Ceny jaj w sklepach pójdą w górę. To bardziej niż pewne. W transakcjach wzrosły już o 60%!
Eksperci wskazują, że na rynkach hurtowych w Polsce oraz w Europie zaczyna brakować jaj. Efektem tej sytuacji jest wzrost cen w handlu między profesjonalnymi uczestnikami rynku. KIPDiP prognozuje, że zwyżki cen nie ominą także handlu detalicznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy tej sytuacji nie można było uniknąć? Już w sierpniu Katarzyna Gawrońska, prezeska Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz informowała nas o tym, że ostatnie miesiące tego roku powinny przynieść podwyżki cen jaj.
Ptasia grypa przewraca rynek jaj do góry nogami?
Wszystko wskazuje na to, że te prognozy się sprawdzą. Z tym że jeszcze wtedy przypuszczała, że w listopadzie i grudniu stawki za jaja będą „stabilne”. Teraz, w jej opinii, rynek staje się bardzo nieprzewidywalny. Powód? Silna presja wirusa grypy ptaków w krajach Unii Europejskiej.
- Niestety, znów mamy do czynienia z bardzo silną obecnością wirusa grypy ptaków tak w Polsce, jak i w Europie. Zwalczanie grypy oraz działania prewencyjne eliminują lub ograniczają wiele silnych centrów produkcyjnych. Na domiar złego sektorowi jaj równie mocno przeszkadza ND czyli rzekomy pomór drobiu – tłumaczy Katarzyna Gawrońska.
Wzrost cen nawet o 60 procent?
Dane z monitoringu prowadzonego przez Krajową Izbę Producentów Drobiu i Pasz pokazują, że ceny jaj w transakcjach między hodowcami, a pakowniami wzrosły o 60 procent w stosunku do ubiegłego roku w przypadku jaj o rozmiarze M oraz o 50 procent w przypadku jaj o rozmiarze L. Klatkowe jajo klasy M sprzedawane jest na rynku profesjonalnym za 65 groszy, a jajo L za 75 groszy. Dla jaj ściółkowych ceny wynoszą, odpowiednio, 70 oraz 80 groszy.
Wzrost hurtowych cen jaj znacząco przyspieszył w ostatnim miesiącu ponieważ średnia zmiana cen transakcyjnych w październiku, w porównaniu do września, wynosi aż plus 12 procent!
Branża jaj spodziewa się dalszych podwyżek i przeniesienia trendów hurtowych na rynek detaliczny.
- Jaj po prostu nie ma. Nie daliśmy rady odbudować stad po chorobach zakaźnych, które je wcześniej zdziesiątkowały. Nie da się, jak to ma miejsce na przykład w fabryce, odtworzyć potencjału produkcyjnego w kilka tygodni. W rolnictwie zajmuje to długie miesiące, a teraz dodatkowo ten proces został przerwany przez nowe ogniska chorób drobiu. Konsumenci nie powinni także liczyć na import bo cała Europa jest w podobnej sytuacji – zauważa Katarzyna Gawrońska z KIPDiP.
Analityków Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz martwi także fakt, że obecna bardzo trudna sytuacja podażowa trafia na sezon największego popytu na jaja. W Polsce bowiem od wielu lat, wbrew powszechnemu przekonaniu, to Święta Bożego Narodzenia, a nie Święta Wielkanocne, są tym okresem, w którym kupuje się najwięcej jaj kurzych.



























