieważ były wcześniej doświadczenia z uprawą soi w Polsce na niewielką skalę, ale jednak ta roślina występowała. Natomiast w roku 2010 było około dwóch hektarów plantacji nasiennych. Nigdzie nie dotarłem jednak do informacji, które by potwierdzały oficjalną powierzchnię zasiewów w tamtych czasach - wspomina nasz rozmówca.
W związku z tym Spółka Top Farms w porozumieniu ze Stacją Doświadczalną Oceny Odmian podjęła się wyzwania, aby spróbować przywrócić soję najpierw na opolskie pola, a później "na kraj".
- Było to wyzwanie dość ambitne, trudne, ponieważ w tamtym okresie do uprawy soi nie było zarejestrowanych żadnych środków produkcji - herbicydów, fungicydów, insektycydów. Był też bardzo mały wybór, jeżeli chodzi o odmiany. Funkcjonowały wtedy na rynku tylko dwie odmiany polskie, bardzo wczesne o niskim potencjale plonowania - opowiada dr inż. Krzysztof Gawęcki.
Zaznacza jednocześnie, że kilkanaście lat temu soja była dla rolników - rzeczywiście - “rośliną egzotyczną”.
Soja to roślina “stara jak świat”. Na naszym globie uprawiana jest od ok. 4 tys. lat.
- W Polsce pierwsze próby uprawy tego gatunku były podejmowane prawie 150 lat temu, gdy pan Antoni Sempołowski podejmował je w Wielkopolsce - mówi ekspert.
Zaznacza jednocześnie, powołując się na słowa prof. Kosteckiego, iż na 150-lecie tej uprawy w naszym kraju, a więc za 8 lat, powinniśmy mieć 150 tys. ha soi.
Soja w Polsce - dlaczego taka popularna?
W popularyzacji soi w Polsce duży udział mają m.in.: Instytutu Ochrony Roślin - Państwowy Instytut Badawczy w Poznaniu oraz Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych w Słupi Wielkiej.
- Przystąpiliśmy swego czasu do takiego konsorcjum, które zostało powołane pod przewodnictwem IOR-PIB. W jego skład weszli też: Politechnika Poznańska, Hodowla Roślin Danko, Kombinat Rolny Kietrz. Celem tego konsorcjum było opracowanie i unowocześnienie technologii uprawy konwencjonalnych odmian soi w Polsce - tak dokładnie brzmiał temat tego naszego projektu. I przez kilka lat opracowaliśmy wszystkie elementy technologii, badaliśmy odmiany, badaliśmy różne gęstości siewu, różny poziom nawożenia i różne kombinacje, a także ochronę herbicydową. Ten projekt udało się z sukcesem zakończyć - mówi dr inż. Krzysztof Gawęcki.
Jeśli natomiast chodzi o COBORU, jego “inicjatywę białkową”, rolnicy zyskali szereg nowych odmian, rekomendowanych do uprawy w różnych stronach naszego kraju, które uszeregowano w Listach Odmian Zalecanych dla poszczególnych województw. W tym miejscu warto także zaznaczyć, że w 2010 r. w Krajowym Rejestrze mieliśmy tylko 2 odmiany, natomiast w 2022 r. już ponad 35.
Lepszy dostęp do nasion i tym samym do odmian, także dla województw, które znajdują się na północy kraju, sprawia, zdaniem naszego rozmówcy, że coraz więcej osób decyduje się na uprawę soi w Polsce.
- Linia uprawy gatunków ciepłolubnych, bo do takich zalicza się soja, przesuwa się na północ wraz z ocieplaniem się klimatu. Nie wszystkie odmiany dostępne dzisiaj na rynku europejskim można z powodzeniem uprawiać w każdym rejonie naszego kraju. Na północnym-wschodzie, gdzie ten okres wegetacji jest najkrótszy, tam, niestety, odmiany średnio-późne i późne w niektórych sezonach wegetacyjnym po prostu nie będą dojrzewać, a jeżeli nie dojrzeją, nie osiągną tej technicznej dojrzałości do zbioru i tym samym - niestety - nie mamy możliwości zebrać wartościowego plonu - tłumaczy dr inż. Krzysztof Gawęcki.
Wpływ na to, że coraz więcej rolników uprawia soję ma również to, co wydarzyło się w ostatnim czasie na świecie.
- Chodzi przede wszystkim o ceny środków produkcji, głównie nawozów. Soja jest tym gatunkiem, który ma wymagania pokarmowe niższe od innych gatunków roślin uprawnych. Jeżeli chodzi o azot, to dzięki właśnie swoim właściwościom - możliwości wiązania wolnego azotu z powietrza, dzięki symbiozie z bakteriami brodawkowymi, jest to roślina w zasadzie samowystarczalna. To powoduje to, że można znacząco ograniczyć koszty produkcji - tłumaczy ekspert.
Co jeszcze wpływa na to, że soja w naszym kraju staje się coraz popularniejsza?
- W Polsce są dopłaty, dopłaty uzupełniające do roślin bobowatych, które zostały wprowadzone w 2017 r. w tej obowiązującej formule, to znaczy 75% środków z tej koperty przeznaczone jest do roślin bobowatych. Zostały one dedykowane do sześciu gatunków towarowych: do trzech łubinów, bobiku, grochu i soi właśnie - mówi dr inż. Krzysztof Gawęcki.
- To też spowodowało, że rolnicy, uprawiający soję w Polsce, otrzymali dodatkowo - poza dopłatą obszarową, poza dopłaty z tytułu zazieleniania, tę dopłatę do roślin białkowych - do roślin bobowatych. Ona się różni w latach, bo bo po prostu dzielona jest koperta - opula pieniędzy na ilość zasianych w Polsce hektarów, ale to jest przedział między sześćset a siedemset złotych do hektara - dodaje.
Ekspert wspomina też o tym, że wzrasta zapotrzebowanie na rodzime komponenty białkowe w produkcji pasz. - W tej chwili mamy w Polsce jeden z największych i na pewno jeden z najnowocześniejszych zakładów uszlachetniania białka roślinnego w Osieku, i to też spowodowało, że zapotrzebowanie z rynku zachęca rolników do tego, żeby soję siać na swoich polach - mówi specjalista.
Soja - dlaczego jeszcze warto siać?
Niewątpliwą zaletą uprawy soi - przy dzisiejszych cenach nawozu - według naszego rozmówcy, jest azot, który zostawia po sobie - między 50 a 100 kg N na ha.
- W tym miejscu warto także wspomnieć o tym, że w Polsce mamy około 75% gleb lekkich, także pod względem takim rolniczym mamy dość wymagający ten nasz warsztat. Soja tymczasem jest rośliną o umiarkowanych wymaganiach pokarmowych, dlatego dobrze znosi takie słabsze stanowiska. Nie oznacza to jednak, podkreślam, że jest to uprawa, którą można prowadzić na glebach słabych, nie można sobie jej uprawiać na V klasie z dobrym wynikiem - zaznacza ekspert i dodaje: - Jednak dzięki temu, że ma bardzo dobrze rozbudowany, silny system korzeniowy jest w stanie sięgać po składniki pokarmowe dużo głębiej w profilu glebowym niż inne gatunki uprawne. Z tego też względu pozostawia po sobie dla roślin następczych bardzo dobre stanowisko, ponieważ jest taką swoistą pompą składników pokarmowych z głębszych warstw gleby.
Dużym plusem soi jest także to, że można kosić tę roślinę stosunkowo wcześnie. - Jeżeli porównamy ją na przykład do kukurydzy zbieranej na ziarno, to soja schodzi z pola pomiędzy połową września a połową października (wszystko zależy od rejonu, w którym jest uprawiana). Z tego też względu, w niektórych regionach naszego kraju, można siać pszenicę w optymalnym dla pszenicy terminie siewu - wspomina ekspert.
Soja przełamuje monokulturę zbożowo-kukurydzianą.
- W Polsce, w ogóle w Europie, mamy bardzo duży udział roślin zbożowych w strukturze zasiewów. Są rejony, gdzie udział zbóż stanowi 70, a nawet 80%. W związku z tym, i tu znów odniosę się do słów prof. Koteckiego, można mówić o erozji gatunkowej płodozmianu w Polsce. Rzeczywiście uprościliśmy sobie ten płodozmian, a jest to przecież podstawowy czynnik agrotechniczny - tłumaczy dr inż. Krzysztof Gawęcki.
- Dlatego wprowadzenie soi jest wielkim bogactwem w tym kontekście takim przyrodniczym, Wprowadzenie nowego gatunki stanowi taką naturalną barierę dla wielu patogenów - dopowiada.
Czytaj także: